Tomasz Repeta: Lubię pytać o początki, bo często są one całkowicie niewinne, albo po prostu zaskakujące. Jak zaczęła się Twoja przygoda z roślinami?
Remigiusz Dorawa: Wszystko zaczęło się trzy lata temu od niewielkiego skrzydłokwiatu z marketu. Chciałem mieć zielony akcent we wnętrzu. Do tego pomysłu podchodziłem bez większego zaangażowania. Mówiłem wówczas: Kto to będzie podlewał?
Chyba szybko zmieniłeś zdanie...
Tak, zdecydowanie. Dziś już mam dżunglę. Mało tego. Planuję nawet zmienić układ i funkcje mieszkania, aby otworzyć przestrzeń i zrobić więcej miejsca dla moich podopiecznych. To w końcu dom dla roślin, nie dla mnie.
Zatem możemy spokojnie mówić o pewnego rodzaju fascynacji. Co robisz na co dzień?
Jestem ogrodnikiem.
I wszystko jasne!
Na co dzień projektuję i tworzę ogrody, to moje główne zajęcie i pasja. Roślinami doniczkowymi zajmuję się krócej, ale to wystarczyło, aby stworzyć imponującą kolekcję.
Okaz, z którego jesteś najbardziej dumny?
Myślę, że moja Monstera deliciosa, która przyjechała do mnie ze Śląska i pięknie się odwdzięczyła, po tym, jak o nią zadbałem.
A ile masz już roślin?
Około 100 okazów. Nie jest to może kosmiczny wynik, ale skupiam się na dużych i rzadkich okazach.
Największa roślina, którą posiadasz?
Monstera deliciosa, która ma około 25 lat, 15-letni Philodendron Selloum oraz 35-letni Ficus elastica.
Jakimi radami podzieliłbyś się z tymi, którzy myślą o tym, żeby zapełnić swoje "cztery kąty" roślinami? Na co muszą się przygotować?
Warto zorientować się jakie mamy warunki w mieszkaniu oraz mierzyć siły na zamiary. Roślina to nie mebel i nie będzie rosła tam, gdzie my chcemy, lecz gdzie jej będzie dobrze. Warto zacząć od "bezpiecznych" okazów i stopniowo wyrabiać sobie nawyk. Dopiero później zwiększać kolekcje.
Cieszy Cię "roślinna moda"?
Bardzo! Taka moda, to dobra moda. Zwiększa w nas świadomość, uczy pokory, pozwala nam cieszyć się z wyhodowanych efektów.
Jaka ostatnia historia z Twoimi "podopiecznymi" zapisała Ci się w pamięci?
Miesiąc temu spadła mi półka z najcenniejszymi roślinami. Żaden okaz z półki nie ucierpiał. Warto podkreślić, że zawartość półek to około 3000 zł.
O rany. To zawrotna kwota...
Jedynie zbiły się dwie doniczki, a woda z podstawek wylała się dookoła przedłużacza na podłogę. Na szczęście nie do przedłużacza!
Skoro jesteśmy przy pieniądzach, to muszę o to zapytać. Na jaką roślinę wydałeś najwięcej pieniędzy? No i ile?
Na Philodendron patriciae. Wiązało się to z wydatkiem 1700 zł.
Miewałeś jakieś problemy z uprawą?
Notorycznie przesuszałem rośliny, ale wynikało to z mojego trybu życia. Wracam o różnych porach dniach do domu i często wyjeżdżam. Czasami naprawdę muszę się postarać, aby moi zieloni domownicy mieli jak najlepsze warunki. Przetrwali najsilniejsi i o tych już sumiennie dbam.
Czego zatem nauczyła Cię taka roślinna hodowla w domu?
Systematyczności i konsekwencji. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ to przydatne cechy w życiu.
