Malwina Bakalarz swój poradnik rozpoczyna od dramatycznego opisu walki o drugie dziecko. Z terapią hormonalną, pogodzeniem się z faktem zostania matką jedynaka. Po czym opisuje swoje problemy zdrowotne, prawdopodobnie wynikające ze stresu i fatalnej diety i stopniowe porozumienie się z własnym ciałem, odczytanie jego potrzeb. Bakalarz doradza z taktem, rozumie, że nie każdy musi być wegetarianinem czy osobą umiejącą obyć się bez odrobiny słodyczy. Pisze też o nieudanych próbach rozpoczęcia gimnastyki - jako matka i żona - na pierwszym miejscu stawiała potrzeby synka i męża i pokazuje, jak można znaleźć złoty środek nie raniąc najbliższych.
Od uporządkowania diety, przechodzi do domowych porządków. Przyznaje, że wraz z mężem byli klasycznymi zbieraczami wszystkiego i dopóki nie wyrzuciła choćby dziesiątek kubków reklamowych miała w domu po prostu bałagan. Stare instrukcje, książki po które się nigdy więcej nie sięgnie też powinny opuścić dom, nie wspominając o ciuchach, które od kilkunastu miesięcy nie wychynęły z szafy. Proste, przewidywalne, ale warte powtarzania.
Bo porządek zrobić jest paradoksalnie najtrudniej. A to coś innego niż zachowanie czystości. Ale podobno, kiedy się uda, życie staje się szczęśliwsze. Może zatem warto dać się porwać narracji Malwiny Bakalarz?