- Do tej niecodziennej sytuacji doszło w niedzielę rano - mówi podkom. Andrzej Fijołek z lubelskiej policji. - Oficer dyżurny I komisariatu w Lublinie odebrał telefon od mężczyzny, który stwierdził: „Chcę się zabić”. Powodem miał być zawód miłosny. Nie było by w tym nic dziwnego, takie telefony policyjni dyżurni miewają niejednokrotnie, jednak w tym przypadku mężczyzna żądał od policjanta, aby to on rozwiązał jego miłosne problemy. Groził, że popełni samobójstwo jeśli funkcjonariusz nie zadzwoni do matki jego dziewczyny i nie przekona jej aby ta pozwoliła na kontakty z córką.
Desperat podał nr telefonu do matki dziewczyny i czekał na efekty. Rozłączając się nie podał swoich danych ani miejsca, w którym się znajduje. Chyba nie spodziewał się, że policja tak szybko rozwiąże jego problem.
Dyżurny skontaktował się z kobietą. - Okazało się, że mężczyzna faktycznie nie może się pogodzić z rozstaniem z jej córką. Co więcej, od tego czasu stale nęka ją telefonami. Po ustaleniu jego personaliów okazało się, że nie ma go w miejscu zamieszkania. Jest za to w Bieszczadach w towarzystwie innej dziewczyny.
Dyżurnemu pozostało już tyko skontaktować się z policjantami z Komendy Policji w Lesku i poprosić o kontakt z nieszczęśnikiem. Tak też się stało. Mężczyzna rzeczywiście był w towarzystwie innej kobiety. Twierdził, że już mu minęły myśli samobójcze. Mimo wszystko policjanci zapewnili mu pomoc medyczną i wezwali na miejsce załogę karetki pogotowia.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
"Moja komenda" - Kontakt z policją jeszcze nigdy nie był taki prosty