Cała Sucha aż huczy od plotek. Odkąd prałat Stanisław Bogacz przyznał się do alkoholizmu i spowodowania wypadku samochodowego po pijanemu, mieszkańcy miasta rozmawiają głównie o tym, od kiedy kapłan ukrywał przed nimi swoją chorobę.
- Może pije już od lat? - zastanawiają się ludzie, po czym dodają, że jeśli rzeczywiście tak było, to ksiądz musiał się świetnie maskować. - Nic nie było po nim widać. Zawsze był elegancki i zadbany. Choć z drugiej strony... Od pewnego czasu plotkowano, że na początku grudnia miał wypadek "po pijaku". Początkowo nikt w to nie wierzył. Dziś wiadomo, że to prawda.
List do wiernych
- Ależ nam ksiądz prałat zrobił prezent na święta. Nie ma co... - kręci głową Maria Filas, mieszkanka Suchej Beskidzkiej i parafianka kościoła pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej w której od 10 lat proboszczem jest ksiądz Stanisław Bogacz. - Gdy przyszliśmy do kościoła na pasterkę, samego prałata tam nie było, ale w zamian wysłał do nas list. Odczytali go wikariusze. Ks. Bogacz wyznał w nim, że jest alkoholikiem. Ponoć pił, bo nie mógł sobie poradzić ze smutkiem po śmierci matki. Napisał też, że chce się leczyć i dlatego wyjechał z parafii do ośrodka odwykowego. Mam nadzieje, że wróci. Lubiłam go.
Na plebanii nic nie widzieli
Szczerym wyznaniem prałata poruszeni są nie tylko wierni, ale także współpracownicy księdza. - Trudno mi do teraz uwierzyć, że ksiądz Bogacz pił - mówi ks. Józef Szlaga, jeden z pomocników w parafii NNMP. - Znam go już 11 lat i nigdy nie widziałem, aby się zataczał czy bełkotał. Musiał pić w samotności. Gdybyśmy wiedzieli, że ma problem, to jakoś wspólnie staralibyśmy się mu pomóc. Skoro jednak ksiądz jest na leczeniu, to może wszystko idzie w dobrą stronę i pokona nałóg? Fajnie byłoby też, gdyby wrócił na parafię.
To ostatnie jest bardzo niepewne, można bowiem podejrzewać, że ks. Bogacz na odwyk nie poszedł z własnej woli.
Wypadek na promilach
Wiadomo, że 7 grudnia prałat, jadąc samochodem po alkoholu, spowodował wypadek. W Zembrzycach wjechał do rowu, dachował i mocno się potłukł. Miał 1,9 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Sprawą zajęły się policja i prokuratura. Wieści o nadużywającym księdzu dotarły też do kardynała Dziwisza.
Zaraz po wypadku prałat Suchej został przez krakowską kurię wysłany na leczenie w zamkniętym zakładzie w Warszawie. Ma spędzić tam w sumie 6 tygodni. - Taka decyzja zapadła po tym, jak dotarły do nas informacje o wypadku księdza. Na czas terapii proboszcz został odsunięty od pełnienia urzędu - mówi ks. Robert Nęcek, rzecznik krakowskiej kurii. - Co będzie z nim dalej, czy wróci do parafii, na razie trudno powiedzieć. Zdecyduje o tym kard. Dziwisz.
Gdy prałat zakończy leczenie, czeka go spotkanie z wymiarem sprawiedliwości. Śledczy z Suchej Beskidzkiej rozpoczęli postępowanie w sprawie wypadku z 7 grudnia. - Na razie zostało ono zawieszone do czasu aż duchowny zakończy terapię. Według informacji, jaką otrzymaliśmy, powinno to nastąpić w połowie stycznia 2014 r. - mówi Jerzy Procner, prokurator rejonowy w Suchej.
- Zaraz po wypadku wydaliśmy decyzję o zatrzymaniu jego prawa jazdy. Gdy wróci, usłyszy zarzuty prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu. Grozi za to do dwóch lat więzienia - dodaje prokurator.
Duchowni pili alkohol i jeździli po Małopolsce
Pijanego księdza za kierownicą zatrzymała policja w Zawadzie koło Olkusza w maju 2011 roku. 57-letni duchowny wpadł w ręce drogówki, gdy jechał na spotkanie z dziećmi, które przystąpiły do Pierwszej Komunii. Miał 1,4 promila alkoholu we krwi.
W tym samym miesiącu w Ochotnicy Górnej (pow. nowotarski) 56-letni proboszcz miejscowej parafii popełnił samobójstwo. Duchowny zabił się, bo dwa dni wcześniej spowodował wypadek jadąc swoim autem po pijanemu.
We wrześniu 2012 roku pijany ksiądz spowodował wypadek w Rupniowie w gminie Limanowa. 39-letni duchowny parafii w Nowym Rybiu miał 1,7 promila alkoholu we krwi. Jego subaru forester rozbiło się o betonowy przepust i wylądowało w rowie.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+