Tego właściwie wszyscy się spodziewali. Do II tury wyborów wchodzą Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki, Sławomir Mentzen pozostaje na podium. Może zaskakiwać dobry wynik Grzegorza Brauna, czwartego w stawce. Pozostali kandydaci w żaden sposób nie zagrozili faworytom, a ci będą teraz walczyć właśnie o ich elektoraty.

Za dwa tygodnie dogrywka. To będą dla Trzaskowskiego i Nawrockiego intensywne, niesłychanie ważne tygodnie. Chodzić w nich będzie głównie o to, aby przekonać do siebie elektoraty kandydatów, którzy do II tury nie weszli i wyborców niezdecydowanych.
- Dzisiaj nie ma już właściwie wyborców umiarkowanych, nie ma już wyborców środka. Dzisiaj są wyborcy niezdecydowani. Szacuje się, że to mniej więcej 10 do 15 procent w dniu wyborców. Na nich, oprócz twardej polityki, wieloletnich uprzedzeń, albo sympatii, sytuacji materialnej, która przecież tak szybko się nie zmienia, mogą mieć wpływ: skandal obyczajowy, dobrze zrobiona kampania, chociaż nie jeden spot. Ta grupa jest tak naprawdę ostatecznym obiektem działań marketingowych. Cała reszta już podjęła decyzję. Dzisiaj myślę, 75- 80 procent z nas już wie, na kogo zagłosuje. Na większość wyborców nic nie jest w stanie wpłynąć. Natomiast na tych niezdecydowanych może wpłynąć praktycznie wszystko – mówił mi ostatnio prof. Marek Migalski, politolog.
Trzeba więc będzie o tych niezdecydowanych zawalczyć. Co ciekawe, w II turze wyborcy najczęściej głosują przeciwko komuś, w tym wypadku przeciwko kandydatowi, którego nie widzą w Pałacu Prezydenckim. Dlatego tak dużą rolę w tych ostatnich dwóch tygodniach może, pewnie będzie, odgrywać kampania negatywna. Chodzi o to, aby dostarczyć ludziom negatywnych informacji na temat tego drugiego. Te informacje mogą przekonać niezdecydowanych. Można się więc spodziewać przeróżnych newsów szkalujących dwóch konkurentów w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego. To będzie zażarty bój, bo gra idzie o wielką stawkę: stabilność rządu koalicji 15 października, być może przedterminowe wybory.
Wybory 2025. Zwycięstwo Nawrockiego, wysoka frekwencja

Są jeszcze wyborcy, którzy w I turze oddali głos na kandydata, który do II tury nie wszedł. Eksperci zastanawiają się zwłaszcza nad elektoratem Konfederacji, licznym, jak wynika z sondaży. Walczyli o niego i Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki. I tak, jak Sławomir Mentzen przez całą kampanię starał się nie atakować Nawrockiego, tak pod jej koniec mocno w niego uderzył w związku ze sprawą słynnej już kawalerki, którą kandydat Prawa i Sprawiedliwości miał kupić, niektórzy mówią przejąć, od starszego, schorowanego pana. Pięć lat temu, kiedy Krzysztof Bosak nie wszedł do II tury wyborów, wyborcy Konfederacji w 60 procentach oddali głos na Andrzeja Dudę, w 40 procentach na Rafała Trzaskowskiego. Sztab Karola Nawrockiego liczył na to, że w tym roku te proporcje będą dla nich jeszcze korzystniejsze. I wydawało się, że tak może być, aż do niejasności związanych z ich kandydatem.
- Elektorat Konfederacji jest trochę inny niż elektorat dwóch głównych partii. On nie jest taki homogeniczny jak w przypadku PiS-u czy Koalicji Obywatelskiej. Nie ma tam części elektoratu, o której możemy powiedzieć, że jest żelaznym elektoratem, a taki mają te dwa główne ugrupowania. Elektorat Konfederacji dopiero się tworzy. To jest elektorat, który jest jeszcze w dużym stopniu rozproszony. Poza tym Konfederacja składa się z dwóch partii, czyli z Ruchu Narodowego i Nowej Nadziei i wydaje mi się, że sympatycy obu liderów, czyli Bosaka i Mentzena mogą mieć różne preferencje w drugiej turze wyborów – mówiła mi ostatnio prof. Ewa Marciniak, dyrektor Centrum Badania Opinii Społecznej. - Myślę, że taką dominującą preferencją będzie zostanie w domu. Zwłaszcza, że dzisiaj Konfederacja niemal w równym stopniu krytykuje tak Platformę, jak Prawo i Sprawiedliwość, choć oczywiście należy sobie zdać sprawę, że to może być tylko narracja, retoryka, a nie realna postawa – dodała.
Jest jeszcze elektorat kandydatów Lewicy i Trzeciej Drogi. Liderzy koalicji 15 października zarzekali się, że będą w II turze głosować na ich przedstawiciela, kimkolwiek on będzie i zaapelują o to do swoich wyborów. Czy tak się stanie? A jeśli nawet, czy wyborcy posłuchają tych apeli? Nie wiadomo. Jest więc o co walczyć w ciągu czternastu najbliższych dni.