Kilkanaście tysięcy żołnierzy, prawie 150 jednostek wojskowych, w tym czołgi i działa samobieżne. Na Placu Czerwonym w Moskwie odbyła się tradycyjna defilada z okazji Dnia Zwycięstwa.
Największe zainteresowanie wzbudziły nowoczesne wyrzutnie rakietowe S-400, na których zakup zgodziła się niedawno Turcja. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że armia tego kraju jest drugą siłą w Pakcie Północnoatlantyckim. Ten krok Ankary wywołał wściekłość Waszyngtonu. Pokazano też samochody terenowe Tigr oraz transportery opancerzone BTR-82A. Nowością były AK-12, najnowszy rodzaj karabinków automatycznych.
Defiladę przyjmował rosyjski minister obrony Rosji Siergiej Szojgu, przyjaciel prezydenta Władimira Putina. Pojawił się w limuzynie aurus senat, który zastąpił samochody marki ZiŁ, pamiętające jeszcze minioną epokę. Podobnym autem porusza się też Putin, który obserwował pokaz na trybunie honorowej. W tym roku nieobecni byli jednak jako goście zagraniczni przywódcy. Odnotowano za to udział byłego prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa oraz amerykańskiego aktora Stevena Seagala.
W ostrych słowach prezydent Putin mówił o tym, że w wielu krajach wypacza się wydarzenia II wojny światowej, a docenia się tych, którzy, jak to określił "przysługiwali nazistom". Prezydent podkreślił, że to jego kraj wyzwolił wiele narodów spod jarzma hitlerowskiego, a Rosja będzie współpracować z tymi siłami, które walczą z terroryzmem i nawrotem nazizmu. Dostało się też Ameryce za tworzenie systemu obrony, którym ma chronić tylko Stany Zjednoczone.
Dzień Zwycięstwa jest w Rosji jednym z najważniejszych świąt. Po defiladzie odbywały się odczyty, akademie oraz spotkania z weteranami II wojny światowej.
POLECAMY:
