Fnafy to zabawki, które przejęły dusze martwych dzieci - opisuje skrótowo ośmioletnia Zuzia, uczennica jednej z lubelskich szkół. - Każdy w klasie lubi fnafy - dodaje z uśmiechem.
To nowa moda wśród dzieci i młodzieży. W 2015 roku powstała gra na komórki i tablety „Five Nights at Freddy’s” (FNAF). Utrzymana jest w konwencji horroru, a jej fabuła przywodzi na myśl najstraszniejsze filmy i gry tego gatunku.
Straszna rozgrywka
Według fabuły „Five Nights at Freddy’s” ktoś przed laty w pizzerii zamordował piątkę dzieci, a ich ciała ukrył w dużych pluszowych kostiumach zwierzątek. Właśnie w te kostiumy wcieliły się dusze dzieci, które potem - dzięki zrobotyzowaniu - ożyły.
Gracz wciela się w postać stróża nocnego w zamkniętej już pizzerii, a jego zadaniem jest takie kontrolowanie zamykania i otwierania poszczególnych drzwi w budynku, aby uchronić stróża przed fnafami. Te chcą bohaterowi gry zrobić krzywdę. Czyli trzeba tak pokierować rozgrywką, aby fnafy nie zabiły gracza.

mat. dystrybutora
Już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest to gra dla wrażliwych. Całość utrzymana jest w mrocznej stylistyce i mimo że fnafy to pluszaki, znacznie odbiegają od wizerunku miłych maskotek, które chce się przytulić.
Jednym ze fnafów jest np. Foxy. To rudy lis z piracką przepaską na oku i hakiem zamiast jednej dłoni. Bonnie jest królikiem z wielkimi kłami i szponami. Teddy to miś, niby pluszowy, ale jego wytrzeszczone oczy i duże zęby przerażają.
Jeden z graczy na forum internetowym opisuje wydarzenia z „Five Nights at Freddy’s”: „Jeden z animatroników (tak mówi się na roboty, które imitują zwierzęta- przyp. red.) odgryzł dziecku czoło. Prawdopodobnie jest to Foxy. Zrobił to, kiedy pewna dziewczynka oglądała jego występ i się z niego śmiała. Wtedy stracił panowanie nad sobą”.
Z każdą kolejną wersją gry fnafów przybywa.
Nowa moda
- Przyzwyczaiłam się, że co jakiś czas pojawiają się mody na zabawki, filmy czy gry dla dzieci - mówi pani Paulina, mama Zuzi. - Jeszcze gdy córka była w przedszkolu, był szał na „My Little Pony”, czyli tęczowe kucyki z serialu telewizyjnego. Potem przychodziła moda na, powiedzmy, bardziej dorosłe zabawki. Takimi były „Monster High”, czyli seria lalek wampirów, zombie, duchów czy wilkołaków. Kiedy tylko córka zaczyna opowiadać o czymś nowym, sprawdzam, co to jest, jak wygląda, jakie niesie ze sobą treści - dodaje.
Już lalki „Monster High” budziły kontrowersje. Wielu psychologów, pedagogów i księży krytykowało kupowanie ich dzieciom. Wskazywali na powiązania satanistyczne i promowanie śmierci.
- Zgodziłam się na to, żeby córka bawiła się takimi lalkami, ale przedtem obejrzałam kilka filmów z tymi postaciami. Nie było tam nic o zabijaniu, krzywdzeniu innych. W moim odczuciu były tam poruszane problemy dorastania ubrane w nową, halloweenową estetykę - tłumaczy pani Paulina.
Przyznaje jednak, że kiedy córka zaczęła jakieś dwa miesiące temu mówić o fnafach, zaczęła się niepokoić. - Chodzi o estetykę. Jest przerażająca. Cała idea tych postaci też nie zachęca, bo mowa jest o duszach zamordowanych dzieci. Zakazałam córce grać w tę grę, oglądać filmów w internecie, nie ma mowy o kupnie takiej zabawki - mówi kobieta.
Mimo to dziecko zarysowuje całe strony fnafami. Trudno od nich uciec, choćby dlatego, że o tej grze rozmawiają dzieci w szkole, wymieniają się informacjami, pokazują sobie obrazki.
Wielki biznes „po bandzie”
W Polsce fnafy to nowość. Poszukując na ich temat informacji w internecie, nie można odnaleźć rzeczowych artykułów oceniających zjawisko pod kątem pedagogicznym czy psychologicznym. Królują wpisy na forach internetowych, a ich autorami są raczej entuzjaści gry. To jednak nie zmienia faktu, że fnafy weszły do Polski i wydaje się, że zostaną na dłużej. Już teraz polskie sklepy internetowe i portale aukcyjne pełne są fnafowych maskotek, lalek, figurek, ubrań i gadżetów. Polską premierę niedawna miała książka osadzona w świecie „Five Nights at Freddy’s”, a w Hollywood już powstaje pełnometrażowy film. Do kin ma wejść w przyszłym roku.
Prof KUL, dr hab. Piotr T. Nowakowski z Instytu Pedagogiki, na naszą prośbę zapoznał się z zabawkami i ocenia: - Czuję się zniesmaczony, lecz nie zaskoczony, zwłaszcza gdy obserwuję, w jakim kierunku idzie współczesna kultura masowa, np. zachodnie bajki telewizyjne. Wydaje się, że fnaf jest naturalną konsekwencją logiki „jeszcze mocniej, jeszcze straszniej, jeszcze bardziej po bandzie”.
Zdaniem naukowca ważną rolę w takim przypadku (nie tylko jeśli chodzi o fnafy) do odegrania ma rodzic. - Nie można pozostawić dziecka bez przewodnika w tej medialnej dżungli. Ktoś musi mu pewne rzeczy tłumaczyć. Nie należy udawać, że pewnych zjawisk nie ma, lecz cierpliwie i spokojnie rozmawiać. Przede wszystkim trzeba być rodzicem. Za tym na pozór banalnym stwierdzeniem kryje się nader poważny problem. Bywa często tak, że zapracowani rodzice nie mają czasu, by sprawdzić, co ich pociechy robią w domu. Podczas ich nieobecności dzieci mogą, poza wszelką kontrolą, surfować po internecie i natrafiać na takie kwiatki, jak fnaf - mówi dr Nowakowski.
Polityczne strachy
Przebrania fnafów już od zeszłego roku są jednym z hitów halloween w USA. Do Polski moda na nie jeszcze nie dotarła, ale można przewidywać, że choćby po premierze filmu kinowego staną sie u nas bardziej popularne. Za rok o tej porze możemy się spodziewać strojów halloweenowych rodem z gry „Five Nights at Freddy’s”.
Tymczasem halloween nabrało właśnie znaczenia politycznego. Lubelska posłanka PiS Gabriela Masłowska zaczęła walkę z importowanym zza oceanu świętem. - To moda bezkrytycznie przyjmowana z zagranicy. W szkołach często nauczyciele siłą rozpędu organizują takie bale dla dzieci, łatwo je zająć, cieszą się, że mogą się przebrać - ogłosiła właśnie w mediach posłanka i zapowiedziała interwencję w MEN. - Napiszę zapytanie do pani minister, żeby zablokować tę głupotę. Nie można dzieciom fundować takiego horroru. Wieczorem te dynie z wyciętymi zębami wyglądają przerażająco. Dzieci są oswajane z magią, horrorami, stworami, a rodzice są pokazywani jako wrogowie. Nie można na to pozwalać - argumentowała.
W tych poglądach nie jest odosobniona, bo przeciwko halloween w Polsce jest też poseł PiS z Podlasia, Dariusz Piontkowski. - Dziwię się nauczycielom, którzy chcą to organizować. To jest chore, że dzieciom organizuje się halloween. Na siłę się nas zmusza, byśmy ten zwyczaj obchodzili. Idiotyczne. Ten zwyczaj kojarzy się z horrorem. Nie można tak narażać dzieci, zwłaszcza najmłodszych - mówił serwisowi Wp.pl Piontkowski.
Z kolei dominikanin z Lublina, ojciec Tomasz Dostatni, nie tyle broni amerykańskiego święta, co widzi inny sposób na halloween. - Nie szedłbym na konfrontację, bo ona wytwarza system obronny i pewną agresję. Jest zwyczajnie niepedagogiczna - oceniał na antenie TOK FM i wyjaśnił: - Mam do tego dystans. Uważam, że należy pogłębiać tradycje chrześcijańskie, a nie tracić czas na zwalczanie np. halloween.