Jak scenariusz do filmu
Życie pochodzącego z Elbląga 54 - letniego pana Mariusza nadaje się na scenariusz filmu. Mężczyzna w młodości chciał zostać księdzem i poszedł do seminarium, ale po kilku miesiącach je opuścił, bo przełożeni stwierdzili, że ma większe powołanie do małżeństwa niż do kapłaństwa.
- Potem stwierdziłem, że muszę się wyszaleć, więc ślub wziąłem dopiero po trzydziestce. - uśmiecha się pan Mariusz i wyjaśnia, że po 3,5 roku małżeństwa rozstał się z żoną i przez trzynaście lat samotnie wychowywał syna. - Najpierw pracowałem w Polsce, byłem piekarzem, a ostatnie lata spędziłem w Holandii, gdzie także zajmowałem się produkcją jedzenia. Kiedy wróciłem do kraju miałem już dość tej całej pandemii, ciągłych nakazów, zakazów, robienia testów na koronawirusa. Zacząłem oglądać na YouTube filmiki dotyczące osób mieszkających na łonie natury, dowiedziałem się jak wybudować ziemiankę, teraz sam próbuję życia w lesie i przyznam szczerze, że czuję się rewelacyjnie - mówi pan Mariusz.
Dlaczego na miejsce swojego "domu" wybrał właśnie Skorzeszyce? - Mam kolegę w Busku - Zdroju i wiosną tego roku przejeżdżałem tędy ze swoją ex dziewczyną. Nie wiem czemu, ale urzekło mnie to miejsce, zapytałem właścicielki lasu, czy mogę tutaj na jakiś czas zamieszkać, zgodziła się więc jestem - dodaje z uśmiechem.
Ludzie się go bali
Pojawienie się "człowieka z lasu" wielu mieszkańców Skorzeszyc mocno zaintrygowało, część osób się przestraszyła. -Najpierw ludzie mówili, że koło oczyszczalni powstaje jakieś osiedle i twierdzili, że nawet jeden pan już tam mieszka. Potem odbierałem telefony z prośbą o interwencję, bo ludzie zwyczajnie się go bali i nawet na grzyby przestali chodzić - opowiada sołtys Skorzeszyc, Wiesław Janus i wyjaśnia, że ostatecznie wybrał się do pana Mariusza razem z policją. - Pan okazał się bardzo kulturalny, przywitał nas słowami "Szczęść Boże", pokazał dowód osobisty, powiedział, że ma mieszkanie w Elblągu , lubi naturę i tu odpoczywa - wspomina sołtys.
Mężczyzna chciałby tu zostać dłużej
Pomoc panu Mariuszowi zaoferowali urzędnicy z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Górnie, ale mężczyzna grzecznie za nią podziękował. - Ja nic nie potrzebuję. W ziemiance mam materac i ciepły śpiwór, w nocy jest mi wręcz gorąco. Jedyne czego teraz chcę to móc dalej tutaj mieszkać, bo z dala od zdobyczy cywilizacji czuję się szczęśliwy, codziennie czytam Pismo Święte i mam czas na rozmyślenia. Żywię się tym, co uzbieram w lesie, czasem kupię kawałek boczku i chleb, pranie robię w rzece. Zapewniam wszystkich, że absolutnie nie jestem groźny, mieszkańcy Skorzeszyc mogą mnie czasem spotkać w sklepie lub w kościele, ale jeżeli ktoś ma ochotę porozmawiać i napić się ciepłej herbaty to zapraszam. Służę dobrą radą, chętnie wysłucham, doradzę - zapewnia "człowiek z lasu".
