Kilkanaście minut przed katastrofą Tu-154M Lech Kaczyński rozmawiał ze swoim bratem przez telefon satelitarny. Można sądzić, że rozmowa dotyczyła ewentualnych konsekwencji politycznych decyzji o lądowaniu bądź rezygnacji z lądowania pod Smoleńskiem. Jej zapis mógłby wiele wnieść do prowadzonego śledztwa.
Duncan Campbell, dziennikarz specjalizujący się w systemach szpiegowania, przekonany jest o istnieniu nagrania, ponieważ zwyczajowo Agencja Bezpieczeństwa Narodowego USA (NSA) śledzi rozmowy przywódców państw. "Aparat telefonu satelitarnego znajdujący się w samolocie Tu-154M był zarejestrowany w NSA jako aparat prezydencki i dlatego połączenia z nim były rutynowo nagrywane" - czytamy na stronie dziennik.pl wypowiedź Campbella.
Campbell uważa jednak, że rozmowa nie ujrzy światła dziennego, ponieważ Amerykanie przyznaliby, że szpiegują polskiego przywódcę. Jego zdanie podzielają Konstatnty Miodowicz i Marek Biernacki.
Innego zdania jest Witold Waszczykowski, były już wiceszef Biura Bezpieczeństwa
Narodowego, który sugeruje, ze jeśli NSA wychwyciło rozmowę z pokładu Tu-154M, to "ze względu na rozmiar tej tragedii powinni jej zapis nam przekazać" mówi dziennikowi.pl., zwłaszcza, że między USA a Polską w ramach NATO istnieją umowy, na mocy których zapis rozmowy mógłby trafić do Polski.
Źródło: dziennik.pl
Lidia Raś
Więcej przeczytasz w serwisie Wiadomości24.pl