17 września około trzeciej nad ranem do Komisariatu Spraw Zagranicznych w Moskwie wezwano zaskoczonego ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej Wacława Grzybowskiego, któremu wręczono notę o zaatakowaniu wschodnich terenów Rzeczypospolitej Polskiej przez Związek Radziecki.
Polska - jak zakomunikowano - po agresji III Rzeszy ”stała się wygodnym polem działania dla wszelkich poczynań mogących zagrozić ZSRR. Dlatego też rząd radziecki, który zachowywał dotąd neutralność, nie może pozostać dłużej neutralnym w obliczu tych faktów. Rząd radziecki nie może również pozostać obojętnym w chwili, gdy bracia tej samej krwi, Ukraińcy i Białorusini, zamieszkujący na terenie Polski i pozostawieni swemu losowi, znajdują się bez żadnej obrony.” Dlatego też - tłumaczył pokrętnie rząd ZSRR - musi wziąć pod obronę życie i mienie ludności Zachodniej Ukrainy i Białorusi.
Najbardziej zdumiewało stwierdzenie, że rząd radziecki zamierza podjąć wysiłki, aby „uwolnić polski lud od nieszczęsnej wojny, w która wpędzili go nierozsądni przywódcy...”
Wkroczenie w granice Rzeczypospolitej żołnierzy Armii Czerwonej spowodowało dezorientację wśród polskich wojskowych. Wydano rozkazy unikania walk z Rosjanami. Ci zaś w sposób równie brutalny jak Niemcy rozprawiali się z Polakami. Rozstrzeliwano więc wziętych do niewoli w okolicach Wilna, w Grodnie w Nowogródku, a w Rohatynie dokonano rzezi na ludności cywilnej.

27 września do Moskwy przyleciał minister spraw zagranicznych III Rzeszy Joachim von Ribbentrop. Dzień później podpisany został radziecko-niemiecki traktat „o granicach i przyjaźni”. Był to faktycznie IV rozbiór Polski. Ustalał on granice między Rosją sowiecką a III Rzeszą wzdłuż rzek Pisa-Narwia, Bug, linii Bełżec-Wisłok i San.
Na terenie dzisiejszego Podkarpacia po stronie radzieckiej znalazły się Ustrzyki Dolne - zajęte 29 września. Wkrótce odbyły się tzw. wybory do Zgromadzenia Narodowego Ukraińskiej SRR. Na „prośbę” tegoż zgromadzenia Rada Najwyższa Związku Sowieckiego wydała ustawę o „włączeniu tych ziem” do Ukraińskiej Republiki Sowieckiej. Miasto oraz okolice weszły wówczas w skład obwodu drohobyckiego.
Podobnie było z Leskiem. Tutejszy zamek w tym samym dniu stał się siedzibą dowództwa garnizonu, a jego wyposażenie uległo całkowitej dewastacji. Wokół Leska powstała linia betonowych bunkrów. Leski Ukrainiec, towarzysz Figas, został deputowanym Rady Narodowości w Kijowie.
Walizki pełne kartofli i karabiny na...sznurkach
28 września przez armię sowiecką zajęty został Przemyśl. Ze wspomnień reformaty ojca Rafała Woźniaka z tutejszego klasztoru dowiadujemy się, że ukraińscy i żydowscy mieszkańcy miasta dekorowali swoje domy czerwonymi flagami i napisami: „Chaj żywe czerwona armia„, „Sal lejben die rothe Bund„.
29 września 1939 r. do Przemyśla przybył członek Rady Wojennej Frontu Ukraińskiego, późniejszy generalny sekretarz ZSRR Nikita Chruszczow. W mieście powołano milicję obywatelską. Rozpoczęły się represje wśród Polaków. Jedną z ofiar był ówczesny prezydent Przemyśla Władysław Baldini, który z grupą więźniów eskortowany był do Dobromila, gdzie w tamtejszym więzieniu został zamordowany.
Kapucyn, brat Cherubin Złotkowski wspominał, iż Rosjanie, którzy wkraczali do Przemyśla, uzbrojeni byli w karabiny, które pamiętały jeszcze dziewiętnaste stulecie, a nieśli je na...zwykłych sznurkach. Niektórzy żołnierze maszerowali w naprawianych chodakach, nawet boso.
Inne groteskowe sytuacje tych ponurych czasów dotyczyły życia codziennego. Widziano, jak Rosjanie wchodzili do sklepów i wynosili dosłownie wszystko, co się dało, a co wyglądało dla nich egzotycznie. I nie chodzi tu tylko o dziecięce smoczki, które z lubością potem... ssali, być może myśląc, że to rodzaj jakiegoś specjalnego przysmaku. Głowy myli w muszlach klozetowych.
Najbliżsi żołnierzy przywozili swoim chłopakom walizki pełne „kartoszków”, bo sądzili, że w Polsce panuje wielki głód, tymczasem kartofli na razie nie brakowało.
Podeptał polską flagę
Wkraczający do Polski Rosjanie od początku starali się wykorzystywać antagonizmy między ludnością polską a mniejszościami narodowymi. Dlatego chętnie obsadzano wszelkie stanowiska urzędnicze ludnością ukraińską i Żydami. Zwłaszcza przychylnie patrzono na tych drugich, gdyż uważano, że mają talent organizacyjny i zmysł do interesów.
Jeden z mieszkańców Lubaczowa tak wspominał wejście do miasta - 26 września oddziałów Armii Czerwonej do miasta:
„Fury zaprzężone w konie, na których jechali sowieccy oficerowie, wjechały do miasta ulicą Kościuszki. Po opuszczeniu wozów Sowieci witani byli przez miejscową społeczność żydowską... chlebem i solą”.
Z kolei w Ustrzykach Dolnych niejaki Bergenbaum Szmyrko, Żyd z Sanoka, wrzeszczał w stronę Polaków, że powinni zostać posłani do piekła, po czym potargał i podeptał polską flagę.
Zajmując polskie tereny Rosjanie dokonywali również przymusowej nacjonalizacji, czyli upaństwowienia wszelkich obiektów prywatnych mogących służyć na potrzeby armii i cele wojenne. W Lutowiskach tutejszemu przedsiębiorcy Januszowi Ziółkowskiemu odebrano olejarnię, tartak, a nawet jedyną bieszczadzką spalinową elektrownię, która od dwóch lat dostarczała prąd do tutejszych domów.
