Małgorzata Socha jest tradycjonalistką. Lubi być żoną i matką

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
11.04.2019 warszawa aula politechniki magnum fashion night pokaz mody dawida wolinskiego polaczony z promocja lodownz malgorzata sochafot. sylwia dabrowa / polska press
11.04.2019 warszawa aula politechniki magnum fashion night pokaz mody dawida wolinskiego polaczony z promocja lodownz malgorzata sochafot. sylwia dabrowa / polska press brak
Niewiele brakowało, a zostałaby agentką nieruchomości na pełen etat. Całe szczęście dostała szansę od losu i dzisiaj oglądamy ją choćby w lubianych „Przyjaciółkach”. Nie zaniedbała przy tym życia rodzinnego i jest szczęśliwą mamą trójki dzieci.

Podbiła serca polskich widzów słowiańską urodą i komediowym talentem. Oglądaliśmy ją w wielu popularnych filmach kinowych i w telewizyjnych serialach. Właśnie weszła na plan nowych odcinków „BrzydUli”, gdzie ponownie wcieli się w postać Violi. Choć nie narzeka na brak zawodowych propozycji, to i tak przede wszystkim liczą się dla niej najbliżsi.

- Mam rodzinę, która jest dla mnie najważniejsza. Chcę spędzać ze swoimi bliskimi jak najwięcej czasu. To jest dla mnie obecnie bardziej istotne od tego, czy ktoś da mi szansę wcielenia się w jakąś nieoczywistą postać. Oczywiście, wierzę, że jeszcze wszystko przede mną. Gdzieś głęboko we mnie są różne aktorskie marzenia i mam nadzieję, że nadejdzie czas, kiedy uda mi się je spełnić – mówi w Plejadzie.

Jej tata pochodził z podkarpackiej wioski, ale marzył, aby zostać pilotem. I udało mu się. W domu trzymał wojskowy rygor. Kiedy na świecie pojawiła się jego córka, miał już prawie pięćdziesiątkę. Małgosia nie była jednak jego „księżniczką”. Na wiele więcej pozwalał starszemu od niej o dziewięć lat bratu. Kochał i dbał o swe dzieci, ale był surowy. Generalnie w domu Sochów panowała zasada „dzieci i ryby głosu nie mają”.

- Nie byłam grzeczną dziewczynką. Jak każde dziecko sprawdzałam, jak daleko mogę przesunąć granice. Ale czasem przesuwałam ją za bardzo i wtedy było lanie. Nigdy nie dałam po sobie poznać, że mnie boli. Nie płakałam, tylko śmiałam się ojcu prosto w twarz. Za nic nie chciałam pokazać słabości. I nawet, gdy już poszłam do swego pokoju, nie pękałam – wyznaje w serwisie Populada.

Małgosia początkowo też chciała zostać pilotem – ale wtedy nie przyjmowano kobiet do szkoły w Dęblinie. Musiała więc znaleźć sobie inną pasję. W liceum uczyła się w klasie artystycznej, której opiekunem był reżyser teatralny Marcin Sosnowski. Pewnego dnia zabrał swych wychowanków na casting do telewizyjnego spektaklu. Tak się to spodobało Małgosi, że pierwszy raz w życiu pomyślała, że mogłaby zostać aktorką. W efekcie po maturze zdecydowała się zdawać do warszawskiej szkoły teatralnej.

- Aktorką zostałam przez babcię Zosię, która sama marzyła o tym, by grać w teatrze albo w kinie. Ale prababcia powiedziała, że swojej córki na stracenie nie puści – tak wtedy myślano o zawodzie aktorki. Gdy powiedziałam rodzicom, że zdałam egzaminy do szkoły aktorskiej, tata nie wierzył, a mama doznała szoku. Oczywiście – gdy ochłonęła – była ze mnie dumna – opowiada w magazynie „Skarb”.

Może dlatego, że Małgosia dostała się na studia bez większego wysiłku, niespecjalnie jej się podobało na zajęciach. Większość kolegów i koleżanek traktowała uczelnię jak „świątynię sztuki”, a jej nie pasowało takie podejście. Dopiero z czasem rozsmakowała się w występach na scenie. Niestety: kiedy po zrobieniu dyplomu odwiedziła wszystkie warszawskie teatry z pytaniem o etat, wszędzie dostała odmowną odpowiedź. Musiała więc znaleźć sobie inną pracę.

- Znalazłam ogłoszenie, że szukają agentów nieruchomości. Poszłam na rozmowę. Miałam za sobą jakieś filmowe epizody, grałam w „Złotopolskich”. Dziewczyna, która prowadziła spotkanie, nie była pewna, czy za chwilę nie wyskoczy spod stołu Szymon Majewski i nie powie: „Mamy cię!”. Uspokoiłam ją, że tak się nie stanie. Po godzinie zadzwonili, że mnie przyjmują – wspomina w „Skarbie”.

Choć całkiem nieźle jej poszło w nowym zawodzie, Małgosia nie zrezygnowała z uczestnictwa w castingach. Po zdjęciach próbnych do serialu „Fala zbrodni” podszedł do niej reżyser i powiedział: „Wszystko świetnie, Małgosiu, ale jesteś zbyt... potężna”. Bardzo ją to zabolało. Wzięła się wtedy za siebie i w dwa miesiące schudła dziesięć kilo. Na efekty nie trzeba było długo czekać: dostała rolę w serialu „BrzydUla” i mogła zrezygnować z pracy agentki nieruchomości.

- Postać Violetty była przede wszystkim dobrze napisana przez scenarzystów. Ludzie lubią osoby, które nie są doskonałe. Takie, w których widzą siebie. Violka miała dobre i złe cechy. Próbowała stać się lepszą osobą, ale wiadomo, jak to jest, że „dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane” (śmiech). W jej przypadku wszystko, co zakładała, wychodziło jej na odwrót – śmieje się w „Dzienniku Zachodnim”.

Małgosia poznała Krzyśka Wiśniewskiego na wakacjach w Darłówku. Ona przyjechała odpocząć nad morze z rodzicami, a on był ratownikiem. Miło im się rozmawiało i pojawiła się nić sympatii – ale nic więcej. Choć każde wróciło do domu i poszło na studia do innych miast, wciąż myśleli o sobie. Kiedy spotkali się już jako dorośli, Małgosia pomyślała: „Szukam miłości, a mam ją na wyciągnięcie ręki”. Krzysiek miał podobne odczucia, bo zrezygnował z nauki w USA i przyleciał do Warszawy. W 2008 roku para wzięła ślub.

- Jestem tradycjonalistką. Potrzebuję być żoną, by mieć dzieci. Lubię, gdy wszystko ma swoje miejsce i czas. Ślub był ważny również dlatego, że dał mi pewność i poczucie bezpieczeństwa. Uspokoiłam się. Mam miejsce, do którego już zawsze będę wracać, gdzie ktoś na mnie czeka – mój bezpieczny port. To miejsce i facet na całe życie. Bo Krzysztof taki jest – deklaruje w Populadzie.

Sukces serialu „BrzydUla” sprawił, że Małgosia stała się jedną z bardziej rozchwytywanych aktorek w Polsce. Szybko odkryto jej talent do rozśmieszania widzów – dlatego stała się z czasem specjalistką od komedii romantycznych. Zagrała w „Och Karol 2”, „Wkręceni 2” i „Jak poślubić milionera”. Tak naprawdę to jednak najczęściej oglądaliśmy ją na małym ekranie. Wielkim sukcesem okazał się kolejny serial z jej udziałem – „Przyjaciółki”. W międzyczasie Małgosia została mamą trójki dzieci: Zosi, Basi i Stasia.

- Każdemu dziecku trzeba poświęcić czas. Każde jest inne i ma inne potrzeby, każde pragnie bliskości i miłości, każde inaczej wraża swoje emocje. Macierzyństwo to niesamowita przygoda – przy okazji każdego dziecka inna. Oczywiście, teraz już mogę pewnych rzeczy się spodziewać i mniej spraw jest w stanie mnie zaskoczyć. Ale wcale nie jest tak łatwo, jakby niektórym mogło się wydawać – podkreśla w Plejadzie.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Małgorzata Socha jest tradycjonalistką. Lubi być żoną i matką - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl