Jednym z zarzutów śledczych w sprawie Roberta B. jest narażanie przez mężczyznę księdza oraz pozostałych uczestników protestu na zakażenie koronawirusem. Według prokuratury mężczyzna wiedział, że jest chory i mimo tego poszedł na manifestację. Onet podaje, że sąd ma w tej sprawie odmienną opinię.
To już drugi raz, gdy prokuratura domagała się tymczasowego aresztu dla Roberta B. Wcześniej wniosek odrzucił Sąd Rejonowy w Myśliborzu, teraz tę decyzję utrzymał w mocy Sąd Okręgowy.
Onet przypomina, że chodzi o sprawę z października, gdy na jednym z protestów w Myśliborzu doszło do przepychanki między dwoma mężczyznami. Jeden z nich okazał się księdzem, drugi był Robert B.,, który zachowywał się agresywnie i kilkukrotnie uderzył duchownego. Zarzuty śledczych wobec mężczyzny to spowodowanie obrażeń ciała, znieważenie duchownego oraz m.in. przemoc ze względu na przynależność wyznaniową. Sąd podważył wiarygodność jeszcze jednego zarzutu: narażenia innych na zakażenie koronawirusem. Prokuratura chce dla Roberta B. kary 10 lat więzienia za stawiane mu zarzuty.
Źródło: Onet
