
Kariera aktorska Tamary Arciuch
Tamara Arciuch od początku kariery zawodowej związana jest z aktorstwem. Ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Krakowie, a na scenie pierwszy raz zagrała w 1997 roku, wcielając się w Helenę w "Panu Jowialskim' Aleksandra Fredry.
Przez lata bardzo aktywnie funkcjonuje na deskach teatralnych, a do tego pojawia się na wielkim ekranie oraz w produkcjach serialowych. To właśnie z tych drugich może ją kojarzyć większość widzów, ponieważ zagrała w kilku pamiętnych i kultowych serialach.
Pierwszym z nich był "Adam i Ewa", gdzie wcieliła się w rolę Moniki Rozdrażewskiej, będąc swego rodzaju czarnym charakterem. Potem pojawiała się na dłużej w "Niani" czy w "Halo Hans!".
Przełomowy w jej karierze zdaje się natomiast być 2010 rok. Wtedy zaczęła się pojawiać na planie dwóch bardzo ważnych dla polskich widzów seriali: "M jak Miłość" oraz "Ojciec Mateusz". W ostatnim czasie z kolei można ją oglądać w serialu "Przyjaciółki".
Aktorka narzeka jednak, że ma coraz większe problemy z otrzymaniem nowych ról. Skąd bierze się problem?
Aktorka dyskryminowana przez wiek
W rozmowie z portalem cozatydzien.tvn.pl Tamara Arciuch wyjawiła, że doświadczyła dyskryminacji w zawodzie. Problemem okazał się być jej zbyt duży wiek.
"Kiedyś brałam udział w castingu, do którego bohaterka miała mieć 45 lat i ja również tyle miałam, a rolę dostała dziewczyna, która miała 37 lat. Serial miał być kręcony dosyć długo, stąd usłyszałam, że producenci się boją, że mogę się zestarzeć do tego momentu, kiedy się zakończy" - wyznała.
Dodała również, że wprost usłyszała w branży, że się zestarzała.
"Oczywiście tego wprost się nie mówi, ale usłyszałam kiedyś, że się zestarzałam, jakby oczekiwano ode mnie, że ten proces mnie ominie" - dodała Arciuch.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
Tamara Arciuch nie korzysta z medycyny estetycznej
Aktorka wyznała również, iż jednym z rozwiązań wydają się być operacje plastyczne, jednakże nie zamierza korzystać z tego typu zabiegów, nawet jeśli ma to negatywnie wpłynąć na jej karierę.
"Nie chcę się na siłę odmładzać, wstrzykiwać sobie w twarz jakichś dziwnych substancji. Oczywiście korzystam z medycyny estetycznej, ale w sposób nieinwazyjny. Nie widzę niczego złego w dbaniu o kondycję skóry, ale nie chcę tego robić w przesadny sposób, żeby siebie nie poznać, bo twarz mam tylko jedną i ją lubię, chcę się zmieniać naturalnie i nie mam zamiaru na siłę ścigać tej młodości" - przyznała Tamara Arciuch.
mm