CNN Newsource/X-News
Kobieta wyznała, że trafiła do miasta Rakka we wschodniej Syrii, do domu Abu Bakr al-Baghdadiego - przywódcy Państwa Islamskiego. Na "przywitanie" al-Baghdadi miał pokazać jej nagranie z egzekucji "amerykańskiego dziennikarza", któremu odcięto głowę.
- Mówił: "Wybraliśmy was, żebyście przeszły na islam. Jesteście własnością Państwa Islamskiego." - relacjonowała kobieta. - A potem mnie bił mnie wężem ogrodowym i paskiem. Uderzył mnie w twarz. Krew leciała mi z nosa - dodała.
Regularnie bita i poniżana przez wszystkich członków rodziny postanowiła uciec wraz z koleżanką, ale zostały złapane. Po kilku tygodniach w celi wróciła do domu al-Baghdadiego. Nie mogła jednak znieść brutalnego traktowania i pomimo ryzyka ponownie podjęła próbę ucieczki wraz z koleżanką. Dziewczyny miały szczęście, trafiły do wioski, gdzie postanowiono im pomóc. Przebrano je w szczelnie zakrywające całe ciało burki i dwóch mężczyzn wywiozło je na motorach z rejonu zajmowanego przez Państwo Islamskie.
Teraz kobieta jest już w bezpiecznym miejscu i odnalazła swoją matkę oraz część rodzeństwa. Trzy siostry nadal są jednak niewolnikami dżihadystów. Ojciec zaginął, prawdopodobnie został zamordowany.