Pierwszy set można uznać za wyrównany. Z tym że Włosi powiększali swoją przewagę przez przecięta skuteczność Polaków w ataku. Parę akcji po drugiej przerwie technicznej wydawało się, że Biało-Czerwoni doprowadzą do wyrównania. Głównie dzięki dobrej grze naszych środkowy, Jakuba Kochanowskiego i Karola Kłosa. Zwłaszcza ten pierwszy miał wyjątkową serię, gdy akcja po akcji dobrze serwował i bronił (niestety, zabrakło ataku). Lepsi okazali się jednak gospodarzy turnieju w Mediolanie. Przede wszystkim za sprawą bardzo dobrze grającemu rozgrywającemu Simone Giannellemu.
W drugiej partii wszystko w miarę układało się po myśli drużyny Vitala Heynena, który kolejny raz w ten weekend (i jak w każdym meczów w poprzednie weekendy) wystawił inny skład. Ale do zdobycia 17. punktu. W kolejnych akcjach problemy, by dobrze rozegrać miał Grzegorz Łomacz. W ataku mylili się Aleksander Śliwka, Bartosz Bednorz i Maciej Muzaj. W efekcie w jednym ustawieniu (i przy zagrywce Giannellego) Polacy stracili aż siedem punktów i przegrywali 17:21. Kolejne akcje... padły jednak łupem Biało-Czerwonych. Przy zagrywce Śliwki doprowadzili do prowadzenia 24:21, a seta wygrali do 22.
Co nie udało się w pierwszym secie, powiodło się w trzecim. Wprawdzie od jego początku prowadzili gospodarze, siejąc spustoszenie w grze Polaków zwłaszcza bardzo dobrą zagrywką, ale za sprawą dobrego serwisu Kochanowskiego i bloków Kłosa Biało-Czerwoni wyrównali przy stanie 20:20. Inna sprawa, że Polacy grali środkiem rzadko, a jeśli już to w większości przypadków bez pozytywnego skutku. Partię przegrali do 23. Trochę przez własne gapiostwo, trochę przez znów błyskotliwego Giannellego. 21-letni rozgrywający po trzech setach miał zdobytych siedem punktów, z czego pięć w ataku!
Kolejny set, jak drugi, rozpoczął się po myśli Biało-Czerwonych. Prowadzili już 8:3. Kilka minut później był już jednak remis 9:9. Na szczęście w kolejnych akcjach ekipa Heynena otrząsnęła się z marazmu. Dużo dało wprowadzenie na rozegranie Marcina Komendy w miejsce Łomacza. Ponownie Polacy odzyskali prowadzenie i mimo wielu błędów własnych (których nie zabrakło też u Włochów) nie oddali go do końca seta. Heynen już po pierwszym, pięciosetowym meczu z Argentyną stwierdził, że chciałby rozegrać jeszcze dziesięć setów. Plan mu się udał.
Poznaj kadrę reprezentacji Polski siatkarek na Ligę Narodów ...
Po wygranych tie-breakach z Argentyną i Serbią Polacy byli zaprawieni w bojach. I co ważne, w sytuacyjnych akcjach, w przeciwieństwie do poprzednich setów, zachowywali zimną krew. Podobnie było w momentach decydujących, gdy w ataku punktował Muzaj, sprytnie kiwał Śliwka, a do spółki z Kochanowskim grali skutecznie w bloku. Tyle że w niedzielnym meczu nic nie mogło być jak należy. Choć Polacy prowadzili już 13:9 to doprowadzili do tego, że Włosi mieli piłkę meczową. Ostatecznie tie-breaka, którego gra się do 15, Biało-Czerwoni wygrali na przewagi do 23!
Dzięki wygranej Polacy zrównali się liczbą zwycięstw, kluczową dla kolejności w tabeli, z Włochami. Są jednak za nimi, zajmując szóste miejsce, bo mają mniej punktów (21, a niedzielny rywal 25).
Ostatnie turnieje Ligi Narodów w fazie zasadniczej odbędą się w najbliższy weekend. Biało-Czerwoni zagrają w Lipsku z Niemcami, Portugalią i Japonią. Wszyscy rywale są niżej notowani. W każdym starciu to ekipa Heynena będzie zdecydowanym faworytem.
- Krótka historia stadionów Wisły Kraków [ZDJĘCIA]
- Najpiękniejsze piłkarki świata [ZDJĘCIA]
- Myśliwy w Cracovii. Krwawe hobby nowego piłkarza "Pasów"
- W Wiśle kariery nie zrobił. Daleko stąd został legendą!
- Wisła Kraków. Kadra na wiosnę 2020. Piłkarze "Białej Gwiazdy" w ekstraklasie [luty 2020]
- Krakowianka łamie prawa grawitacji i... podbija internet
