Mikołaj Zebrzydowski: żołnierz, magnat, rokoszanin

Paweł Stachnik
Przywódcy rokoszu, od lewej Zebrzydowski, Radziwiłł, Stadnicki
Przywódcy rokoszu, od lewej Zebrzydowski, Radziwiłł, Stadnicki
I Rzeczpospolita. Mikołaj Zebrzydowski był dzielnym żołnierzem, pobożnym chrześcijaninem i sumiennym urzędnikiem. Do historii przeszedł jednak jako przywódca niesławnego rokoszu.

Nie znamy dokładnej daty jego urodzin, wiemy tylko, że przyszedł na świat w 1553 r. - Zebrzydowski nie pochodził z zupełnie anonimowego rodu. Jego ojciec Florian był senatorem i zaufanym dowódcą Zygmunta Augusta. Z kolei linia wielkopolska Zebrzydowskich szczyciła się biskupem krakowskim Andrzejem Zebrzydowskim. Przedstawiciele obu tych linii - wielkopolskiej z Więcborka i małopolskiej piszącej się z Zebrzydowic - utrzymywali stałe kontakty i wzajemnie się wspierali - mówi dr hab. Tomasz Graff z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, współautor książki „Mikołaj Zebrzydowski 1553-1620. Szkic biograficzny”.

W 1565 r. młody chłopiec został wysłany przez ojca na naukę do świeżo założonego kolegium jezuickiego w dalekim Bra-niewie. Przyjął tam solidne wykształcenie potrzebne ówczesnemu szlachcicowi (m.in. łacina, niemiecki, umiejętność przemawiania i występowania publicznego), wpojono mu też silną pobożność i przywiązanie do katolicyzmu. Podczas nauki w szkole Mikołajowi zmarł ojciec (1566), a trzy lub cztery lata później matka. Opiekę nad nim przejęli wtedy stryjowie. Młody Zebrzydowski miał już jednak 17 lat i był prawie dorosły.

W służbie ojczyzny

Rozpoczął służbę na dworze królewskim Zygmunta Augusta, był też związany z Henrykiem Walezym. To właśnie Mikołaj Zebrzydowski oraz kasztelan wojnicki Jan Tęczyński doścignęli w okolicach Pszczyny uciekającego w czerwcu 1574 r. do Francji Walezego i błagali go o powrót na Wawel. Władca obiecał wrócić, ale póki co odjechał do Paryża…

- Kariera Mikołaja przyspieszyła znacznie dopiero dzięki Stefanowi Batoremu, który doceniał jego zdolności wojskowe i zasługi dla kraju - mówi dr hab. Tomasz Graff. Młodzieniec stał się zaufanym człowiekiem nowego króla i wziął udział we wszystkich ważnych wyprawach wojennych Batorego. Gdy król nakazał stworzenie nadwornego wojska na wzór węgierski, jego dowódcą w stopniu rotmistrza został właśnie Zebrzydowski. Na czele nadwornej roty walczył m.in. w wojnie z Gdańskiem i w kampaniach moskiewskich, w których wykazał się odwagą i zawziętością. W wyprawie 1581 r. razem ze swoimi ludźmi zapuścił się aż nad Wołgę. Legenda głosiła, że dotarli podobno do granicy z Persją.

- Mikołaj był doskonałym żołnierzem. Zasłynął jako odważny i inteligentny dowódca, szczególnie w wojnie z Moskwą. Dbał o swoich żołnierzy i z własnej kiesy płacił im zaległy żołd. Nie szczędził krwi dla ojczyzny również jako dojrzały, ponad 40-letni mężczyzna. W czasie jednej z wypraw przeciw Tatarom był nawet ranny - opowiada dr Graff.

Na wyprawach wojennych zawarł przyjaźnie z późniejszym hetmanem Stanisławem Żółkiewskim, późniejszym prymasem Bernardem Maciejowskim, a przede wszystkim najbliższym doradcą króla - Janem Zamoyskim. - Decydującym impulsem dla kariery politycznej Mikołaja była protekcja ze strony hetmana i kanclerza wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego, najbardziej wpływowego człowieka w Polsce w okresie rządów Stefana Batorego i w pierwszych kilkunastu latach panowania Zygmunta III Wazy - tłumaczy badacz.

Jako współpracownik króla i kanclerza zaczął obejmować pierwsze urzędy: starostwa tłumackie, stężyckie, bolesławskie i ryckie, a w 1582 r. został posłem z ziemi krakowskiej. Gdy w 1585 r. Zamoyski ustąpił z funkcji starosty generalnego krakowskiego na swoje miejsce rekomendował Zebrzydowskiego. W dawnej Rzeczypospolitej było to ważne stanowisko. Starosta generalny krakowski odpowiadał za spokój i bezpieczeństwo w stolicy państwa, dlatego władcy obsadzali je zaufanymi ludźmi.

Jak piszą autorzy wspomnianego szkicu biograficznego (prócz Tomasza Graffa to także Bartłomiej Wołyniec i Elżbieta E. Wróbel), Zebrzydowski rzetelnie wywiązywał się ze swoich obowiązków, dbając o porządek, pilnując sprawnego działania sądu oraz tępiąc rozboje. Jak zapisał pewien krakowski mieszczanin: „za tego urzędu jako starosty była wielka karność w Krakowie i sprawiedliwość nieodwłoczną czyniono”. Mikołaj nie wahał się skazać na śmierć krewniaka, gdy ten zranił w rękę studenta.

Awans do elity

Po śmierci Stefana Batorego o tron polski ubiegali się dwaj pretendenci: królewicz szwedzki Zygmunt Waza i arcyksiążę Maksymilian Habsburg. Zamoyski i Zebrzydowski poparli Zygmunta i walnie przyczynili się do jego sukcesu. Zebrzydowski jako starosta przygotował do obrony Wawel, a w samym Krakowie spacyfikował zwolenników Habsburga. Kuszony przez ludzi arcyksięcia odmówił przejścia na jego stronę.

Po odparciu Maksymiliana spod Krakowa uczestniczył w bitwie pod Byczyną, w której Habsburg został pobity i wzięty do niewoli, później zaś eskortował go do granicy. Gdy Maksymilian odmówił złożenia obiecanej przysięgi, że zrzeka się pretensji do tronu, Zebrzydowski wpadł w gniew i chciał posunąć się do rękoczynów wobec arcyksięcia. Powstrzymali go towarzysze, ale zachowanie starosty stało się głośne w Rzeczypospolitej.

Wsparcie Zygmunta Wazy opłaciło się Mikołajowi: został tzw. hetmanem nadwornym, objął kolejne starostwa, wykupił miasto i zamek Lanckorona, który stał się jego siedzibą. Wreszcie w 1589 r. otrzymał nominację na wojewodę lubelskiego i wszedł do senatu. Uwieńczeniem kariery było uzyskanie w 1596 r. stanowiska marszałka wielkiego koronnego, a w 1601 r. wojewody krakowskiego. Równolegle rósł majątek Mikołaja. Tak oto, z przedstawiciela średniozamożnego rodu szlacheckiego Zebrzydowski awansował do elity.

Paradoksalnie, im więcej łask Zygmunt III Waza okazywał Mikołajowi Zebrzydowskiemu, tym gorsze stawały się ich stosunki.

Mikołaj krytycznie wypowiadał się o władcy, przychylając się ku szlacheckiej opozycji, która zarzucała królowi otaczanie się jezuitami, zamiłowanie do alchemii i gry w piłkę, lekceważenie spraw Rzeczypospolitej. Zebrzydowski podobno rozmawiał z Zygmuntem o tych sprawach i próbował nakłonić go do zajęcia się istotnymi kwestami, ale władca zbył to milczeniem, a potem unikał wojewody.

Wszystko to stało się przyczyną przejścia Zebrzydow-skiego do obozu opozycji i wszczęcia otwartego buntu przeciw Zygmuntowi. To właśnie z niego, a nie z odważnej służby wojskowej i sumiennej służby urzędniczej, będzie znany w historii. Tradycja przekazała, że bezpośrednią przyczyną wystąpienia wojewody była sprawa tzw. kamienicy starościńskiej na Wawelu.

Przeciw królowi

- Do dzisiaj historycy nie rozwikłali zagadki, co skłoniło Zebrzydowskiego do buntu, tym bardziej, że przyczyny rokoszu są bardzo złożone. Jednak już współcześni Mikołajowi wskazywali na jego ambicję i pychę oraz na chęć zemsty na królu, który wyrzucił go z kamienicy starościńskiej na Wawelu, aby zrobić miejsce dla gości weselnych przybyłych na ślub monarchy z Konstancją Habsburżanką, siostrą zmarłej żony króla, Anny. Wielu, w tym Zebrzydowski, mimo dyspensy papieskiej nazywało ten ślub wręcz kazirodczym - wyjaśnia dr Graff.

- Poza tym po śmierci w 1605 r. głównego antagonisty króla, czyli Jana Zamoyskiego, wrzenie wśród szlachty obawiającej się wprowadzenia absolutum dominium narastało. Krytykowano kolejne decyzje polityczne Zygmunta, oskarżano go m.in. o przedkładanie tronu szwedzkiego nad Polski co skutkowało wojną ze Szwecją i próby umniejszenia roli izby poselskiej. Równocześnie Zebrzydowskiemu prawdopodobnie wydawało się, że w naturalny sposób może zająć miejsce zmarłego przywódcy opozycji Jana Zamoyskiego.

Mimo że większość rokoszan stanowiła drobna i średnia szlachta na czele buntu stanęli magnaci: Zebrzydowski, Jan Szczęsny Herburt i podczaszy litewski Janusz Radziwiłł. Mało tego, wśród buntowników było wielu innowierców, a Zebrzydowski słynął z gorącego katolicyzmu i nazywany był nawet „biczem na heretyków”. Łączyła ich niechęć do króla i jego polityki, a to było ważniejsze.

Rokoszanie zbierali się na zjazdach (w Stężycy, Lublinie, pod Sandomierzem) i wysuwali żądania wobec króla. Chcieli zabrania mu prawa obsadzania zwolnionych urzędów, domagali się usunięcia jezuitów i cudzoziemców, wprowadzenia obieralności urzędników ziemskich na sejmikach oraz zobowiązania posłów do ścisłego przestrzegania instrukcji. Jednocześnie trwały negocjacje z obozem królewskim, w celu osiągnięcia jakiegoś porozumienia.

- Wydaje się, że sytuacja polityczna w czasie rokoszu była dynamiczna, a sam Zebrzydowski nie do końca panował nad nastrojami rokoszan i na bieżąco korygował swoje plany, które prawdopodobnie początkowo nie zakładały usunięcia prawowitego monarchy z tronu. Faktem jest, że rokoszanie, zarówno katolicy jak i protestanci, ogłosili detronizację króla nie mając ku temu podstaw prawnych - mówi dr hab. Tomasz Graff.

Wreszcie 5 lipca 1607 r. pod Guzowem koło Szydłowca doszło do bitwy między siłami królewskimi a rokoszanami, w której ci drudzy zostali pokonani. Zebrzydowski zbiegł i zamierzał kontynuować bunt, ale rokoszowy zapał już się wypalił. Po negocjacjach doszło do pojednania Zebrzydowskiego z królem. Wystąpienie zakończyło się, Zygmunt przebaczył buntownikom, ale w dużej części szlacheckiego społeczeństwa pozostało oburzenie, że w Rzeczypospolitej mogło dojść do buntu obywateli przeciw namaszczonemu władcy. Dla wielu Zebrzydowski nie był obrońcą szlacheckich wolności tylko wichrzycielem.

Pobożny chrześcijanin

Po klęsce rokoszu Zebrzydowski wykazywał lojalność wobec króla i wspierał jego politykę, nawoływał do zgody i porozumienia na sejmach. Ich stosunki nie wróciły jednak już nigdy do stanu z najlepszych lat. Z czasem wycofał się z życia publicznego i coraz bardziej poświęcał się założonemu przez siebie klasztorowi w Kalwarii. Ta fundacja to drugi powód, dla którego Zebrzydowski znalazł miejsce w historii.

Wojewoda od młodości słynął z głębokiej wiary i przywiązania do Kościoła. Jego religijność chwalili nie tylko nuncjusze, ale i sami papieże. - Jednym z bezpośrednich powodów powstania fundacji kalwaryjskiej miała być ponoć prośba żony Doroty, która poprosiła Mikołaja o wystawienie na lesistej górze Żar koło Lanckorony krzyża, aby ochraniał miejscową ludność przed atakami rabusiów. Zebrzydowski zgodził się, obiecując małżonce nie krzyż, ale kapliczkę. Po złożeniu tej obietnicy mieli razem zobaczyć cudowny znak trzech jaśniejących ponad borem krzyży, co tylko umocniło fundatora w przekonaniu o konieczności budowy na górze Żar kaplicy - opowiada dr Graff.

Wielki wpływ na decyzję miało także dzieło Christiana van Adrichema „Jeruzalem jakie było za czasów Chrystusa Pana”, który opisując drogę krzyżowa wyliczył nawet liczbę kroków, jakie musiał wykonać Jezus. Z upływem lat koncepcja fundacyjna Zebrzydowskiego się rozwijała, pierwotnie chciał postawić tylko niewielki kościółek. Na jego prośbę dworzanin Hieronim Strzała przywiózł mu z Ziemi Świętej plan i gipsowy model kaplicy Ukrzyżowania oraz kaplicy Bożego Grobu.

Budowa Kalwarii nie była ekspiacją za rokosz, bo wojewoda rozpoczął ją jeszcze przed buntem. Kamień węgielny pod kaplicę Ukrzyżowania poświęcono już w 1600 r., a dwa lata później wojewoda wystawił dla bernardynów akt fundacji klasztoru i kościoła. Najpierw powstał niewielki kościółek pw. Ukrzyżowania, potem Zebrzydowski postanowił dobudować kaplicę Grobu Bożego oraz klasztor wraz z drugim kościołem. Plany opracował pochodzący z Włoch architekt Jan Maria Bernardoni, a poprawił je Paweł Baudarth z Flandrii. Później doszło do tego 12 kaplic Drogi Krzyżowej, odtwarzającej drogę Jezusa w Jerozolimie.

Przy klasztorze powstało miasto Kalwaria Zebrzydowska, a sam klasztor i dróżki Drogi Krzyżowej szybko zaczęły przyciągać pielgrzymów. Z czasem rozbudowujący się ośrodek stał się jednym z najbardziej znanych miejsc pielgrzymkowych.

- Od momentu śmierci ukochanej żony Doroty (w 1610 r.) wojewoda coraz rzadziej okazywał publiczną aktywność, m.in. ze względu na coraz bardziej zaawansowaną podagrę. Niemniej udało mi się wykazać, że w ostatniej dekadzie życia stale wywiązywał się ze swoich obowiązków wynikających ze sprawowanych urzędów. Był m.in. obecny na sejmach i sejmikach, choć ponoć zastanawiał się, czy nie zrzec się godności. Odradzali mu to biskup krakowski Piotr Tylicki oraz jego spowiednik o. Ludwik Boguski. Tym niemniej z pewnością jego pobożność i skromne życie były szczególnie uderzające. Poniekąd kontrastowało z wcześniejszym obrazem co prawda religijnego magnata, który jednak nie stronił od publicznego okazywania swojej potęgi. Ta postawa wynikała zapewne z potrzeby serca, niemal całkowitego odrzucenia świata materialnego i świadomości zbliżającego się kresu życia - podkreśla dr Graff.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Mikołaj Zebrzydowski: żołnierz, magnat, rokoszanin - Plus Dziennik Polski

Wróć na i.pl Portal i.pl