5/6
Choć nigdy nie udało mu się tego udowodnić, cały Poznań był...
fot. Google Street View

Choć nigdy nie udało mu się tego udowodnić, cały Poznań był przekonany, że Lange pozbył się swojej drugiej żony, a później wylądował na... bruku. Jego życie znaczyły kolejne włamania, napady i kradzieże. W maju 1934 roku Lange poznał Marię Nowicką, która - podobnie jak druga żona - dysponowała niemałymi pieniędzmi. Nowicka przez pewien czas była gospodynią w domu konsula w Kopenhadze, potem takie same stanowisko zajmowała w domu państwa Turnów w Poznaniu. To tam co jakiś czas odwiedzał ją Lange.

"Przedstawiał się jako kupiec podróżujący firmy Czepczyński. Pracodawcy Nowickiej odnosili się z nieufnością do Langego i sprawdzili nawet, że w firmie Czepczyński on nie pracuje. Przestrzegali więc Nowicką, aby z rezerwą przyjmowała słowa Langego. Ona jednak nie zważała na ostrzeżenia, twierdząc, że zbyt go kocha, aby mu nie wierzyć i ostatecznie zgodziła się na małżeństwo. Nie przeczuwała, że już za kilka tygodni tak strasznie zakończy swe życie" - donosił "Dziennik Poznański".

Maria Nowicka i Franciszek Lange stanęli na ślubnym kobiercu 2 czerwca, po zaledwie dwóch tygodniach znajomości. "Naznaczoną poprzednio godzinę ślubu popołudniową, przesunął Lange o 3 godziny wcześniej tak, że rodzina Nowickiej nie była obecna na obrzędzie zaślubin, co naturalnie było intencją Langego" - informował "Tajny Detektyw".

Po kilku dniach "świeżo upieczony" mąż wyjechał, jak mówił, w sprawach służbowych do Katowic i Wilna. A w rzeczywistości za wyłudzone od swojej drugiej żony pieniądze hulał po Poznaniu. Początkowo małżonkowie mieszkali przy ul. Strusia, jednak po powrocie z "delegacji" Lange podjął decyzję o przeprowadzce na ul. Małeckiego. W mieszkaniu wdowy Rozalii Niemczewskiej małżonkowie wynajmowali duży frontowy pokój z dwoma oknami wychodzącymi na ulicę. Razem z nimi w mieszkaniu pod numerem 7 na trzecim piętrze jeden z pokoi zajmował jeszcze student.

Szczęście Marii z Nowickich trwało zaledwie trzy tygodnie. Na początku sierpnia na Łazarzu doszło do tragedii, która ujrzała światło dzienne na polu pod Gnieznem. "Jaki przebieg prawdziwy miała zbrodnia w pokoju śmierci przy ul. Małeckiego 4 - tego nie wie nikt. Zbrodniarz twierdzi, że zabił swoją żonę w afekcie po sprzeczce. Ugodził ją krzesłem w głowę i zabił na miejscu. Ale temu wyrafinowanemu twierdzeniu nikt wiary nie daje, wiedząc kim jest Lange" - nie ukrywali dziennikarze "Tajnego Detektywa".

Gdy Lange mordował żonę, w mieszkaniu nie było nikogo poza nimi. "Po zabójstwie zabrał się krwawy Lange do usuwania śladów swej potwornej zbrodni. Rozebrał się do naga, aby krew zamordowanej nie bluznęła na ubranie i rozpoczął makabryczną robotę. Odciął głowę zamordowanej, obie ręce i nogi, i spalił je w piecu kaflowym" - informował "Tajny Detektyw".

Tułów ukrył w wypchanych gazetami i sukienkami walizach. Synowi Brunonowi, którego poprosił o pomoc, wyjaśnił, że musi wywieźć do spalenia komunistyczną bibułę. Gdy wszystko było już gotowe do drogi, do mieszkania wróciła gospodyni. Z jej zeznań wynikało, że tego dnia Lange był bardzo wesoły. "Dużo śpiewał. Po południu około godz. 18 zjawił się przed kamienicą wózek, na który Lange złożył dwie walizy, zamknął drzwi na klucz i opuścił mieszkanie. Z okna gospodyni widziała, że idąc chodnikiem skierował się w stronę ul. Gąsiorowskiego. Ponieważ sądziła, że wyjeżdża do Puszczykowa nie pytała się go o nie" - pisał "Kurier Poznański".

Czytaj dalej --->

6/6
Walizami zainteresował się za to zawiadowca stacji w...

Walizami zainteresował się za to zawiadowca stacji w Fałkowie i to dzięki niemu Lange wpadł w ręce policjantów. Funkcjonariusze w toku śledztwa próbowali połączyć Langego jeszcze z wieloma innymi niewyjaśnionymi zbrodniami. Posypały się oskarżenia. Ustalono m.in., że w latach 20. Jan vel Franciszek Lange przebywał w Bydgoszczy. W tym samym okresie w tym mieście nad Brdą doszło do sześciu bestialskich morderstw. Zginęły młode kobiety, wszystkie były majętne. "Od razu rzuciło się w oczy, że zarówno tło zbrodni bydgoskich, ich przygotowania, jak i wykonania, podobne były zupełnie do morderstwa z ul. Małeckiego 4" - donosił "Tajny Detektyw".

Langego sprawdzała ponadto policja w Wilnie, gdzie w lesie ponarskim znaleziono resztki poćwiartowanego i nadpalonego tułowia kobiecego. Próbowano go też połączyć ze śmiercią Wandy Dudziakównej, której ciało z 28 ranami kłutymi znaleziono w grudniu 1932 roku na polu pod Żabikowem. "Śledztwo znów nie doprowadziło niestety do ujęcia ani ujawnienia sprawcy. Dopiero teraz, gdy wypłynął na widownię Lange, wszystko przemawia najwyraźniej za tym, że i żabikowska zbrodnia była dziełem potwora spod Fałkowa" - informował "Tajny Detektyw".

Na rozprawie złudzeń nie pozostawiał jeden z biegłych - profesor Horoszkiewicz, który Jana Langego scharakteryzował jako psychopatę amoralnego o tendencjach aspołecznych, a także egoistę bez cienia uczuć społecznych i altruistycznych. Lange - zdaniem biegłego - tkwił w przestępstwach bez przerwy, umiał w mistrzowski sposób wyzyskiwać łatwowierność swych ofiar. Był bezwzględny, okrutny i zimny w przeprowadzeniu swoich celów.

Ostatecznie udało mu się udowodnić tylko morderstwo z Małeckiego 4, za które został skazany na karę śmierci przez powieszenie i utratę praw obywatelskich. "Poznański Landru" nie zawisł jednak na szubienicy. W 1935 roku na mocy amnestii karę śmierci zamieniono mu na dożywotnie więzienie.

"Dziennik Poznański" pisał: "Dotychczas nie widzieliśmy jeszcze na ławie oskarżonych zbrodniarza, któryby w obliczu sprawiedliwości nie załamał się i nie okazał skruchy. Lange jest swego rodzaju wyjątkiem. W ciągu rozprawy nie opuścił go ani na chwilę wisielczy humor i cynizm. Ze spokojem i swadą opowiadał o swym życiu, z cynizmem odzywał się do świadków, z pewnością siebie sprzeczał się z prokuratorem i przewodniczącym. Jednym słowem potwierdział słuszność spostrzeżeń prof. Horoszkiewicza, że tylko osobnik okrutny i zimny potrafi się tak cynicznie zachowywać i tak spokojnie opisywać potworne sceny, jakie miały miejsce w niniejszej sprawie".

Zobacz również

Groźny wypadek! Mężczyzna wpadł pod tramwaj

PILNE
Groźny wypadek! Mężczyzna wpadł pod tramwaj

Nowe logo Poznania wzbudza kontrowersje. Tak wyglądają logotypy innych polskich miast

Nowe logo Poznania wzbudza kontrowersje. Tak wyglądają logotypy innych polskich miast

Polecamy

Ślub roku w gwiazdorskim wydaniu. Mamy zdjęcia!

Ślub roku w gwiazdorskim wydaniu. Mamy zdjęcia!

Nowa Lewica grozi zerwaniem koalicji w Krakowie. Zaskakujący powód!

Nowa Lewica grozi zerwaniem koalicji w Krakowie. Zaskakujący powód!

Nowe logo Poznania wzbudza kontrowersje. Tak wyglądają logotypy innych polskich miast

Nowe logo Poznania wzbudza kontrowersje. Tak wyglądają logotypy innych polskich miast