Siłownie przygotowują się do otwarcia
- Na 28 maja patrzymy z ograniczonym optymizmem – mówi Anna Klonowska, trenerka personalna z Personal Gym.
Kluby należy otworzyć zgodnie z reżimem sanitarnym, a także zmobilizować klientów do przyjścia. Rozmówcy wskazują, że trzeba będzie odbudować nawyk chodzenia na siłownię. Dodatkowo boom siłownie przeżywają przed sylwestrem, w nowym roku oraz wiosną, gdy ludzie szykują się na wakacje.

- Otwarcie siłowni na lato to trochę tak, jakbyśmy otworzyli stoki narciarskie w sierpniu. Naturalnie tracimy wtedy 40 proc. klientów – mówi Maciej Kowalski, członek zarządu Organic Fitness.
Mimo to branża fitness przygotowuje ofertę. Personal Gym oferuje treningi personalne, zachęca klientów promocjami na karnety. Siłownia, jako jedna z niewielu w Polsce, organizuje także treningi personalne dla osób z niepełnosprawnością intelektualną m.in. dla dzieci z autyzmem i zespołem downa. Organic Fitness oprócz tradycyjnych zajęć oferuje też ćwiczenia rehabilitacyjne wspomagające powrót do formy po koronawirusie.
- Nie zgadzamy się z zamknięciem branży. Spełniamy funkcję prozdrowotną. Prof. Horban mówił, że w przypadku otyłości ryzyko śmierci na COVID-19 rośnie o 50 proc. Zgodnie ze statystykami w Polsce mamy 38 proc. osób otyłych i tym osobom moglibyśmy pomóc, tym samym zwiększając ich szansę na walkę z koronawirusem – mówi Maciej Kowalski.
Na działalność branży fitness nałożony będzie limit 1 os. na 15 m2. To bardzo ogranicza odrobienie strat, ponieważ godziny szczytu w siłowni przypadają między godz. 17 a 20. Prawdopodobnie limity na siłowniach i ogólną złą sytuację branży fitness, a także gastronomii, usług fryzjerskich czy kosmetycznych, odczują klienci w postaci drożejących karnetów i usług.
Stary branży fitness to 3-4 mld zł
W 2019 r. branża fitness wniosła wkład 4,2 mld zł do PKB .W zeszłym roku jej straty wyniosły 3-4 mld, a otrzymana od państwa pomoc to ok. 1 mld. Odrobienie tej straty zajmie 5-7 lat. Choć siłownie próbowały jakoś przetrwać, działając dla osób posiadających licencję kadr sportowych, to była to działalność marginalna i dodatkowo jeszcze narażona na kary nakładane przez sanepid.
Kluby fitness miały ograniczony dostęp do pomocy m.in. dlatego, że większość trenerów zatrudnianych jest na umowę zlecenie – wiele z nich to studenci, którzy dopasowują grafik do zajęć i przychodzą nieregularnie. Przez to siłownia Personal Gym nie załapała się na tarcze, które można było otrzymać jeśli zatrudniało się pracowników na umowę o pracę. Do tego dochodziła też kwestia nieodpowiedniego PKD wiodącego, które także decydowało o przyznaniu pomocy.
- Dostaliśmy jedynie bezzwrotną pożyczkę z PFR w wysokości 5 tys. zł. Mimo to w czasie zawieszenia działalności musieliśmy utrzymywać lokal, spłacać kredyty, ponosić koszty mediów i płacić ZUS. W czasie lockdownu wytworzył nam się dług 700 tys. zł. Jego spłacenie zajmie 5 lat – mówi Arkadiusz Wojnicki z Personal Gym.
W pierwszym lockdownie Organic Fitness prowadziła zajęcia on-line, dzięki czemu udało się utrzymać pełne zatrudnienie, a nawet pomóc szpitalom w Poznaniu i przekazać im batony czy napoje energetyczne. Drugi lockdown był trudniejszy – trzeba było zredukować zatrudnienie o 2/3.
- Utrzymanie jednego klubu fitness to ok. 100 tys. Tych klubów mamy 7, czyli miesięcznie to wydatek wysokości 700 tys. Koszt utrzymania wszystkich klubów podczas całego ośmiomiesięcznego locdownu, to prawie 5 mln. Z tarczy PFR 2.0. dostaliśmy 1,5 mln, ok. 30 proc. potrzebnych środków – mówi Maciej Kowalski
Branża fitness szykuje pozew zbiorowy przeciwko Skarbowi Państwa, które oskarża o bezprawne zamknięcie branży oraz o niezapewnienie słusznej rekompensaty za czas lockdownu.
Luzowanie obostrzeń: Od jutra otwarte siłownie, gastronomia ...