Spis treści
67-letni Velluvakkandi Pavithran trafił do prywatnego szpitala w Mangalore we wschodnich Indiach. Był w stanie ciężkim, miał postępujący paraliż i problemy z oddychaniem. Po kilkunastu godzinach jego krewni usłyszeli od lekarza, że pacjent nie ma żadnych szans i trzeba odłączyć go od respiratora - podaje portal Kaumudi Online.
Postanowili odłączyć chorego od respiratora
Po odłączeniu od respiratora ogłoszono jego śmierć. Ciało w obecności jego żony oraz siostry umieszczono w kostnicy AKG Memorial Cooperative Hospital.
Wkrótce po tym rodzina zmarłego ogłosiła znajomym i innym krewnym smutną nowinę i zapowiedziała, że pogrzeb odbędzie się następnego dnia.
Zaczął poruszać palcami w kostnicy
W kostnicy pracownik szpitala o imieniu Jayan zauważył ruchy palców Pavithrana i natychmiast podniósł alarm.
- Oprócz mnie był tam również nasz elektryk Anoop. Zauważył, że palce mężczyzny się poruszają i zawołał mnie. Ja też to widziałem - powiedział dziennikarzom Jayan.
Wezwano także ratowników. Kiedy sprawdzono ciśnienie krwi pacjenta, okazało się, że jest prawidłowe. Przewieziono go na OIOM. W tym czasie do domu uznanego za zmarłego przybywali liczni znajomi, którzy w lokalnej gazecie przeczytali nekrolog Pavithrana i chcieli jego bliskim złożyć kondolencje.
Jakież było ich zdziwienie, kiedy dowiedzieli się, że znajomy ma się coraz lepiej i przebywa w szpitalu.
Szefowie AKG Memorial Hospital potwierdzili, że Pavithran jest na oddziale intensywnej terapii, ale rokowania są dobre i 67-latek pozytywnie reaguje na leczenie. Trwa śledztwo, które ma wyjaśnić w jaki sposób zdiagnozowano zgon mężczyzny w pierwszym szpitalu.