Mistral czy levante? Wiatry najlepsze dla windsurferów

Przemysław Miarczyński, olimpijczyk
Przemysław Miarczyński opowiada, gdzie najlepiej za granicą uczyć się pływać na desce.

Pływanie w Polsce ma - oprócz mnóstwa zalet - jedną zasadniczą wadę: nigdy nie można być pewnym wiatru. Przejedziesz przez całą Polskę, żeby pośmigać, a tu cisza! Piękna plażowa pogoda to bynajmniej nie jest to, o co chodzi deskarzom i kitesurferom. W tym roku zadziwiająco słabo wiało w maju - bardzo dobrze było natomiast w czerwcu. Początek lipca także stoi pod znakiem dobrych, silnych wiatrów, ale co będzie dalej - jeden Eol tylko wie. Żeby więc mieć prawdziwą gwarancję pogody, trzeba wybrać się tam, gdzie są wiatry termiczne, które wieją tak, że można według nich regulować zegarki. Dziś Przemysław Miarczyński z SKŻ Hestia Sopot, dwukrotny olimpijczyk (w tym roku jedzie na igrzyska po raz trzeci), mistrz świata i Europy w klasie Mistral oraz brązowy medalista mistrzostw świata w klasie RS:X, opowiada nam, gdzie poza granicami kraju najbardziej lubi pływać: w Almanarre na południu Francji, Tarifie na południu Hiszpanii, na Wyspach Kanaryjskich oraz w Egipcie.

Dlaczego Almanarre?

Jest to bardzo przyjemne miejsce, łatwe dla amatorów. Żeglarzom pomaga tam mistral - zimny, porywisty wiatr wiejący w południowej Francji poprzez Masyw Centralny. Jest on równomierny, a układ linii brzegowej sprawia, że wieje właśnie od brzegu. Efektem tego jest duża fala. W Almanarre jest bardzo ciepło, nawet w kwietniu temperatura dochodzi do 30 stopni. Pod koniec listopada bywa wciąż dwadzieścia kilka.

Z Tarifą, leżącą na samym południu Hiszpanii, koło cieśniny Gibraltar, kojarzy się...
...Słynny wiatr levante, silny i ciepły, który wieje za dnia i w nocy. To naprawdę świetny spot - tak w naszym środowisku nazywamy miejsce do surfowania. Trudniejszy niż w Almanarre, bo duże masy wody wpływają do Morza Śródziemnego i robi się większy prąd. Raczej dla tych, co mają opanowane już takie umiejętności jak start z wody i preferują bardziej skoki niż pływanie szybkościowe. Ale też jest przyjemnie. Atmosfera miejsca - niewielkiego miasteczka - jest całkowicie podporządkowana pływaniu. Plaża podzielona na część dla deskarzy i część dla kejciarzy, dzięki czemu nikt sobie nie przeszkadza.

Najlepsze miejsca na surfowania na Kanarach to...

Teneryfa i Gran Canaria. Teneryfa jest stworzona dla turystów amatorów. Są tam zróżnicowane spoty, na których dadzą sobie radę także mniej zaawansowani. Przez 260 dni w roku wieje tam z siłą minimum 4 st. w skali Beauforta. Może to przeszkadzać plażowiczom, ale to raj dla tych, co chcą pływać. Gran Canaria jest raczej miejscem dla profesjonalistów, którzy pływają na krótkiej desce, na wysokiej fali. Tam wieje przez cały lipiec, nawet są tam w tym czasie organizowane zawody Pucharu Świata.

A jeśli ktoś chce jechać poza Europę, ale blisko?
To polecam Egipt, zwłaszcza Dahab i Sharm El Sheikh. Tam jest ciepło przez cały rok, można pływać także w styczniu czy lutym. I wychodzi chyba taniej niż na południu Europy. Warunki są łatwe, głównie ze względu na dość płytkie dno. Wiatr wieje trochę słabiej rano, koło południa najmocniej. Można regulować pory treningów w zależności od umiejętności. W Egipcie też zazwyczaj są wypożyczalnie, jednak jadąc tam, trzeba mimo wszystko zweryfikować informacje o możliwości wypożyczania sprzętu. W małych przyhotelowych wypożyczalniach bywa, że sprzęt jest oldschoolowy. W Egipcie jest jednak wiele miejsc, gdzie znajdują się polskie szkoły pływania czy choćby tylko polscy instruktorzy. Wtedy też jest łatwiej.

Na co powinien zwrócić największą uwagę amator, który dopiero rozpoczyna przygodę z windsurfingiem.

Oprócz tego, że powinien umieć pływać, co jest oczywiste, musi mieć kapok, żeby w razie incydentu się nie utopić. Pierwsze kroki trzeba stawiać razem z instruktorem. Warto przed wyjazdem sprawdzić informacje i opinie o szkołach i w miarę możliwości wybrać najlepszą.

Rozmawiał Paweł Rydzyński

Wróć na i.pl Portal i.pl