- Chcemy wyjść naprzeciw temu co nieznane - mówi Magda Tsikampoungui, właścicielka lokalu. A jej pochodzący z Konga mąż zapewnia, że je owady od dzieciństwa. - Można je gryźć jak orzeszki. Kiedy nie mogę ich długo dostać, denerwuję się - zapewnia Rene.
Kto chce jeść robaki, robi to na własne ryzyko: Inspekcja Sanitarna nie odebrała jeszcze baru, nie została też poinformowana o insektach. Dodatkowo polskie przepisy nie przewidują używania owadów jako produktu spożywczego.
W sobotę wieczorem większość klientów wybierała drinki bez "wkładki".