Działaczki Femen pokazały już, że nie uznają żadnych świętości. Tym razem postanowiły uderzyć w katolików w okresie szczególnie dla nich ważnym.
W pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia jedna z działaczek ruchu zakłóciła uroczystą mszę w katedrze w Kolonii. Josephine Witt wskoczyła na ołtarz, obnażając na oczach wiernych swoje piersi. 20-letnia Niemka na ciele miała wypisane hasło "Jestem Bogiem". Kobieta została szybko spacyfikowana przez ochronę świątyni i oddana w ręce policji, ale jej happening zobaczyły tysiące ludzi uczestniczących w nabożeństwie osobiście oraz za pośrednictwem telewizji.
Akcja "Święta Odwołane" wystartowała jednak kilka dni wcześniej. 19 grudnia na Placu Świętego Piotra w Rzymie pojawiła się liderka Femen Inna Szewczenko, wykrzykując hasło "Jezus został abortowany". - Kościół nie daje nam spokoju, więc my także nie damy im spokoju - ogłosiła Ukrainka.
Następnego dnia doszło do profanacji w kościele Świętej Magdaleny w Paryżu. Półnaga Éloïse wtargnęła do świątyni, a następnie dokonała symbolicznej "aborcji" Jezusa - przed ołtarzem ułożyła kawałek cielęcej wątroby, mający wyobrażać płód. Później oddała mocz na schodach ołtarza i opuściła kościół. Na nagich piersiach miała napis "Dziwka nr 344" (odwołanie do Manifestu 343 Simone de Beauvoir z 1971 roku; 343 kobiety ogłaszały publicznie, że poddały się zabiegowi aborcji i domagały się depenalizacji tego czynu - red.).
23 grudnia podobny happening miał miejsce przed kościołem San Miguel y San Benito w Madrycie. Działaczki hiszpańskiego oddziału Femen przeprowadziły symboliczne usunięcie płodu, protestując pod hasłami "Święta Odwołane" oraz "Nieograniczona aborcja".
Wszystko wskazuje na to, że to dopiero początek wojny Femen z Kościołem katolickim. Podobnych profanacji będzie zapewne w najbliższym czasie znacznie więcej.