TYLKO U NAS! ZOBACZ SEKSMISJĘ NA DZIENNIKZACHODNI.PL
Kolejki do kin na post-apokaliptyczną balladę o lekkim zabarwieniu erotycznym ustawiały się nie tylko w Polsce, ale i Czechach czy w Związku Radzieckim. U naszych południowych sąsiadów "Seksmisja" pobiła popularnością nawet "E.T." i "Poszukiwaczy zaginionej Arki". A Rosjanom, choć dostali ocenzurowaną wersję filmu pod tytułem "Nowe amazonki", wystarczyła wieść, że chodzi "o te sprawy". No bo, żeby chłop nie mógł z gołą babą w windzie?
Choć trudno w to uwierzyć, Juliusz Machulski w momencie premiery "Seksmisji" był reżyserem przed trzydziestką, z zaledwie jednym, za to znakomitym filmem - "Vabank". Historię dwóch mężczyzn oddających się do dyspozycji nauki, którzy w zamrażarce przeżyli wojnę atomową, aż w końcu wpadli w szpony bezlitosnego imperium dzieworództwa, porównywano do "Miasta kobiet" Felliniego.
Do dziś rozprawia się i dyskutuje o proroctwie Machulskiego, który w "Seksmisji" miał przewidzieć wybuch ofensywy wojującego feminizmu. Antyfeministyczny, szowinistyczny, nawet mizoginistyczny, jakkolwiek by interpretowano jego film, należy pamiętać, że była to przede wszystkim komedia zrealizowana z niecodziennym w polskim kinie rozmachem.
Stworzenie podziemnego świata (posłużyła do tego kopalnia Wieliczka) we wczesnych latach 80.? Przecież, jak głosi legenda, same kostiumy, żeby ich koszt się zwrócił, miały być sprzedawane w domach towarowych. Ekipa filmowa długo nie mogła znaleźć materiałów do uszycia strojów pań z Archeo i Genetix. A efekt końcowy? Cywilizacja jak malowana: "Co? Gdzie? Drzwi pod prądem! Co? Podkop? Lampa w podłodze! Wszystko to popieprzone!". A oprócz tego permanentna inwigilacja.
Fakt, żadne odkrycie, ale "Seksmisja" to przede wszystkim film Jerzego Stuhra. Jego kwestie (czasem improwizowane, np. "Nasi tu byli"), gestykulacja, mimika i temperament zapewniły komedii nieśmiertelność. Do tego, poza zgrabnymi podtekstami, nie wystarczy kilka zgranych, slapstickowych trików.
Sekret w tym, że "Seksmisja" śmieszy za każdym razem, gdy słyszymy: "Nie wstanę! Tak będę leżał" albo: "Nas? Bohaterów? Prądem?!". Cytaty, takie jak: "Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę", "Późne rokokoko" albo "Riplej! Riplej! No, no, no nie dały tego ripleja…" zadomowiły się w języku potocznym nawet tych Polaków, którzy do kina chodzili tylko z klasową wycieczką na ekranizacje lektur szkolnych.
Mieliśmy w "Seksmisji" naszego człowieka, najprawdziwszego Ślązaka Olgierda Łukaszewicza, który zagrał safandułowatego Alberta. No, ale gdy na koniec Albercik tylko niesie pomoc metodą usta-usta, wszyscy razem wołamy: "Dobra, dobra, nie poznaję kolegi".
Komedia Machulskiego z jeszcze jednego powodu zawsze będzie aktualna. Bo w życiu też czasem na usta ciśnie się: "To nas tu o mało nie wykastrowali, a ty cycki będziesz sobie, cyganie przyprawiał?".
No i są takie drzwi, które otwiera tylko jedno hasło: "Osz, k... mać!".