Problem w tym, że to jest przestępstwo i to zagrożone bardzo wysoką karą. Za przetapianie miedziaków można pójść za kratki od 5 do nawet 25 lat więzienia. Słowem - zdecydowanie nie warto ryzykować łatwego zarobku.
Przepisy nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Zgodnie z prawem tylko prezes NBP może wycofywać z obiegu określone znaki pieniężne. Z podobnego prawa skorzystali m.in. Czesi i Rosjanie. U tych pierwszych już w 2003 roku wycofano najmniejsze monety: 10- i 20-halerzówki. Ich utrzymanie w obiegu było po prostu zbyt drogie. A tak naprawdę w Czechach trudno oczekiwać w sklepie reszty nawet w postaci 50 halerzy.
Niedawno podobną decyzję podjął także Centralny Bank Rosji. Zaprzestał produkcji monet o nominale jednej kopiejki. Z kolei w Kanadzie nie bije się już jednocentówek. Przemówił argument, że produkcja jednej monety kosztowała 1,5 centa.
U nas pierwsze zakusy na groszówki pojawiały się już kilka lat temu. O przymiarkach do zaprzestania wybijania groszówek wspominał m.in. były prezes NBP Sławomir Skrzypek. Zdecydowano się jednak do nich dopłacać ze względów społecznych.
Jaki byłby efekt wycofania bilonu o najniższych nominałach? Wzrost cen. Zostałyby po prostu zaokrąglone. Oczywiście w górę, o 1-3 grosze. Niby niewiele, ale w skali roku zrobiłaby się z tego jednak konkretna kwota wyrwana z naszych portfeli - kilkadziesiąt złotych rocznie dla każdej rodziny.
Wyjściem z sytuacji może być zmiana na tańszy metal, z którego bite są monety. Mosiądz manganowy mógłby na przykład zostać zastąpiony przez aluminium.
Grosikowe absurdy tylko w Polsce
Chcesz kupić rano bułkę lub bilet mając jedynie banknot stuzłotowy w portfelu? Zapomnij.
Wybierając się rano około godziny 8 do pracy miałam w torebce jedynie sto złotych. Banknot o takim nominale wydał mi bankomat. Pierwszą trudność napotkałam już w sklepie spożywczym w katowickiej Galerii Skarbek usiłując kupić bułkę. Miła pani ekspedientka pomimo wielkich chęci nie była w stanie wydać mi reszty. Efekt był taki, że zostałam bez śniadania. Drugim podejściem był - również katowicki - kiosk Ruchu. Poprosiłam jednorazowy, ulgowy bilet podając jednocześnie nieszczęsne sto złotych. Pani w kiosku spojrzała na mnie z naganą, po czym zapytała, czy rzeczywiście myślę, że o tej godzinie będzie mogła wydać mi resztę. I to jeszcze taką drobną. Biletu nie kupiłam. No i jak w takiej sytuacji miałam dojechać do pracy? Takie absurdy tylko w Polsce.
Co ciekawe, w innych europejskich krajach - mając przy sobie banknot o nominale sto euro - nie napotkamy podobnych problemów. A u nas? Kolejny problem to płatność kartą. Większość polskich sklepów akceptuje taką transakcję tylko wtedy, gdy wartość naszego zakupu przekroczy 10 zł. Jak się okazuje, zależne jest to tylko od woli sprzedawców, którzy na tego typu interesie zarabiają od 1 do nawet 4 proc. od wydanej przez nas kwoty. Oczywiście zagranicą jest inaczej. Kartą możemy bowiem zapłacić już nawet od 1 euro.
* TO MUSISZ ZOBACZYĆ:
MATURA 2012 - ZOBACZ CZEGO SIĘ SPODZIEWAĆ, SPRAWDŹ ARKUSZE i ODPOWIEDZI. PRZECZYTAJ O PRZECIEKACH
* WEŹ UDZIAŁ W PLEBISCYTACH:
NAJLEPSZY NAUCZYCIEL 2012
CHUDNIESZ - WYGRYWASZ ZDROWIE
NAJSYMPATYCZNIEJSZY ZWIERZAK ŚLĄSKIEGO ZOO
* BUDYNEK JAK TITANIC? JEDNA Z NAJWIĘKSZYCH ZABRZAŃSKICH TAJEMNIC ODKRYTA [ZDJĘCIA + FILM]
* OSTATNI CASTING MISS ZAGŁĘBIA 2012 [ZOBACZ ZDJĘCIA!]
