Mariusz Nahajewski - kierownik biura powiatowego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Konrad Zieleniecki - członek biura zarządu MPEC, Sebastian Łukaszewicz - doradca w ministerstwie rolnictwa, Marcin Szuczudło - dyrektor biura komunikacji w Polskiej Spółce Gazownictwa oraz Wiktor Dulewicz - prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej.
Czytaj też: Dobra zmiana w MPEC. Radny PiS Konrad Zieleniecki dostał ciepłą posadę
- To nasi podlascy „misiewicze” - nie ma wątpliwości Zbigniew Wojno z białostockich struktur Nowoczesnej. - Podstawą do zajęcia wysokiego stanowiska powinny być kompetencje i doświadczenie. Nie godzimy się, aby przed kompetencjami stawiać polityczne umocowanie.
A według Nowoczesnej, przynajmniej w tych pięciu konkretnych przypadkach, tak właśnie jest. - Wystarczyło być osobą wierną konkretnej partii - mówi Wojno. - Kompetencje w tych przypadkach schodziły na drugi plan.
- Przynależność do PiS nie wyklucza kompetencji w danych dziedzinach - komentuje sytuację Dariusz Piontkowski, poseł z ramienia PiS. - Jednak oczywiste wydaje się, że trzeba mieć też polityczne zaufanie do osób, które zajmują wysokie stanowiska.
Według niego wymiana na dyrektorskich stołkach nie byłaby konieczna, gdyby ci, którzy je zajmują i są związani z innymi partiami, byliby w stanie zawiesić swoje poglądy polityczne i neutralnie pracować na rzecz państwa.
Politycy o akcji #Misiewicze
- W kwestii zatrudniania na stanowiskach w zarządzie lub w radach nadzorczych państwowych spółek czasami włos się na głowie jeżył, gdy słuchało się, kto wszedł do rady nie mając kompetencji do tego - powiedziała Barbara Dolniak z Nowoczesnej. Jej partia rozpoczęła akcję #Misiewicze, która ma zwrócić uwagę na problem kumoterstwa. Nazwa wzięła się od nazwiska zawieszonego rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza. Z Dolniak nie zgodził się Jarosław Sellin z PiS. - Wy odmawiacie mojemu obozowi posiadania ludzi we własnych szeregach z doświadczeniem, ludzi kompetentnych, co nie jest prawdą. My takich ludzi mamy. Doświadczenie Misiewicza jest wystarczające - stwierdził Sellin.
Źródło: TVN24
Zanim Nowoczesna zacznie szukać drzazgi w czyimś oku, niech poszuka belki w swoim, bo to kandydat z ramienia tej partii, pan Truskolaski, miał problem z odpowiedzią na pytanie: gdzie pracuje? - napisał na Facebooku Konrad Zieleniecki.
To odpowiedź na wczorajszy happening Nowoczesnej zorganizowany na Rynku Kościuszki w Białymstoku. Działacze partii Ryszarda Petru wskazali osoby związane z partią rządzącą, które dostały intratną pracę. Wśród tych osób jest Zieleniecki. Bo pracuje w biurze zarządu białostockiej spółki ciepłowniczej MPEC i zarazem jest miejskim radnym PiS. Działacze Nowoczesnej nie mają wątpliwości, że to było głównym kryterium przy obsadzaniu stołka.
- Wcześniej pracował jako specjalista ds. marketingu w rodzinnej firmie. To wystarczyło, by uznać, że jest osobą odpowiedzialną, zna się na energetyce, zna się na zarządzaniu? - pyta Zbigniew Wojno z Nowoczesnej.
- Pan Wojno pomylił zarząd z biurem zarządu - ripostuje Zieleniecki. - Do kompetencji pracowników dowolnych biur zarządu, w dowolnej spółce, należy m.in. organizacja pracy zarządu. Nie wymaga to wiedzy specjalistycznej, z zakresu tego, czym spółka się zajmuje.
Nazwisko Zielenieckiego nie było jedyne, jakie wczoraj padło z ust działacza Nowoczesnej. Partia prowadzi akcję pod hasłem „misiewicze”. Od nazwiska współpracownika ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza. Bartłomiej Misiewicz został odznaczony za zasługi dla obronności kraju, a teraz zdobył miejsce w radzie nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Choć 26-latek nawet nie ma wyższego wykształcenia. To, według polityków opozycji, skrajny przykład rozdawnictwa stołków w PiS.
Podlaski oddział Nowoczesnej wskazuje innych „misiewiczów”: Mariusza Nahajewskiego, Sebastiana Łukaszewicza, Marcina Szczudłę i Wiktora Dulewicza. - Wystarczy być osobą, która popiera daną partię, jest wierna, a kompetencje są na drugim planie - przekonuje Zbigniew Wojno.
Z jego zarzutami nie zgadza się Marcin Szczudło, który zajmuje się komunikacją w Polskiej Spółce Gazownictwa. - Obszarami komunikacji zajmuję się od 2004 roku: prowadziłem własną działalność gospodarczą z tym związaną, pełniłem funkcję rzecznika urzędu marszałkowskiego, byłem pracownikiem biura prasowego, przez dwa lata zajmowałem się tym dla podmiotów prywatnych. Mam kompetencje - przekonuje.
I twierdzi, że stanowiska nie dostał z klucza partyjnego.
- Od dwóch lat nie należę do żadnej partii - mówi. Nie dodaje jednak, że jest radnym z klubu PiS.
Za to Sebastian Łukaszewicz nie kryje, że pracę doradcy w Ministerstwie Rolnictwa dostał dlatego, że służbowo i partyjnie od lat związany jest z Krzysztofem Jurgielem. - Wcześniej pracowałem w jego biurze poselskim, więc to naturalne, że minister dobiera sobie zaufanych współpracowników - mówi. A kompetencje? - Myślę, że przez siedem lat w biurze można zdobyć doświadczenie.
Mariusz Nahajewski (pracuje w ARiMR) zarzutów komentować nie chce. - Nic nie jest niezgodne z prawem - mówi tylko. A Wiktor Dulewicz (prezes w MPEC), odsyła do rzeczniczki prasowej. Ta zaś mówi, że odpowiedzi udzieli za dwa tygodnie.