- Nawet jeżeli Dorian dotrze do Polski, to już oczywiście nie jako huragan, a zwykły niż - tłumaczy dr Marek Błaś. A to oznacza nic innego jak wzrost zachmurzenia, możliwość wystąpienia opadów oraz pojawienie się umiarkowanego wiatru, maksymalnie do 60 km/h.
Zdecydowana większość poprzednich cyklonów tropikalnych zanikała, przemieszczając się nad Oceanem Atlantyckim w umiarkowanych szerokościach geograficznych. Te, które dotarły nad Europę pojawiały się najczęściej nad Wielką Brytanią i Skandynawią.
Huragan Dorian dotarł na Bahamy w niedzielę i spowodował poważne zniszczenia. Zginęło wówczas 20 osób. Wiatr wiał wtedy z prędkością 290 km/h. Huragan to bardzo silny wiatr, osiągający prędkość większą niż 33 m/s (ok. 130 km/h) i mający siłę nie mniejszą niż 12 stopni w skali Beauforta.
W najbliższych dniach Dorian skieruje się na północny wschód, zagrażając stanom wschodniego wybrzeża USA. W czwartek, piątek i sobotę skutki huraganu będą odczuwały Filadelfia, Nowy Jork i Boston.
