Efekt motyla w światowych finansach. Zawsze ktoś za to płaci

Liliana Sonik
Jedno bankructwo wywołać może serię potężnych tąpnięć. I zawsze ktoś za to płaci.

Gdyby jakiś czas temu ktoś mi powiedział, że będę się martwić o niemieckie banki, pomyślałabym, że coś z nim nie tak. Niemieckie banki były stateczne, przewidywalne i nieprzyzwoicie bogate. Zresztą los żadnego banku z osobna i wszystkich razem nie figurował na liście moich trosk. Ale czasy się zmieniają.

Kryzys 2008 roku pokazał, że bankructwo banku z innego kontynentu może spowodować spadek wartości złotówki o 38 proc.. Kiedy upadł Lehman Brothers okazało się, że Ameryce i światu grozi efekt domina. Uznano wtedy, że istnieją banki „za duże żeby upaść” i rządy musiały je dofinansować z pieniędzy podatników. Właśnie wtedy zachwiał się Commerzbank a niemiecki rząd ratował go 8 miliardami euro.

W globalnej wiosce skrajna chciwość bankierów uwiła sobie gniazdko, a wirtualne operacje finansowe odkleiły się od realnej gospodarki. Innymi słowy, największe zyski przynosi sprzedawanie marzeń, ale gdy rzeczywistość upomni się o swoje, ktoś za straty musi zapłacić.

Problem pojawił się za Oceanem i był tak spektakularny, że o jego konsekwencjach w Europie szybko zapomnieliśmy. A przecież i tutaj firmy plajtowały, tysiące ludzi traciło pracę, realna gospodarka wyhamowała, Islandia o mało nie zbankrutowała… W tym czasie szefowie banków odpowiedzialnych za katastrofę wypłacali sobie milionowe odprawy, co wzburzyło amerykańskich kongresmenów. Co z tego oburzenia miał polski właściciel upadającej firmy, która wpadła w tarapaty bo traciła zamówienia? Mógł sobie co najwyżej pójść do kina na „Chciwość” z Jeremym Ironsem.

A gdyby to miało się powtórzyć tuż obok nas? Bo wśród 29 banków o systemowym znaczeniu dla świata sen z oczu analityków spędzają teraz banki europejskie. Zwłaszcza Deutsche Bank. Od 2011 roku stracił na niefortunnych operacjach 6 miliardów euro, a dodatkowe 14 wyniosły kary nałożone przez sądy różnych krajów za dziwne operacje z praniem brudnych rosyjskich pieniędzy w tle. To nie przelewki.

Niepokój jest tak duży, że niemiecki minister finansów chciał ratować Deutsche Bank poprzez fuzję z Commerzbank. Do połączenia jednak nie doszło. Wcale nie dlatego, że - jak oceniła Lisa Paus z komisji Finansów Bundestagu - „z dwu tonących nie zrobi się jednego Olimpijczyka”. Przestraszono się zapowiadanych protestów związkowców obawiających się redukcji zatrudnienia. W Deutsche Banku pracuje 91 tysięcy ludzi, a w Commerzbanku 49.

Nerwowość przekroczyła granice. L’Express ujawnił, że francuscy deputowani zamówili sporządzenie specjalnego raportu. Według tygodnika rezultat „mrozi krew w żyłach”, bo wartość produktów finansowych wysokiego ryzyka w Deutsche Bank wynosić ma 60 tysięcy miliardów dolarów. Czyli 17 razy więcej, niż PKB Niemiec.

Światowy system finansowy jest dziś wyjątkowo podatny na efekt motyla. Jedno bankructwo wywołać może serię potężnych tąpnięć. I zawsze ktoś za to płaci. Najczęściej nie ci, którzy zawinili. Nasza gospodarka jest tak silnie spleciona z niemiecką, że nie pozostaje nam nic innego, jak trzymać kciuki za niemieckie banki.

WIDEO: "Powszechny obowiązek zgłaszania takich przypadków". Watykan ogłasza nowe wytyczne do walki z pedofilią w kościele

Źródło: Associated Press/x-news

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
ŻEBY BANDYCI MIELI SETKI MILIONÓW TON KASY I CAŁĄ WŁADZĘ MUSI TRWAĆ DEMOKRACJA KAPITALISTYCZNA. NALEŻY JEJ BRONIĆ WSZELKIMI METODAMI. A BRONIĄ JEJ Z CAŁYCH SIŁ NARODY WOLNEGO ŚWIATA PRZESTRASZONE WIZJĄ KOMUNISTYCZNEJ WSPÓLNEJ WŁASNOŚCI. ODDAJĄ WSZYSTKO CO WYPRACUJĄ SWOIM IDOLOM BY BRONILI ICH PRZED KLASOWYM ZRÓWNANIEM.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl