Architekt polskich skrzydeł

Paweł Stachnik
Bombowce Łoś z załogami
Bombowce Łoś z załogami
II RZECZPOSPOLITA. Ludomił Rayski był twórcą polskiego lotnictwa wojskowego. Wielu oskarżało go jednak o nieprzygotowanie sił powietrznych do wojny. Z tymi oskarżeniami zmagał się do śmierci

Przyszły lotnik i generał urodził się 29 grudnia 1892 r. w Czasławiu koło Dobczyc. Jego ojcem był Artur Teodor Rayski, powstaniec styczniowy, który po upadku insurekcji wyemigrował do Turcji. Tam wstąpił do armii osmańskiej i wziął udział w wojnie turecko-rosyjskiej w 1877 r. Po latach wrócił do kraju i osiadł w Galicji. W Krakowie kazał przebudować dużą kamienicę u zbiegu ulic Długiej i Pędzichów w stylu wschodnim. Dom zyskał wieżyczki-minarety, a na szczycie umieszczono półksiężyc.

Dom Turecki, w którym mieszkali Rayscy
Dom Turecki, w którym mieszkali Rayscy

Ta egzotyczna forma budynku w połączeniu z turecką przeszłością Rayskiego stały się podstawą do sensacyjnych opowieści krążących wśród krakowskiego ludu. Oto Rayski miał przejść na islam i przywieźć do Polski urodziwą muzułmańską żonę, dla której wybudował ów orientalny dom przy Długiej. Miał też sprowadzić muezina, który swoim śpiewem przypominał małżonce rodzinne strony. By ustrzec się przed poganami przed kamienicą postawiono figurę Matki Bożej na kolumnie.

Takie były legendy, naprawdę zaś Rayski był protestantem, a jego żona Józefina z Sero­czyńskich katoliczką. Kamienicę przebudowano w stylu wschodnim, bo ten był bliski Arturowi Teodorowi z czasów pobytu w Turcji. Matka Boska zaś stała na Pędzichowie od wielu lat.

Ludomił Rayski, dowódca lotnictwa
Ludomił Rayski, dowódca lotnictwa

Z Galicji do Turcji

Wróćmy jednak do losów Ludomiła Rayskiego. Chłopiec zdał maturę w Krośnie, a potem podjął studia na Politechnice Lwowskiej. Tam wszedł w środowisko niepodległościowe i trafił do Związku Strzeleckiego. Po wybuchu Wielkiej Wojny znalazł się w Legionach i przyjął pseudonim „Turek”. Awansował na chorążego. Wziął udział w bitwach pod Laskami, Krzywo­płotami i Łowczówkiem, podczas której został ranny.

29 października 1914 r. Turcja przystąpiła do wojny a osmańska armia przypomniała sobie o młodym Ludomile, Rayscy byli bowiem poddanymi tureckimi. „Rayski dowiedział się, że został powołany do armii padyszacha Mehmeda V, która od listopada prowadziła działania przeciwko Rosji. Była to dla niego druzgocąca wiadomość - o ile jego ojciec uchodził do Turcji, by kontynuować walkę o Polskę, o tyle w jego przypadku przymusowy wyjazd musiałby tę walkę przerwać” - pisze Łukasz Sojka w książce „Skrzydlata husaria. Historia polskich lotników bombowych”, w której opisał także losy Rayskiego.

Ludomił zwrócił się o radę do swojego dowódcy, Józefa Kordiana Zamorskiego. Ten poradził mu, by udał się do Turcji i zgłosił do broni technicznych, bo przyszła polska armia będzie potrzebowała fachowych żołnierzy. Tak też Rayski zrobił. W Turcji dostał się najpierw do kompanii samochodowej, potem wysłano go do szkoły oficerskiej, a po niej poprosił o przeniesienie do tureckiego lotnictwa.

Rumuński gen. Gorsky i płk Ludomił Rayski na lotnisku Mokotowskim
Rumuński gen. Gorsky i płk Ludomił Rayski na lotnisku Mokotowskim

Jako obserwator wziął udział w bitwie o Gallipoli, zdobył kilka tureckich i niemieckich odznaczeń, odniósł ranę, a wreszcie przeszedł przeszkolenie pilota i zaczął latać. Gdy wojna dobiegła końca nie wrócił do kraju, lecz udał się do Odessy, gdzie w ramach białej armii gen. Denikina działała polska 4. Dywizja Strzelców gen. Lucjana Żeligowskiego.

Rayski dołączył tam do 1. Polskiego Oddziału Awiacyjnego. Na starym niemieckim samolocie LVG latał na rozpoznanie zbliżających się do miasta sił bolszewickich. Gdy siły białych i aliantów ewakuowały się z Odessy. A potem przedostał się do Polski.

Ojciec założyciel

W kraju wstąpił do lotnictwa i podczas wojny polsko-bolszewickiej dowodził 10. Eskadrą Wywiadowczą. Przez chwilę dowodził też 7. Eskadrą Lotniczą złożoną z amerykańskich ochotników, a potem mianowano go pierwszym komendantem Wyższej Szkoły Pilotów w Poznaniu.

Jak pisze Sojka, Rayski odkrył tam stojący w hangarze niemiecki bombowiec Gotha G-IV zdobyty przez powstańców wielkopolskich. Natchnęło go to myślą stworzenia eskadry stricte bombowej. Zwerbował do niej personel (co nie było łatwe, bo wszyscy chcieli być myśliwcami) i zorganizował maszyny (7 samolotów). W ten sposób powstała 21. Eskadra Niszczycielska, a Rayski stał się „ojcem założycielem polskiego lotnictwa bombowego”.

Artystyczna wizja PZL.46 Sum – następcy Karasia
Artystyczna wizja PZL.46 Sum – następcy Karasia

Eskadra atakowała wojska bolszewickie, bombardując pociągi, stacje kolejowe, pozycje artylerii, a zwłaszcza groźne w realiach tamtego frontu pociągi pancerne. W lipcu Rayski opuścił eskadrę, by sprowadzić z Włoch wzorcowy egzemplarz samolotu Ansaldo A-300, który miał być produkowany na licencji w Polsce.

Po wojnie wziął urlop i dokończył studia na Politechnice Lwowskiej. Do służby wrócił w 1921 r. Został szefem Referatu Zakupów Departamentu IV Żeglugi Powietrznej Ministerstwa Spraw Wojskowych, potem zastępcą szefa Departamentu. A jako że był piłsudczykiem i legionistą, po przewrocie majowym mianowano go szefem Departamentu Lotnictwa.

Niechęć do samolotów

Rayski miał własną koncepcję rozwoju sił powietrznych. Uważał, że lotnictwo powinno być samodzielną bronią, silną i rozbudowaną. Na nowy stanowisku przedstawił plan rozbudowy sił powietrznych do 1935 r. Miało ono liczyć 52 eskadry po 10 samolotów, w tym 34 eskadry liniowe, 16 myśliwskich i 2 niszczycielskie (czyli bombowe).

13 października 1926 r. Józef Piłsudski jako Główny Inspektor Sił Zbrojnych zwołał naradę poświęconą lotnictwu. Plan Rayskiego został poddany krytyce przez szefa sztabu gen. Tadeusza Piskora, a do krytyki przychylił się znany z niechęci do lotnictwa Piłsudski .Jeszcze tego samego dnia marszałek] wydał dokument pod nazwą „Wytyczne Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych dla organizacji i użycia lotnictwa”. Znalazło się w nim znamienne zdanie: „Lotnictwo w czasie wojny musi służyć i pracować przede wszystkim dla zapewnienia wywiadu i łączności”.

Twórca chwały czy twórca klęski?

Oznaczało to, że plany uczynienia z sił powietrznych samodzielnej broni zostały pogrzebane. Lotnictwo miało - tak jak w wojnie 1920 r. - wykonywać przede wszystkim rozpoznanie i przekazywać informacje, a zadania bojowe wypełniać tylko przy okazji. Była to koncepcja archaiczna, ale wola Piłsudskiego stanowiła prawo i nie było do niej odwołania.

Mimo to Rayski nie rezygnował. Jako szef Departamentu Lotnictwa realizował swoje koncepcje po cichu i w miarę możliwości. Jako że kupowane przez jego poprzednika gen. Włodzimierza Zagórskiego zagraniczne samoloty zupełnie się nie sprawdziły, Rayski postawił na rodzimy przemysł.

Produkcja samolotów miała wiele zalet. Pozwalała dostosować maszyny do konkretnych potrzeb, rozwijała krajowy przemysł, dawała zatrudnienie oraz zyski z ewentualnego eksportu. Problemem było zacofanie polskiego przemysłu, który po prostu nie był w stanie wytworzyć nowoczesnych samolotów.

Własnymi siłami

Rayski nie zniechęcał się tym. Uważał, że pracując nad prototypami i wdrażając je do produkcji krajowe zakłady będą musiały się rozwinąć i osiągnąć odpowiedni poziom. Do pracy zostały wciągnięte trzy istniejące pod koniec lat 20. wytwórnie lotnicze: zakłady Plage i Laśkiewicz z Lublina, Podlaska Wytwórnia Samolotów w Białej Podlaskiej oraz Wielkopolska Wytwórnia Samolotów w Poznaniu. Potem powstały jeszcze Państwowe Zakłady Lotnicze w Warszawie.

Rozpoczęły się inicjowane przez ministerstwo prace projektowe nad nowymi samolotami: bombowcami PZL-3 i PZL P-30, myśliwcami PWS-10, PZL P-1 i PZL P-6, samolotem pocztowo-pasażerskim PZL-27. Nie wszystkie były udane. Polski przemysł płacił frycowe za brak doświadczenia . Realizowany dużym nakładem środków bombowiec LWS-6 „Żubr” okazał się felerny, a jeden z jego egzemplarzy rozbił się tragicznie podczas lotu pokazowego z dwoma rumuńskimi oficerami na pokładzie.

Wysiłki jednak opłaciły się. W latach 30. udało się skonstruować udane modele samolotów myśliwskich PZL P.7, PZL P.11, PZL P.24, które w tamtym momencie uchodziły za najlepsze na świecie. Opracowano lekki bombowiec PZL.23 „Karaś” i bombowiec średni PZL.37 „Łoś”, które weszły do użycia w polskim lotnictwie. Powstały prototypy bombowców PZL.46 „Sum”, PZL.49 „Miś”, myśliwców PZL.38 „Wilk”, PZL.48 „Ryś”, PZL.54 „Lampart”.

Awansowany w 1934 r. na generała Rayski co jakiś czas przedstawiał nowe, ambitne plany rozbudowy lotnictwa (np. w listopadzie 1935 – 65 eskadr, w tym 580 samolotów w pierwszej linii). Były one zwykle okrajane przez zwierzchników, a potem sprowadzane do realiów wyznaczanych przez budżet MSW i obowiązujące w nim priorytety (piechota, kawaleria, artyleria…). W ramach protestu Rayski podawał się więc do dymisji, ale była ona odrzucana.

Pozostanie już na zawsze jednym z architektów polskiego lotnictwa: dla jednych twórcą chwały, dla innych zaś - klęski
Łukasz Sojka

Tak było aż do 19 marca 1938 r., kiedy jego prośba o dymisję została przyjęta. Rayskiego wysłano do Wielkiej Brytanii z misją prowadzenia rozmów o zakupie samolotów. Do kraju wrócił 15 sierpnia. Dziesięć dni później został mianowany szefem Administracji Armii, co oznaczało odsunięcie na boczny tor.

Strącony na samo dno

We wrześniu 1939 r. bezskutecznie prosił o przydział bojowy. Zlecono mu za to nadzór nad ewakuacją polskiego złota. Przez Rumunię przedostał się do Francji i zgłosił do służby. We władzach panował już jednak inny układ i Rayski jako piłsudczyk został przez Sikorskiego odsunięty. Obciążono go winą za zły stan polskiego lotnictwa i nieprzygotowanie do wojny.

W swojej obronie napisał memoriał przedstawiający jego punkt widzenia na sytuację sił powietrznych przed wrześniem. Stało się to pretekstem do oskarżenia go o ujawnienie tajemnicy wojskowej i skazania na 10 miesięcy więzienia. Wyroku nie wykonano, ale za to Rayskiego nie przyjęto ani do wojska polskiego, ani do armii francuskiej.

Książka Łukasza Sojki o polskim lotnictwie bombowym
Książka Łukasza Sojki o polskim lotnictwie bombowym

Zgłosił się jako ochotnik do lotnictwa fińskiego, ale nie zdążył wziąć udziału w walkach, bo wojna się skończyła. Wrócił do Francji i wstąpił do Legii Cudzoziemskiej. Po klęsce Francji znalazł się w Wielkiej Brytanii i znów zgłosił do służby. I tym razem nie został przyjęty, gen. Sikorski umieścił go w obozie dla niewygodnych oficerów na wyspie Bute. Zwolniono go stamtąd dopiero po interwencji Brytyjczyków. Dzięki ich życzliwości podjął służbę w RAF. W stopniu majora służył w jednostce transportowej.

Jego los - jak i los innych piłsudczyków - poprawił się po śmierci gen. Sikorskiego. Mógł wreszcie podjąć służbę w Wojsku Polskim. Został delegatem Dowództwa Polskich Sił Powietrznych na Środkowym Wschodzie. Jako ochotnik zgłosił się do lotów bojowych w 318. Dywizjonie Myśliwskim oraz w 1586. Eskadrze do zadań specjalnych. Z tą drugą latał ze zrzutami nad powstańczą Warszawę (w powstaniu zginęła jego córka). Był najstarszym wiekiem i stopniem polskim pilotem bojowym podczas wojny.

Spóźniona rehabilitacja

Po demobilizacji osiadł w Londynie i dzielił los wielu oficerów-emigrantów. Pracował jako kreślarz w Instytucie Topografii. Cały czas ciążyło na nim oskarżenie o nieprzygotowanie sił powietrznych do wojny. Starał się o oczyszczenie z zarzutów. W 1948 r. wydał broszurę „Słowa prawdy o lotnictwie polskim 1919-1939”, w której bronił się przed atakami.

Czy rzeczywiście był winny? Trzeba pamiętać, że dowodzenie lotnictwem przed wojną odbywało się - zgodnie z reformą wprowadzoną przez Piłsudskiego - dwutorowo. Departament Lotnictwa w Ministerstwie kierował siłami powietrznymi w czasie pokoju, zajmując się sprawami administracyjnymi, personalnymi, zaopatrzeniem i sprzętem. Z kolei Generalny Inspektorat Sił Zbrojnych (z Piłsudskim na czele) kierował lotnictwem w czasie wojny, a póki co przygotowywał studia i plany jego użycia. Plany te były tajne i Rayski ich nie znał, w dodatku do śmierci Piłsudskiego w 1935 r. w ogóle ich nie było, bo marszałek lotnictwem za bardzo się nie interesował…

Sprawiedliwości generał doczekał się dopiero w 1977 r. Specjalna komisja powołana na wniosek prezydenta RP pod przewodnictwem gen. Zygmunta Szyszko-Bohusza wydała oświadczenie: „Komisja nie tylko oczyszcza generała Rayskiego z tych zarzutów, ale w uznaniu jego pracy w latach przedwojennych nad rozbudową polskiego lotnictwa, stawia wniosek o odznaczenie go odznaczeniem państwowym”.

Oświadczenie zostało wydane 2 kwietnia 1977 r., a 11 kwietnia generał zmarł. Miał 85 lat. Pochowano go w Londynie, a w 1993 r. jego prochy złożono w katedrze polowej Wojska Polskiego w Warszawie.

„Ambicja i wiara w siebie doprowadzą go na sam szczyt lotniczej hierarchii, czyniąc go człowiekiem numer jeden polskiego lotnictwa. Dla potomnych pozostanie jednym z jego architektów: dla jednych twórcą chwały, dla innych zaś - klęski. Los strąci go na samo dno, gdzie będzie go czekała tułaczka i dola wyrzutka walczącego o własne dobre imię. Stanie się świadkiem upadku II Rzeczypospolitej, a także zobaczy w świetle płomieni, jak Warszawa zamienia się w morze ruin” - napisał o Rayskim Łukasz Sojka.

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Architekt polskich skrzydeł - Plus Dziennik Polski

Wróć na i.pl Portal i.pl