Jak mówi w wydanej właśnie także na polskim rynku książce "Ennio Morricone: Moje życie, moja muzyka. Autobiografia", będącej wywiadem-rzeką przeprowadzonym przez Alessandro de Rosę, zawsze stara się zapewnić komponowanej przez siebie muzyce autonomiczny byt, uczynić ją manifestem jego idei, a jednocześnie elementem podnoszącym wartość obrazu przy równoczesnym zachowaniu zamysłu reżysera. - To moje osobiste wyzwanie. Nie wiem, czy udawało mi się to osiągnąć za każdym razem, ale ta zasada przyświeca mi podczas pracy. To część mojej etyki zawodowej.
Wśród jego najpopularniejszych dzieł znaleźć możemy niezapomnianą "Misję", nostalgiczne "Cinema Paradiso", gangsterskie epopeje "Dawno temu w Ameryce" i "Nietykalni" czy serię spaghetti-westernów w reżyserii Sergia Leone, z "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie", "Dobrym, złym i brzydkim" i "Za garść dolarów" na czele. Trudno by było wymienić wszystko, bo nazwisko Morricone znaleźć możemy w czołówkach i napisach ponad 500 filmów i seriali!
Artysta nie ukrywa, że fakt, iż przypięto mu etykietkę westernowego kompozytora, mocno go irytuje. - Do dziś zrobiłem trzydzieści sześć westernów, co stanowi jakieś osiem procent mojego dorobku. Ale wiele osób, w sumie prawie wszyscy, kojarzą mnie głównie z tym gatunkiem… I przede wszystkim ze Stanów Zjednoczonych nie przestają napływać propozycje związane właśnie z westernami. Prawie zawsze odmawiam.
Źródło: Onet