Kim naprawdę jest pisarka Lukrecja Woźniak? Fragment książki

Dagmara Andryka
Katarzyna była przeszczęśliwa, konto na Instagramie pęczniało z godziny na godzinę. Tak, osiągnęła sukces! Nie bardzo rozumiała przesadne obawy Lukrecji Woźniak. Hejt, zboczone komentarze czy dziwne propozycje to przecież zupełnie normalne w tej branży. Nie należy się tym przejmować, tylko po prostu robić swoje.
Katarzyna była przeszczęśliwa, konto na Instagramie pęczniało z godziny na godzinę. Tak, osiągnęła sukces! Nie bardzo rozumiała przesadne obawy Lukrecji Woźniak. Hejt, zboczone komentarze czy dziwne propozycje to przecież zupełnie normalne w tej branży. Nie należy się tym przejmować, tylko po prostu robić swoje. fot. materiały promocyjne wyd. Prószyński i S-ka
Do Anny Marii Kier trafia Lukrecja Woźniak-Bąk, była prostytutka, a obecnie popularna autorka powieści erotycznych. Nikt nie wie, że to mistyfikacja z udziałem ponętnej dublerki...

„Warszawa, styczeń 2019.

Nareszcie wyszło piękne słońce! Katarzyna Wieczorek ucieszyła się, gdy zobaczyła odbijające się w wodzie i resztkach śniegu światło nad Wisłą, idealne do zdjęć i filmików z komórki. Zaparkowała samochód na Wale Miedzeszyńskim, przy stacji benzynowej. Wyciągnęła z bagażnika torbę z rekwizytami, książkami, statywem i powerbankiem, włożyła czapkę i zapięła kurtkę, bo mimo słońca wiał zimny, przejmujący wiatr. Zarzuciła torbę na ramię i ruszyła nad Wisłę. Miała dobry humor, wszystko szło zgodnie z planem. Strategia, by w relacjach pokazywać miejsca, w których działa się akcja najnowszej części Wyznań, spodobała się followersom. Telefon niemal bez przerwy pokazywał nowe powiadomienia, a komentarzom i serduszkom nie było końca. Udostępniona relacja z jazdy samochodem tutaj, nad Wisłę, miała wielu odbiorców. Dziś, zgodnie z zapowiedziami, zamierzała pokazać okolice największej dyskoteki w tej części miasta. Właśnie tam zawiązuje się ognisty romans między bohaterami najnowszej książki.

Katarzyna była przeszczęśliwa, konto na Instagramie pęczniało z godziny na godzinę. Tak, osiągnęła sukces! Nie bardzo rozumiała przesadne obawy Lukrecji Woźniak. Hejt, zboczone komentarze czy dziwne propozycje to przecież zupełnie normalne w tej branży. Nie należy się tym przejmować, tylko po prostu robić swoje. Fakt, Sex Master miał lepsze i gorsze dni, czasem przesadzał, ale uważała, że to zwykły erotoman gawędziarz, fetyszysta stóp, fan zakochany w swej idolce. Przecież takich gości w Internecie jest na pęczki. To po prostu skutki uboczne tematyki erotycznej, którą się zajmowały. Tak należy do tego podchodzić, bo inaczej jej praca nie miałaby sensu.

No i Lukrecja miała rację, że ona jest geniuszem prowokacji.

Wieczorek, jeszcze bardziej pewna siebie, zeszła z Wału w stronę Wisły i zaczęła nagrywać filmik. Fani lubią bieżące, naturalne i niewyreżyserowane nagrania. Odchrząknęła i dość niskim głosem zaczęła mówić: „Jesteście ze mną? Zaraz wam pokażę, gdzie zrobili to po raz pierwszy. Wyobraźcie sobie ciepłą noc pełną gwiazd, piękne światła odbijające się w Wiśle i pożądanie, nad którym nie sposób zapanować. Teraz co prawda mamy zimę i resztki śniegu, ale latem jest tu naprawdę bosko. Schowali się gdzieś tutaj, poszukajmy!” - Skierowała kamerę telefonu na okrągły budynek, który warszawiacy błędnie określali Grubą Kaśką. „Weszli tu po schodkach, by móc kontrolować sytuację”. Dublerka wstąpiła na metalową drabinkę, zimowe buty na obcasie nieoczekiwanie głośno zastukały. „Tu pierwszy raz powiedział jej o swoich fantazjach, pamiętacie tę scenę?”. Katarzyna weszła wyżej, kurczowo trzymając telefon w ręce, nagle jednak zaszło słońce i na ekranie pojawiła się odpychająca fala szarości.

- Cholera, a było tak dobrze! - syknęła do telefonu. Wcisnęła „play”, by obejrzeć nagranie. Okej, nie jest tak źle. Ucieszyła się z efektów i udostępniła pierwsze filmiki, po czym rozejrzała się dookoła, ale plener przed nią nie wprawił jej w zachwyt. Rozmokła trawa, poletka przybrudzonego śniegu, drzewa bez liści i szara, zamglona Wisła. Postanowiła pójść ścieżką głębiej w zarośla, by zrobić kilka fotek. Na porządną sesję umówi się z fotografem, ale teraz rozejrzy się za rekwizytami, które mogłaby wykorzystać. Schowała telefon do torby i zeszła z drabinki.

Zauważyła, że zrobiło się pusto. Parka ubrana w puchowe kurtki, spacerująca z grubym, czarnym pudlem, zniknęła z pola widzenia, a wysoka kobieta z chartem skręciła w pobliską alejkę. Wieczorek zmrużyła oczy i w oddali, na początku piaszczystej drogi, zobaczyła drobną postać. Ktoś stał bez ruchu w czarnej kurtce z rękoma w kieszeniach. Pewnie czeka na psa, pomyślała i wzruszyła ramionami. Dopiero minęło południe, jest biały dzień, to środek miasta, nie ma powodu do niepokoju, tłumaczyła sobie, tłumiąc lęk. Ruszyła przed siebie, na szczęście dziwna postać zniknęła z pola widzenia.

Dublerka skręciła w alejkę, podążając śladami kobiety z chartem. Kojarzyła, że kilka metrów dalej powinien być długi betonowy cypel prowadzący w głąb Wisły. Tam zrobi fotkę i zastanowi się nad sesją. Wiedziała, że cała ta otoczka może się spodobać followersom. W alejce było dużo wody oraz pośniegowej brei; spojrzała na swoje skórzane kozaki i pewnie ruszyła dalej. Gdy przeszła kilka metrów, krzaki zgęstniały, jakby sczepiły się gałęziami. Przystanęła, by na ich tle zrobić zdjęcie. Wcisnęła książkę Lukrecji między gałęzie. Kadr znakomicie obrazował tytuł czwartej części, Związanie. Pomyślała, że może nałoży czarno-biały filtr, aby przekaz miał większą moc.

Na cyplu było zbyt ślisko, temperatura prawdopodobnie spadła poniżej zera, dlatego zrezygnowała z kontynuowania relacji. Czuła się dziwnie i nieswojo, miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Przystanęła i zlustrowała otoczenie, nikogo nie było.

Krocząc po cyplu, weszła kilka metrów w głąb wody, pstryknęła zdjęcie mrocznie wyglądającym zabudowaniom po przeciwnej stronie rzeki, rzuciła okiem na fotkę i schowała telefon do kieszeni kurtki. Ręce jej zmarzły, bo od wody ciągnął lodowaty chłód. Nasunęła kaptur, zawiązała ciaśniej szalik i osłoniła twarz przed wiatrem. Piekły ją policzki, a ciało przeszył nieprzyjemny dreszcz. Znowu się rozejrzała, ponieważ wciąż nie mogła pozbyć się upiornego wrażenia, że ktoś na nią patrzy. Przyjemna ekscytacja z powodu owocnej pracy nad Wisłą zamieniła się w lepki strach.

- Spadam stąd! - powiedziała do siebie, po czym dopięła suwak w torbie i włożyła rękawiczki. Za kilkanaście kroków znajdzie się na ścieżce, którą od czasu do czasu spacerują psiarze.

Trzęsąc się z zimna mimo szczelnie zapiętej kurtki i osłoniętej głowy, ostrożnie pokonywała oblodzony cypel. Zeszła na ziemię i za krzakami, gdzie wcześniej wyczuwała czyjąś obecność, usłyszała własny głos. Przystanęła. Znowu. Ktoś odtwarzał, tym razem znacznie głośniej, udostępnione przez nią w relacjach nagrania. Czuła, że krew ze strachu odpływa jej z twarzy. Bezwładne ciało nie reagowało na rozpaczliwe sygnały głowy, by podjąć ucieczkę. Stała w miejscu, nie mogąc się ruszyć. Usłyszała trzask łamanych gałęzi i po raz kolejny swoje słowa, wypowiadane tym niskim, seksownym głosem, który teraz ją drażnił: „Jesteście ze mną? Zaraz wam pokażę, gdzie zrobili to po raz pierwszy. Wyobraźcie sobie ciepłą noc pełną gwiazd, piękne światła odbijające się w Wiśle i pożądanie, nad którym nie sposób zapanować. Teraz co prawda mamy zimę i resztki śniegu, ale latem jest tu naprawdę bosko. Schowali się gdzieś tutaj, poszukajmy!”.

Zakapturzona i owinięta szalikiem, miała ograniczone ruchy i widoczność. Nie wiedziała, jak i dokąd uciec. Za sobą miała cypel, po obu stronach przeraźliwie zimną rzekę, z której wystawały wielkie kamienie, a przed nią stał ktoś, kto odtwarzał instagramowe relacje Looki Wood. Ze strachu nie mogła wydusić z siebie ani słowa, jakby ktoś nagle zasznurował jej usta.

Zmrużyła oczy i dostrzegła ciemną, prawdopodobnie męską postać, która się do niej zbliżała. Spacerowicze z psami nagle jakby rozpłynęli się w powietrzu. Była sam na sam z nieznajomym mężczyzną, który podszedł bardzo blisko, a w jego ręce połyskiwało ostrze noża. Stanął tuż przy niej. Zauważyła, że gość się waha, ręce mu wyraźnie drżały, a oddech stał się płytki. Ewidentnie był zdenerwowany.

Katarzyna Wieczorek poczuła mrowienie w dziąsłach, jakby puszczały klipsy spinające jej usta. Nabrała głęboko powietrza.

- Ratunku! - krzyknęła tak głośno, że zerwały się siedzące w krzakach ciemne ptaszyska (...)”.

Dagmara Andryka, „AS”, z cyklu Anna Maria Kier”, t. 2, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2022, cena 43 zł

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl