Byłego mieszkańca domu Wielkiego Brata niemiły epizod spotkał w Krakowie. Przy jednym z klubów jego i bawiących się z nim znajomych zaatakowali pijani mężczyźni.
Jak przyznaje rzeszowianin, ta sytuacja nie przydarzyła mu się nie po raz pierwszy. Choć dla niego jest ona niezrozumiała.
- Nie rozumiałem, dlaczego padłem ofiarą takiego ataku, ponieważ nie robiłem nikomu krzywdy i swoim zachowaniem nikogo do agresji z pewnością nie prowokowałem - denerwuje się Łukasz Darłak. - Pomimo że jestem pacyfistą i uważam, że każdy konflikt można przegadać i rozwiązać, w tej sytuacji musiałem zareagować siłą. Nie doznałem obrażeń ciała, ale gdybym doznał sprawa znalazłaby swój finał w sądzie i nie spocząłbym w walce o sprawiedliwość - deklaruje.
Młody mężczyzna za to bardzo dobrze ocenił interwencję krakowskich policjantów.
- Policja przyjechała na miejsce szybko i stanęła w naszej obronie. Funkcjonariusze zachowali się profesjonalnie i bardzo im za to dziękuję - ocenia Darłak.
Łukasz nie kryje jednak swojego oburzenia postępowaniem atakujących go mężczyzn.
- Mam nadzieje, że za 10 lat obudzimy się w kraju, gdzie do takich sytuacji dochodzić już nie będzie. Oby zamiana mentalności doszła do wszystkich, nie tylko do nas, mieszkańców dużych miast, ale wszędzie - wyznaje nam 26-latek z nadzieją. - Wiem, że mówiąc o tym publicznie, ponownie wystawiam się na ataki osób, które wołałby, abym siedział cicho, jednak nie będę milczał - dodaje uczestnik Big Brother 2019.
ZOBACZ TEŻ: Łukasz Darłak, Angelika Głaczkowska i Oleh Riaszeńczew o codzienności po "Big Brotherze": Bardzo łatwo jest paść ofiarą hejtu, jeśli jest się w programie
