Cezary Mończyk specjalizował się w organizowaniu różnego rodzaju imprez, głównie w podmiejskich klubach i dyskotekach - walk w ksielu, oleju, makaronie, wyborów Miss Mokrego Podkoszulka, nagich sesjach zdjęciowych, pokazach bielizny. Zwerbował setki dziewcząt, które marzyły o karierze modelki. Jego znakiem rozpoznawczym stały się trzy, długie warkoczyki zwisające zza prawego ucha.
- Tata pojechał samotnie na wakacje do Turcji - mówi Malwina Mończyk, córka łodzianina, która na wiadomość o śmierci ojca przyjechała z Londynu, gdzie mieszka na stałe wraz z matką - Zofią. - Jego ciało znaleziono w łazience hotelowej. Ja i mój brat Tomek, wraz z mamą zajmujemy się sprowadzeniem jego zwłok do Polski.
Koszt przewozu ciała zmarłego do Łodzi szacowany jest na ok. 20 tys. zł.
- Tata chciał być skremowany, zrobimy to w Polsce, bo w Turcji kremacji zabrania prawo - dodaje Tomasz Mończyk. - Będzie pochowany na cmentarzu przy ul. Kurczaki. Miał 60 lat.
Zobacz także: "Bezlitosny jestem" - 66-letni łowca kierowców opowiada o swojej działalności
- Chciałbym jeszcze tylko się zakochać, w dziewczynie czystej i skromnej, najlepiej dziewicy, która byłaby ze mną do końca życia - mówił Czarek Mończyk, kilka tygodni temu w jednym ze swoich ostatnich wywiadów wyemitowanym w programie TVN "Na językach".
Jego marzenie nie spełniło się.
- Ojcem był wspaniałym - troskliwym, czułym, pomocnym, otwartym na nasze potrzeby - podsumowuje pani Malwina. - Zawodowo robił to, co lubił, choć z wykształcenia był elektrykiem. Moim zdaniem nikogo nie skrzywdził. Jego śmierć jest dla nas - bliskich i przyjaciół, smutną niespodzianką.