Maciej Domański broni się stabilną formą. Na wiosnę, gdy mielecki zespół był w poważnych kłopotach stanął na wysokości zadania i mocno pracował, by PGE Stal nadal grała w elicie. Jesienią tego roku oprócz kilku asyst dołożył do swojego konta trzy gole. Szczególnie smakował mu ten zdobyty z Zagłębiem Lubin. Spotkanie z Zagłębiem odbyło się 18 września, czyli dokładnie rok po narodzinach syna Leona. „Doman” popisał się fenomenalnym uderzeniem z dystansu, które było ozdobą tego trudnego dla mielczan meczu.

Domański pochodzi z Głogowa Małopolskiego. Przygodę z piłką nożna rozpoczął w Stali Rzeszów. W Rzeszowie uczył się piłkarskiego rzemiosła od 8 do 14 roku życia. Jego jednym z pierwszych trenerów był Jacek Hus (ojciec Krzyśka i Konrada).
– Nie było mojego rocznika, więc trenowałem z dwa lata starszymi od siebie – wspomina Domański.
Zanim zamieszkał w internacie, jeszcze jako 11-latek dojeżdżał z Głogowa czasem autobusami. Piłkarską pasją miał prawo zarazić go jego tato Jerzy – były zawodnik Głogovii Głogów Małopolski, ale również Zelmera Rzeszów. W Głogovii grał również dziadek Józef oraz jego trzej bracia Paweł, Władysław i Roman.
Następnie Maciek trafił do Stali Mielec, gdzie pracował m.in. z Mariuszem Łucem i Witoldem Karasiem. Do seniorskiej piłki w Mielcu wprowadzał go m.in. Włodzimierz Gąsior. Charakter Maćka z pewnością ukształtowała gra w „obcych” klubach – w Polonii Warszawa (Młoda Ekstraklasa), Siarce Tarnobrzeg, Puszczy Niepołomice czy w Rakowie Częstochowa. Domański rozwinął się i nauczył walki o swoje.
– Cieszę się, że wychowałem się w latach 90. – mówi.
W 2020 roku „Doman” wrócił na Podkarpacie, do swojej Stali Mielec. Latem mówiło się, że może wzmocnić Puszczę, zainteresowana była nim też Stal Rzeszów, ale na razie wygląda na to, że w Mielcu czuje się dobrze, a na pewno jest tu bardzo potrzebny i szanowany.
Nieco inaczej wygląda sytuacja trenera Kamila Kieresia. Doświadczony szkoleniowiec pracuje w Mielcu od 20 marca tego roku. Zastał zespół podłamany serią słabych występów i znalazł sposób na to, by PGE Stal grała skuteczniej. Ma doświadczenie w wyprowadzaniu zespołów z kryzysu. Sam wspomina swój dobry wynik w Stomilu Olsztyn. Wtedy na 6 kolejek przed końcem sezonu jego drużyna musiała odrobić 10-punktową stratę i to zrobiła.
– To jest część mojego zawodu – zaznaczał Kiereś, gdy w połowie rundy jesiennej tego sezonu PGE Stal przeżywała spadek formy.
Kiereś dobrze zarządził tym gorszym momentem, a przełamanie przyszło w wyjazdowym meczu z Legią Warszawa.
Urodzony w Piotrkowie Trybunalskim trener uczy mieleckiej drużyny wszechstronności i kibiców na pewno cieszy to, że biało-niebiescy grają coraz przyjemniej dla oka.
