Kim jest Klaudia?
Klaudia Kryszewska ma 23 lata i pochodzi z Kalisk w gminie Kartuzy. Jest absolwentką Uniwersytetu Gdańskiego na kierunku praca socjalna. Na co dzień pracuje jako menadżer w restauracji w Chmielnie. Skończyła szkołę muzyczną w klasie fortepianu. W Młodzieżowej Orkiestrze Dętej Łapalice gra na saksofonie altowym.
W październiku ub. roku wyjechała do Rundu w Namibii. Salezjanie prowadzą tam parafię, centrum młodzieżowe, szkołę oraz przedszkole.
- Misje od zawsze były moim marzeniem - mówiła Klaudia przed wyjazdem. - Lecę do Namibii, ponieważ pragnę ofiarować to co we mnie najlepsze innym ludziom - dodała
Jak wygląda jej praca w Namibii?
Akurat dzisiaj, podczas oratorium robimy kalendarz - opowiada Klaudia. - Moje dzieci w Lilongwe nie są przyzwyczajone do tego, że ktoś spędza z nimi czas, rysuje czy gra w gry. Dlatego, gdy tylko wyciągam kartki i kredki, zaczynają zbiegać się z całej okolicy. Teraz w naszym dziecięcym kąciku jest ich prawie 100. Rozdaję kredki. Ciężko mi zapanować nad nimi wszystkimi, bo nieprzyzwyczajone do zabawek, podkradają mi wszystko, co tylko zdołają ukryć w swoich małych rączkach
.
Jak dodaje, wspólnie z dziećmi maluje obrazki do kolejnych miesięcy - styczeń, luty, marzec itd.
https://misjesalezjanie.pl/- Jestem w szoku, bo gdy okazuje się, że mamy pokolorować czerwiec, na stole został już tylko ołówek. A więc trudno, kalendarz od połowy będzie czarno-biały- uśmiecha się. Teraz patrzę na malutką dziewczynkę, może 7-letnią, która niesie na plecach swoją siostrzyczkę. Zaczyna płakać. Ubrania ma tak brudne i zniszczone, że zaczynam się zastanawiać, czy jeśli teraz wezmę ją na ręce i przytulę, to czy przypadkiem nie zachoruję na jakąś chorobę. Jeszcze wczoraj ksiądz Józek ostrzegał mnie przed wszami i żartował, czy może nie powinnam się obciąć na łyso jak większość dziewczynek w Lilongwe - opowiada Klaudia.
;Tu znajdziesz wszystko na temat Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego [/a]
- Następnie zerkam na chłopców, którzy siedzą w rogu i kończą wyklejać kolorowe balony z papieru. Wow! Nasz obrazek naprawdę wygląda ładnie. Proszą mnie o zdjęcie. Jestem dumna i szczęśliwa do czasu, gdy słyszę: "Daj mi moje pieniądze, bo skończyłem ten obrazek jak chciałaś i zrobiłaś mi zdjęcie, więc teraz mi za to zapłać". Cwane.
I tak czas powoli dobiega końca. Wspólnie się modlimy. I cała moja złość, rozczarowanie i bezsilność mija, gdy dzieci jedno po drugim z całej siły przytulają się do mnie i zamiast iść do domu, ustawiają się na nowo w kolejce, żeby móc zrobić to jeszcze raz. Po czwartym razie zarządzam koniec. Na dzisiaj wystarczy - kończy swoją opowieść z kilku tylko godzin na Czarnym Lądzie Klaudia Kryszewska.
Z tej krótkiej relacji przebija jedno, że w każdej kulturze dzieci wychowywane są inaczej, ale wszystkie potrzebują nie tylko wiedzy, ale też czułości i miłości.
