Film ten y wywołał identyczną dyskusję ortograficzną: dlaczego baśniowa kraina Narnia przyjmuje w zależnych przypadkach gramatycznych postać z dwoma "i" na końcu?
Odpowiedź może być tylko jedna: w mianowniku obowiązuje wymowa "cukińja", "Narńja" - tak jak "Dańja", "mańja", "Tos-kańja" itp. Taka bowiem realizacja fonetyczna nazw własnych i wyrazów pospolitych zapisanych jako Dania, mania, Kalifornia, Toskania, podtrzymana w dopełniaczu, celowniku i miejscowniku, bo przecież mówimy "Dańji", "mańji", "Toskańji", znajduje odzwierciedlenie w zapisach z dwoma "i" na końcu: Danii, manii, Toskanii.
Co innego z wyrazami takimi, jak np. dynia czy bania, rzeźnia, łania, Mania (Kowalska), Gdynia. Ponieważ wygłosem wszystkich tych słów jest sylaba wymawiana jako "-ńa" (a nie "-ńja"), w przypadkach zależnych obowiązuje wymowa i pisownia "-ni" - z jednym "i": dyni, bani, rzeźni, łani, Mani, Gdyni.
Doskonale widać różnicę w wymowie "i" - co za tym idzie - w pisowni imienia żeńskiego Eugenia i jego zdrobnienia Genia. Pierwsza z tych form wymawiana jest "Eugeńja", "Eugeńji", stąd w dopełniaczu, celowniku i miejscowniku obowiązujący zapis Eugenii. Co innego z Genią. W mianowniku ma ona brzmienie "Gieńa", dlatego w przypadkach zależnych mówimy "Gieni". Ale tak jak w piśmie nie jest to "Gienia", lecz Genia, tak i w przypadkach za-leżnych obowiązuje zapis Geni.
Pisownia innych wygłosowych grup ze spółgłoskami wargowymi miękkimi, takimi jak "-mia" czy "-wia", jest bardziej skomplikowana, bo tu wymowa w mianowniku nie przychodzi z pomocą. Po prostu trzeba zapamiętać, że takie słowa, jak np. ziemia, rękojmia, Rumia, Lubomia, Karwia, mają w przypadkach zależnych jedno "i" na końcu, a takie jak armia, epidemia, anemia, Liwia, Warmia, Sylwia, szałwia, Mołdawia - dwa "i".
Ponieważ szerzy się wymowa typu "-mja", "-wja" - z wyraźną głoską "j" - coraz więcej osób ma ochotę wszystkie przytoczone wyżej słowa pisać z dwoma "i" na końcu. Wydawać by się mogło, że tak często używana forma jak "ziemi" powinna być odporna na uchybienia ortograficzne, ale nawet ona bywa zapisywana, i to w mediach, z dwoma "i" na końcu, co - oczywiście - jest rażącym błędem, będącym skutkiem właśnie wymowy "-mja" w pierwszym przypadku.