Kolekcjoner na medal

Marek Zaradniak
Kiedy podczas wystawy poczuje się skrzywdzony przez sędziów walczy z nimi jak lew
Kiedy podczas wystawy poczuje się skrzywdzony przez sędziów walczy z nimi jak lew S.Seidler/POLSKA
Zdobył złoto w Pekinie, ale jego nazwisko przeciętnemu Polakowi powie mniej niż nazwisko Tomasza Majewskiego czy Leszka Blanika. Nawet mimo tego, że na swój medal pracował ostatnie pół wieku, czyli trzy, cztery razy dłużej niż nasi mistrzowie.

Imię: Janusz
Nazwisko: Jaskulski
Hobby: filatelistyka i wędkarstwo
Zawód: ekonomista
Motto: "W życiu najważniejsza jest pasja. Nie można przeliczać na pieniądze".

69-letni poznaniak Janusz Jaskulski w Pekinie nie wchodził na podium i nie śpiewał Mazurka Dąbrowskiego. Ba, w ogóle nie był w Chinach, a medal zdobyty za kolekcję znaczków, stempli i kopert o tematyce wędkarskiej na Światowej Wystawie Olympex Beijing 2008 odbierze dopiero w październiku w Polskim Komitecie Olimpijskim.

Pan Janusz jest mistrzem filatelistyki tematycznej. Nie dźwiga ton żelastwa ani nie skacze salt w tył - nie musi. Zamiast tego kilka godzin dziennie przed komputerem studiuje oferty specjalistycznych sklepów filatelistycznych i aukcje na eBayu. To właśnie tam pan Janusz wypatrzył największy skarb swojej kolekcji - ciętą próbę pierwszego w historii znaczka pocztowego o tematyce wędkarskiej, nowofunlandzkiej marki z 1897 r. Zobaczył, zalicytował, wygrał.

Nie zawsze jest jednak tak łatwo. Na przykład przy projekcie znaczka czechosłowackiej poczty z 1971 r. Miał go już prawie na widelcu, ale cena waloru przedstawiająca pstrąga z kołowrotkiem muchowym przerosła jego możliwości finansowe i pan Janusz musiał spasować.

To właśnie takie znaczki spoza obiegu, "dziwactwa" - jak mówi pan Janusz - istniejące tylko w jednym egzemplarzu projekty i błędodruki: ze złym ząbkowaniem, bez nazwy kraju albo nominału, decydują o sukcesie podczas wystawy.

By walczyć o medale, nie wystarczy włożyć znaczki do klasera. Trzeba je umiejętnie połączyć w ekspozycję razem z kartami pocztowymi i stemplami. Wszystko zaś ma być podporządkowane jednej głównej idei i ułożone w ciekawą opowieść. Pan Janusz jest zapalonym wędkarzem.

Regularnie, dwa, trzy razy w tygodniu, przez dwie godziny spaceruje brzegiem Warty i rzuca spinningiem. Z sukcesem, bo tylko w tym roku w czasie tych niepozornych przechadzek wyciągnął ponad 50 szczupaków (w tym 10 wymiarowych). I jak przystało na wyznawcę wędkarskiej idei "złap i wypuść", każdemu zwrócił wolność. Dla niejedzącego ryb słodkowodnych kolekcjonera wędkarstwo bowiem to nie polowanie, ale rywalizacja.

Podobnie traktuje filatelistykę. Jego eksponat "Wędkarstwo - moje hobby" wypełniają okazy filatelistyczne poświęcone nie tylko rybom i dziejom wędkarstwa, ale też wodzie i ochronie środowiska. W Pekinie na 80 planszach wystawowych Janusz Jaskulski pokazał 500 znaczków, kopert i stempli. Tylko cztery z nich zostały wyemitowane przez Pocztę Polską. Wśród nich znalazł się znaczek z lat 70., przedstawiający polski drzeworyt z XVI w., na którym widać wędkarza i rybę.

- Wprawdzie to jeden z mniej efektownych znaczków zbioru, brzydki i obiegowy, ale odgrywa kluczową rolę w tej części eksponatu, która opowiada historię wędkarstwa- tłumaczy poznaniak. - Swoją kolekcję "Wędkarstwo - moje hobby" po raz pierwszy zaprezentowałem na wystawie okręgowej w Lesznie w roku 1972. Od tego czasu stale poszerzany zbiór prezentowałem wielokrotnie - mówi Janusz Jaskulski.

Pekiński sukces nie jest pierwszym wyróżnieniem w jego 46-letniej wystawienniczej karierze. W ubiegłym roku na Międzynarodowej Wystawie Polska - Czechy - Niemcy w Lubiniu nagrodzono go złotym medalem. Ten rok jest bardzo szczęśliwy dla poznańskiego hobbysty. Najpierw w maju zdobył II miejsce i srebrny medal w grupie "Człowiek i dzień codzienny" na III Europejskich Mistrzostwach w Filatelistyce Tematycznej w Essen, a potem w czerwcu złoty medal na Międzynarodowej Wystawie "Slovolympfila 2008" w Bratysławie.

- Znaczki zacząłem zbierać już w szkole podstawowej - wspomina pan Janusz. - Na przełomie lat 40.i 50. nie było telewizji i internetu. Filatelistyka była jedną z niewielu w miarę intelektualnych, a przy tym bardzo popularnych rozrywek. Wszyscy w klasie coś zbierali. Jedni ptaki, inni samochody, jeszcze inni sport. Ja wybrałem ryby i muszle. W liceum zarzuciłem to. Młodzieńcza pasja odżyła tuż po ślubie. Jak to zazwyczaj bywa - przypadkiem, na spacerze z żoną Lidią, wielką miłośniczką zwierząt.

Był mniej więcej rok 1960, para na chwilę zatrzymała się przed witryną sklepu filatelistycznego, by zobaczyć kolorową serię psów polskich. A ponieważ młode małżeństwo nie mogło sobie pozwolić na zakup psa, pan Janusz zdecydował się sprezentować żonie serię znaczków.

Kiedy wszedł do sklepu, odżył w nim bakcyl filatelistyki. W budowaniu poważnej, choć wówczas jeszcze nie mistrzowskiej kolekcji pomagała mu żona Lidia. Dzięki biegłej znajomości francuskiego w imieniu męża korespondowała z filatelistami z całego świata. Sposób był prosty.

- Ja wysyłałem im polskie znaczki, a oni przysyłali mi swoje - wspomina. Kiedy jednak pytam, czy którykolwiek z przysłanych wówczas znaczków trafił do "Wędkarstwo - moje hobby", kręci głową. Wtedy wydawało mu się, że dostaje skarby, dziś z punktu widzenia wielokrotnie wyróżnianego filatelisty tematyka wie, że znaczki drukowane w milionowych nakładach nie mają większej wartości.

Tę wiedzę i inne tajniki filatelistyki tematycznej, na przykład informacje na temat sposobu budowania eksponatu, zdobył podczas kursów prowadzonych przez prof. Ludwika Malendowicza, prezesa Polskiego Związku Filatelistów i ojca duchowego najsilniejszej w Polsce poznańskiej szkoły filatelistyki tematycznej. Dwa razy w miesiącu kolekcjonerzy z Wielkopolski omawiają najlepsze zbiory tematyczne na świecie. W październiku na celownik wezmą pracę pana Janusza. Zapowiada się wielogodzinna dyskusja. - Będziemy opijali sukces - śmieje się kolekcjoner.

Dla pana Janusza jednak znaczki to nie wszystko. Zbiera także kartki pocztowe o tematyce wędkarskiej, ale tylko te najciekawsze, wydane do 1939 r. Były to ręcznie robione litografie. Jego kolekcja licząca około 500 takich kartek jest jedną z największych w Europie. Część z nich opublikował w trzech tomikach "Wędkarstwo na pocztówkach sprzed lat".

Zresztą tę kolekcję sześć lat temu zaprezentował podczas wystawy indywidualnej towarzyszącej obchodom 80-lecia Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu. Z okazji wystawy Poczta Polska wydała okolicznościowy datownik. Do tego dołożyć trzeba bogaty zbiór figurek i talerzy dotyczących wędkarstwa, a także bogatą kolekcję kart telefonicznych związanych z wędkarstwem. Pan Janusz swojej kolekcji nie traktuje jak inwestycji.

- To niemożliwe - mówi. - Filatelistyka tematyczna wiąże się tylko z wydatkami. Człowiek kupuje znaczki i bierze udział w wystawach, a to też płatna przyjemność. Na przykład karta uczestnictwa w wystawach międzynarodowych kosztuje 200 euro. Za zwycięstwem nie idzie w parze gratyfikacja finansowa, ale medal, dyplom i ewentualnie upominek. To moja pasja - tłumaczy - a pasji nie można przeliczyć na pieniądze.

Wróć na i.pl Portal i.pl