Marcel Woźniak tak prowadzi narrację powieści „Otchłań”, że nawet nie znając wcześniejszych części, łatwo jest się zorientować dlaczego detektyw Leon Brodzki siedzi w więzieniu. Znacznie trudniej samemu detektywowi będzie zorientować się w powiązaniach polityczno-biznesowo-mafijnych, jakie oplotłyToruń jeszcze za czasów PRL. Wszak powieściowy ojciec Brodzkiego był oficerem milicji. Czy tłukł pałą opozycję, czy raczej brał łapówki od bandytów – tego nie wie syn. Ale od czegóż jest Woźniak. Brodzki dowie się cząstki prawdy ryzykując życiem. Bo mimo walenia podejrzanych w mordę to uczciwy gliniarz. Czego nie można powiedzieć o wywodzących się z PRL, acz zweryfikowanych przełożonych.
Sprawnie skonstruowana intryga nawiązuje do poprzednich powieści noszących tytuły „Powtórka” i „Mgnienie”, ale największą zaletą powieści jest sarkastyczny humor, z jakim rozmawiają między sobą policjanci. A i opisy niektórych wydarzeń Marcel Woźniak stworzył piórkiem satyry. A niejedno zdanie mogłoby przejść do kryminalnych klasyków, na przykład: „Wszystkie komendy policji w Polsce łączy jedno: na każdej stoją przykurzone paprocie doniczkowe, o które nikt nie dba”. Albo opis meliny, w której przemieszkiwali : „ci wszyscy, co ich wypluła ruletka transformacji, i ci wszyscy, co ich szerokim łukiem omijały okazje, szczęśliwe zbieg okoliczności, piękne kobiety, trafione zdrapki...”
Ciekawe, czy za sprawą redaktora prowadzącego, czy wykorzystując własną fantazję, Marcel Woźniak ważną postacią czyni prowadzącą dochodzenie w sprawie kontrowersyjnych zachowań detektywa Leona Brodzkiego, młodą dziennikarkę. Nota bene dziewczynę, którą rzucił policjant, nie mogąc się pogodzić z faktem, że poroniła ich wspólne dziecko, oczywiście nie będąc małżeństwem. A że kobiety czytają więcej i chętniej, myślę, że ta postać, zwłaszcza dzięki metamorfozie, jaką przejdzie w finale przysporzy Woźniakowi sporo fanek.
„Otchłań” to jeden z najlepszych kryminałów, jakie ostatnio czytałem. Do bólu osadzony w polskiej rzeczywistości, punktujący zaniedbania w wyposażeniu i uposażeniu policji. A że pełen fantazji i ociekający krwią – w końcu to rozrywka, a nie reportaż z komisariatu.