Jesienią nie żałujmy sobie witaminy C, która podnosi odporność organizmu. Można łykać tabletki z dodatkiem składników wspomagających jej działanie, np. rutyny czy bioflawonoidów, ale bardziej wartościowa, czyli lepiej przyswajalna jest witamina C w postaci naturalnej. Jej szczególnie cennym źródłem jest dzika róża i aronia.
Warto zwrócić uwagę na parafarmaceutyki (dostępne w aptekach bez recepty), które zawierają w swoim składzie wyciągi z aloesu, aroni, jeżówki, czyli echinacei, czosnku i żeń-szenia. Wszystkie działają immunostymulująco, czyli wzmacniają naszą odporność. Takie preparaty można bez obawy podawać też dzieciom.
Terapię za pomocą suplementów czy paraleków należy rozpocząć najpóźniej w październiku (potrzebują czasu, żeby zadziałać) i stosować przez kilka, a nawet kilkanaście tygodni (zgodnie z zaleceniami na ulotkach).
Pamiętajmy o szczepieniach. Warto wiedzieć, że poza szczepionką przeciw grypie nie ma innych mogących nas zabezpieczyć, np. przed infekcjami wirusowymi górnych dróg oddechowych (przeziębieniami, zapaleniem noso-gardła, krtani itp.). A zatem szczepionka przeciw grypie zabezpiecza nas tylko (!) przed wirusem grypy, a nie, jak mylnie myślą niektórzy, przed wszelkimi przeziębieniami.
Za nie odpowiada kilkadziesiąt innych rodzajów wirusów. Szczepionkę należy polecać także osobom starszym (po siedemdziesiątce, z przewlekłymi chorobami, np. układu krążenia czy oddechowego).
Bez zdrowej diety naszemu organizmowi trudno będzie bronić się przed wirusami. Jesienią powinniśmy jeść dużo cebuli, czosnku, chrzanu, czerwonej papryki (jest źródłem witaminy C i karotenu), natki pietruszki, a także innych warzyw i owoców.
Niemal wszystkie nas wzmacniają i zapobiegają przeziębieniom. Najlepiej spożywać je trzy razy dziennie, jak w diecie śródziemnomorskiej. Kto nie ma czasu ich przyrządzać, może się ratować przetworami lub sokami.
Ubierajmy się stosownie do temperatury na dworze. Ważne jest, by nie zmarznąć, ale też, by się nie przegrzać. Nawet w chłodne dni starajmy się spędzić choć trochę czasu na świeżym powietrzu. Ruch, spacery czy jogging też wzmacniają odporność. Podobnie jak dobry sen. Jego niedobór sprawi, że będziemy osłabieni, a więc bardziej podatni na zaziębienia i wirusy. Najlepiej unikać kontaktów z osobami, które kichają i kaszlą.
Ale to nieżyciowa rada - musielibyśmy zostać pustelnikami. Do zakażenia dochodzi drogą kropelkową, a to oznacza, że zakaźne są wszelkie wydzieliny z dróg oddechowych. Starajmy się jak najczęściej myć ręce wodą i mydłem, nigdy nie pożyczajmy łyżek, kubków ani talerzy od zakichanych kolegów w pracy.
Co robić, gdy mimo wszystko zachorujemy? Zwykle zalecam odpoczynek (także od pracy), tzn. pozostanie w domu przez co najmniej 4-5 dni. Koniecznie. Trzeba dużo pić (przynajmniej trzy litry na dobę), zwłaszcza gdy infekcji towarzyszy gorączka.
W przypadku typowego zaziębienia, którego objawami są katar, łagodny kaszel, bóle mięśniowo-stawowe i gorączka utrzymująca się przez dwa, trzy dni nie potrzeba od razu gnać do lekarza. Wystarczy odpoczynek, odpowiednia ilość płynów i zażywanie leków objawowych, dostępnych bez recepty, np. paracetamolu. Na pewno przydadzą się też krople do nosa, tabletki do ssania
i syropy.
Wizyta u lekarza będzie wskazana,jeśli gorączka skoczy powyżej 38 st. C, wystąpi silny ból gardła (przy przełykaniu) albo kaszel i znacznie pogorszy się ogólne sampoczucie. Na wszelki wypadek trzymajmy się ciepło!