Mała Inez to owoc związku, w jakim byli Ewelina Taraszkiewicz i Jakub Rzeźniczak sześć lat temu. Wtedy jeszcze oficjalnie jego żoną była modelka Edyta Zając. Para rozwiodła się, ale Rzeźniczak nie związał się z Eweliną Taraszkiewicz, a z modelką Magdaleną Stępień, która urodziła mu synka Oliwiera. Zanim chłopiec przyszedł na świat, Rzeźniczak rozstał się ze Stępień, bo już był w związku z kolejną kobietą, specjalistką PR Pauliną Nowicką.
Piłkarz mieszkający na stałe w Płocku, nie uczestniczył w rozprawie przed warszawskim sądem, bo odbywała się ona w trybie online. Ponieważ była to rozprawa apelacyjna, w sądzie mógł go reprezentować prawnik.
Dlaczego Taraszkiewicz poszła do sądu?
— Jak wiemy, wszystko podrożało. Nawet przedszkole w tej chwili kosztuje 2-2,2 tys. zł. Niestety Inez nie dostała się do państwowego. Stąd i ja wniosłam apelację, przedstawiając faktury. Ojciec dziecka natomiast uważa, że alimenty, które zasądził sąd pierwszej instancji, są za wysokie i wpędzają go w niedostatek. Według jego twierdzeń zmieniono mu umowę z klubem na kwotę 10 tys. zł. i w związku z tym brakuje mu na jego normalne życie — mówiła "Faktowi" Ewelina Taraszkiewicz.
Mama Inez ma doświadczenie w sądzie
Taraszkiewicz jest prawniczką, całkiem nieźle zarabia, ale też świetnie wie, że bardzo często alimenty w sądach zasądza się na minimalnym poziomie i nawet zamożnemu samodzielnemu rodzicowi z tymi kwotami trudno jest łożyć na wszystkie potrzeby dziecka. Czym skończyła się więc rozprawa apelacyjna, o podwyższenie alimentów na rzecz córki Jakuba Rzeźniczaka?
— Rozprawa się odbyła, ale ogłoszenie wyroku nastąpi dopiero po świętach. Po prostu zabrakło na to czasu, ze względu na długie mowy końcowe pełnomocników — mówi "Faktowi" Ewelina Taraszkiewicz. Na finał tej sprawy przyjdzie jeszcze trochę poczekać.
