O tym, że zgnilec amerykański dotarł do Rzeszowa i sąsiednich miejscowości poinformowała we wtorek Beata Sander z kancelarii prezydenta Rzeszowa.
- Tablice ostrzegają przed chorobą pszczół, która nie jest groźna dla ludzi, ani innych zwierząt - przekazała Sander.
Za obszar zapowietrzony zgnilcem amerykańskim pszczół uznano pięć podrzeszowskich miejscowości:
- Malawę,
- Krasne,
- Kielnarową,
- Tyczyn,
- Chmielnik.
W samym Rzeszowie dotyczy to kilkunastu osiedli:
- Budziwój,
- Białą,
- Matysówkę,
- Zwięczycę,
- Drabiniankę,
- Zalesie,
- Słocinę,
- Zawiszy Czarnego,
- Dąbrowskiego,
- Staroniwę,
- Piastów,
- Grota-Roweckiego,
- Nowe Miasto,
- Paderewskiego,
- Kmity,
- Pułaskiego,
- Śródmieście,
- Mieszka I,
- Wilkowyję,
- F. Kotuli,
- Krakowską – Południe,
- Kr. Augusta,
- 1000-lecia,
- Wł. Andersa,
- Pobitno,
- Baranówkę,
- Staromieście,
- Załęże.
- I to właśnie ten teren zostanie oznakowany tablicami zgodnie z rozporządzeniem powiatowego lekarza weterynarii w Rzeszowie - wyjaśniła Beata Sander.

Znak jest informacją dla pszczelarzy, że na wyznaczony teren nie można wwozić ani wywozić stamtąd pszczół, czerwia, pni pszczelich, produktów pszczelich oraz sprzętu i narzędzi używanych do pracy w pasiece, przez które przenosi się choroba. Zabronione jest również organizowanie wystaw i targów z udziałem pszczół.
Wojewódzki Inspektor Weterynaryjny ds. zdrowia i ochrony zwierząt lek. wet. Piotr Dębski zwrócił uwagę, że zgnilec amerykański występuje nie tylko w ulach na terenie Rzeszowa i okolic.
- Nie ma jednego ogniska choroby, problem dotyczy większości powiatów województwa podkarpackiego. Co więcej, choroba występuje nie tylko w kraju, ale i w Unii Europejskiej - przekazał w rozmowie z PAP lek. wet. Piotr Dębski.
Zgnilec amerykański jest chorobą bakteryjną i wysoce zaraźliwą. Atakuje larwy pszczół, tzw. czerwie.
- Najwięcej ognisk odnotowywanych jest pod koniec lata i na początku jesieni. Bakterie zgnilca mogą przenosić same pszczoły, ale do ula mogą się też dostać przez miód, wosk, sprzęt pszczelarski, a nawet przez ubranie pszczelarza - tłumaczy wojewódzki inspektor weterynaryjny.

Choroba jest trudna do zwalczenia, dlatego potrzebna jest szybka interwencja.
- Najważniejsze jest postępowanie kompleksowe polegające na łączeniu zabiegów hodowlano-sanitarnych z leczniczymi. To może być przesiedlenie pszczół do czystych uli, głodówka, czy zniszczenie zarazków - dodał lek. wet. Piotr Dębski.
Każda pasieka powinna być zarejestrowana u powiatowego lekarza weterynarii. Pszczelarze amatorzy zazwyczaj tego nie robią, z tego powodu nie mogą liczyć na odszkodowanie z tytułu poniesionych strat.
Znaki informujące o "obszarze zapowietrzonym" ustawiane są na co najmniej sześć tygodni. Usuwane są, gdy kolejne kontrole nie potwierdzą występowania nowych ognisk choroby.
Źródło:
