Gorączka Zachodniego Nilu w Polsce nikogo nie powinna dziwić. Eksperci wyjaśniają, że zagrożeń jest więcej. Chorób tropikalnych przybywa

Aleksandra Łabędź
Szpital im. Żeromskiego w Krakowie
Szpital im. Żeromskiego w Krakowie Joanna Urbaniec
W ostatnich tygodniach w całej Polsce potwierdzono dwa przypadki zakażenia gorączką zachodniego Nilu - obydwa w Małopolsce. Jeden z pacjentów zaraził się nie opuszczając kraju, drugi z kolei wrócił z zagranicznych wakacji. Ekspert z zakresu wirusologii, prof. Krzysztof Pyrć tłumaczy, że tego typu choroba w Polsce nie jest niczym dziwnym: "Od wielu lat mówię o tym, że zmienia się klimat i tego typu zagrożenia prędzej czy później będą się pojawiać w naszej strefie klimatycznej". Krakowscy lekarze również są tego samego zdania. Egzotyczne choroby, które jeszcze do niedawna pojawiały się wyłącznie w odległych krajach, w przyszłości dotrą również do Polski.

Gorączka zachodniego Nilu w Polsce nikogo nie powinna dziwić

Profesor Krzysztof Pyrć, prezes elekt Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, a także znany wirusolog z Krakowa mówi, że nikogo nie powinien dziwić fakt, że jedna z osób zaraziła się gorączką zachodniego Nilu poza granicami kraju, a druga osoba zaraziła w Polsce.

- Oznacza to ni mniej, ni więcej, że mamy również w Polsce komary, które przenoszą wirus zachodniego Nilu i mamy sam patogen u ptaków. Nie jest to nic dziwnego, ponieważ już od wielu lat pojawiał się on w krajach ościennych. Sugerowałabym nawet, że nie są to pierwsze przypadki gorączki zachodniego Nilu w Polsce, tylko po prostu wcześniejszych nie znaleźliśmy - tłumaczy.

Czy może to w takim wypadku oznaczać, że wirusem zarażamy się od dawna i przechodzimy go bezobjawowo?

- Nie. Możemy natomiast powiedzieć, że jest to nowe zagrożenie, które pojawia się powoli w naszym kraju i na razie tych przypadków jest niewiele. W większości przypadków zakażenie nie zagraża naszemu życiu, jednak niestety u niektórych osób może rozwinąć się ciężka postać, zapalenie mózgu i może to prowadzić do śmierci. Pamiętajmy jednak że nie jest to choroba typu - ebola - która ma śmiertelność bliską kilkudziesięciu procent - wyjaśnia prof. Pyrć.

"To problem, o którym mówię od wielu lat"

Krakowski wirusolog podkreśla także: "Od wielu lat mówię o tym, że zmienia się klimat i tego typu zagrożenia prędzej czy później będą się pojawiać w naszej strefie klimatycznej. Musimy się do tego typu zagrożeń przygotować. Uważam, że po pierwsze to Ministerstwo Zdrowia powinno zacząć o tym poważnie myśleć i w porozumieniu z lekarzami przygotować procedury postępowania dla lekarzy, jednostek i pacjentów. Oczywiście informacja powinna być dostępna dla wszystkich, trzeba zwiększyć świadomość, bo tylko w ten sposób będziemy się w stanie obronić. Bardzo się zresztą cieszę, że informacja o wykryciu zakażenia została otwarcie podana do wiadomości publicznej".

Zagrożeń może być więcej

Prof. Pyrć podkreśla, że poniekąd na własne życzenie przyczyniliśmy się do tego, że w naszym kraju pojawiają się nowe wirusy: "Człowiek zmienia klimat przez swoje działania. Od wielu lat mówi się o podnoszącym się poziomie oceanów, ale zapomina się o bliższych nam zagrożeniach, które już teraz się realizują. Zmiana klimatu jest równoznaczna z pojawianiem się nowych zagrożeń. Wraz z kolejnymi zmianami, niestety będziemy mieli do czynienia z kolejnymi zagrożeniami".

Wirusolog wymienia również inne zagrożenia, z którymi niedługo w Polsce możemy się spotkać: "Nie tyle mam obawy, ale pewność, że w przyszłości w Polsce będą się pojawiać również inne choroby, których dotychczas nie było. Tę listę może otworzyć denga - czyli kuzynka wirusa odkleszczowego zapalenia mózgu, gorączka krymsko-kongijska - przenoszona przez kleszcze, a pierwsze większe ogniska legionellozy mieliśmy już w ubiegłym roku w okolicy Rzeszowa".

Póki co, to przypadki importowane

- Problem chorób wektorowych (przenoszone i z człowieka na człowieka z udziałem stawonogów- najczęściej komary lub kleszcze) aktualnie globalnie najczęściej występujących jak denga czy malaria (która występowała w Polsce do lat 60 tych XX wieku, a ostatnia epidemia wystąpiła w końcu lat 50 tych) wraca w ostatnich latach w naszym kraju z coraz większym nasileniem - mimo iż są to jak na razie również przypadki importowane, należy pamiętać że zmiana warunków klimatycznych będzie potencjalnie sprzyjać introdukcji w naszym kraju dengi oraz reintrodukcji malarii, gdyż gatunki wektorów (komarów) koniecznych do transmisji tych chorób są nadal u nas obecne. Nasz szpital posiada aktualnie możliwości diagnozowania tych chorób u hospitalizowanych pacjentów (w ramach umów z laboratoriami zewnętrznymi), czynimy również starania o rozwinięcie odpowiedniej diagnostyki we własnym zakładzie diagnostyki, planujemy również pozyskanie testów do stosowania przesiewowego - z możliwością szybkiej diagnostyki pacjentów np. w SOR czy POZ - tłumaczy lek. Maciej Leśniak, z-ca ordynatora Klinicznego Oddziału Chorób Wewnętrznych, Zakaźnych i Alergologii 5 Wojskowego Szpitala Klinicznego.

Lekarz wyjaśnia również: "Występujące aktualnie globalnie zmiany klimatu oraz klęska żywiołowa, która dotknęła w tym roku nasz kraj, są czynnikami które mogą przyczynić się w najbliższym czasie do gwałtownego narastania transmisji chorób wektorowych, głównie przenoszonych przez komary - których gatunki zdolne do przenoszenia m.in. dengi i malarii - są w naszym kraju obecne. W tym komar tygrysi zdolny również do przenoszenia poza innymi wirusami m.in. wirusa żółtej gorączki".

Jeden z pacjentów przebywał w krakowskim szpitalu

Pacjent, który z objawami zakażenia wrócił z zagranicznych wakacji, trafił do krakowskiego szpitala im. Stefana Żeromskiego, gdzie odbył hospitalizację.

- Pacjent, który do nas trafił, wrócił z wakacji w Egipcie. W trakcie diagnozowania wykluczyliśmy "tutejsze" przyczyny zapalenia mózgu, czyli np. odkleszczowe zapalenie mózgu, boreliozę itd. Wszystkie patogeny w tym wypadku były ujemne. Z racji tego, że pacjent wrócił z Egiptu mieliśmy podejrzenie, że może on mieć gorączkę zachodniego Nilu, dlatego wykonaliśmy badanie w tym kierunku i otrzymaliśmy wynik potwierdzający. Kilka dni temu pacjent został wypisany do domu - mówi nam dr n. med. Lidia Stopyra, lekarz kierujący Oddziałem Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w szpitalu im. Żeromskiego w Krakowie.

Dodaje również, że bardzo ważne jest by przede wszystkim zachować spokój i zdrowy rozsądek: "To są pojedyncze zachorowania. Do 15 października br. w Polsce stwierdzono 2 przypadki zachorowania. Teraz wiemy o kolejnych dwóch, lecz dopiero w najbliższych dniach pojawi się kolejny raport PZH i wtedy dowiemy się, ile tych przypadków faktycznie jest. Mimo wszystko, chcę zwrócić uwagę, że to są pojedyncze przypadki. To nie jest żadna nadzwyczajna sytuacja. W tym roku hospitalizowaliśmy około 20 dzieci z różnymi chorobami tropikalnymi po powrocie z Afryki, Azji" - tłumaczy.

- Musimy się liczyć z tym, że klimat się ociepla i z różnymi wirusami będziemy mieć do czynienia. Nasz pacjent zaraził się w Egipcie i jest to normalna sytuacja. Jeżeli będzie tak, że komary przenoszące konkretne choroby w naszym klimacie będą w stanie przetrwać zimę, bo tak bardzo ociepli się klimat, wówczas będziemy mieć rodzime zakażenia, czyli ktoś kto nigdy nie wyjeżdżał, może zostać ukłuty przez komara i zachorować. Póki co jesteśmy jeszcze od tego daleko, jednak musimy mieć pewne zagrożenia na uwadze i się na nie przygotować - dodaje dr Stopyra.

Czym jest gorączka zachodniego Nilu?

Jak tłumaczy Główny Inspektorat Sanitarny, Gorączka Zachodniego Nilu (ang. WNF-West Nile fever) jest odzwierzęcą chorobą wirusową. Rezerwuarem zarazka są ptaki.

- Człowiek i inne zwierzęta (ssaki) zakażają się poprzez ukąszenie komarów. W wyjątkowych sytuacjach źródłem zakażenia dla człowieka mogą być krew lub tkanki pochodzące od zakażonego człowieka - wyjaśnia GIS.

Jakie są objawy tej choroby?

- W przypadku zakażenia objawowego, gdy nie doszło do zajęcia układu nerwowego, występują takie objawy jak: gorączka, uczucie zmęczenia, bóle głowy, osłabienie mięśniowe, kłopoty z koncentracją. Pomiędzy 5 a 12 dniem od wystąpienia pierwszych objawów może pojawić się wysypka grudkowa. W postaci inwazyjnej, gdy dochodzi do zajęcia układu nerwowego, u chorego występuje gorączka oraz co najmniej jeden z takich objawów jak: ostre zaburzenia świadomości, zaburzenia czucia i odruchów, drgawki, sztywność karku - wylicza GIS.

Główną metodą zapobiegania jest zmniejszenie narażenia na ukąszenia komarów.

Sytuacja jest monitorowana. Szpital wojskowy rozbudowuje oddział zakaźny

- Monitorujemy sytuację. Także dlatego, że jako szpital wojskowy służymy pomocą żołnierzom działającym w różnych strefach klimatycznych. Stąd nasze plany rozbudowania oddziału zakaźnego, który dziś jest tylko częścią Klinicznego Oddziału Chorób Wewnętrznych, Zakaźnych i Alergologii, co w pierwszej kolejności będzie się wiązało z kolejnym rozszerzeniem naszych możliwości diagnostycznych, które i tak już są bardzo wysokie, a co ważne, laboratorium szpitala wojskowego pracuje 7 dni w tygodniu, praktycznie non-stop – mówi płk Marian Król, z-ca dyrektora ds. medycznych 5 Wojskowego Szpitala Klinicznego w Krakowie. "Zwłaszcza, że patrząc na zmiany klimatyczne, a także liczbę osób wyjeżdżających do ciepłych krajów choroby takie jak gorączka Zachodniego Nilu, która właśnie została zdiagnozowana w Polsce, w Krakowie, mogą w przyszłości stać się naszą codziennością" - dodaje.

Płk Marian Król wyjaśnia również: "Dynamiczny rozwój 5 Wojskowego Szpitala Klinicznego w Krakowie, jaki obserwujemy w tej chwili nie wynika tylko z tego, że przez lata placówka była niedofinansowana. Przede wszystkim wynika on z potrzeb naszych pacjentów, których mamy coraz więcej. Stąd budowa nowoczesnego budynku szpitala z 9 salami operacyjnymi, w tym jedną hybrydową z angiografem, stąd inwestycje w nowoczesny sprzęt i stąd wreszcie program chirurgii wspomaganej robotem, który powoli rusza przy Wrocławskiej".

Kiedy zakaz trzymania psów na łańcuchach?

od 7 lat
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl