Śmigłowiec spadł w środę po godzinie dziewiątej na pole ze zbożem przy ul. Opolskiej w Domecku w gminie Komprachcice, około pięćdziesięciu metrów od domów.
- Piłem kawę na ogrodzie gdy usłyszałem, że coś leci - mówi Jerzy Wiesner, na którego pole spadła maszyna. - Spojrzałem w górę, ale chmury były tak nisko, że nic nie było widać. Zaraz potem zacząłem iść do kuchni żeby umyć filiżankę. Wtedy usłyszałem huk i poczułem silny podmuch wiatru.
Przeczytaj: Katastrofa śmigłowca w Domecku pod Opolem. Maszyna spadła obok zabudowań!
Pan Jerzy wybiegł przed dom i na polu zobaczył rozbity helikopter. Chwycił za telefon, zadzwonił pod numer 112 i pobiegł w stronę wraku, w tym czasie biegli tam również jego sąsiedzi i pracownicy jednej z firm budowlanych wykonujących prace w pobliżu.
- Po drodze modliłem się tylko o to, by paliwo nie wybuchło. Na miejscu zauważyłem człowieka, który jęczał, był zakrwawiony - mówi Jerzy Wiesner. - Nie mogliśmy go wypiąć z pasów więc przecięliśmy pas nożem. Chwilę potem zobaczyłem, że w kłębowisku blach są jeszcze dwie osoby, były tak jakoś dziwnie ułożone, wykrzywione, chyba już nie żyły.
Na miejsce przyleciał śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z Polskiej Nowej Wsi, przyjechały karetki, strażacy i policjanci. Rannego mężczyznę karetka zabrała do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy ulicy Witosa w Opolu.
- Jego stan jest ciężki - informuje starszy sierżant Dariusz Świątczak z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. - Dwóch innych mężczyzn, którzy lecieli śmigłowcem nie żyje.
Jak poinformowała opolska prokuratura ranny mężczyzna to 21-latek z powiatu lublinieckiego, a jedna z ofiar śmiertelnych to 57-latek, również z tego powiatu.
- Tożsamość trzeciej cały czas ustalamy - mówi prokurator Stanisław Bar, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Opolu. - Śmigłowiec, który rozbił się w Domecku to Robinson R 44, a z oznaczeń na kadłubie wynika, że maszyna była prywatna. Wiemy też, że leciała z Koszęcina do Ziębic.
Helikopter miał dwa zbiorniki z paliwem. Podczas uderzenia o ziemię oderwały się od niego. Na szczęście nie doszło do wybuchu i pożaru.
- Jeden ze zbiorników odciągnęli od wraku mieszkańcy, drugi też leżał w pewnej odległości od niego - mówi starszy kapitan Bartosz Raniowski z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Opolu. - Oba są całe i nie doszło do wycieku paliwa. Odcięliśmy też źródło zasilania, cały czas czuwamy nad tym, by nie doszło do zapłonu.
Na miejscu pracują policjanci z wydziału dochodzeniowo-śledczego i technicy kryminalistyki, jest też prokurator oczekiwani są członkowie Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Droga powiatowa Prószków - Opole przez Komprachcice jest zamknięta w Domecku.
AKTUALIZACJA
Droga jest już przejezdna.
Katastrofa śmigłowca w Domecku obok drogi powiatowej Opole -...