Sędzia Krajowego Sądu ds. Socjalnych w Nadrenii Północnej-Westfalii Jan-Robert von Renesse na łamach dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung” odnosi się do sporu dotyczącego polskiej reformy sądownictwa. Podkreślając, że choć krytyka wobec Polski jest uzasadniona, to powinna wiązać się z samokrytyką ze strony Niemiec. Jego zdaniem, istnieje wiele podobieństw w rozwiązaniach dot. wymiaru sprawiedliwości w obu krajach.
Von Renesse przywołuje jeden z powodów krytyki pod adresem naszego kraju, który dotyczy połączenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego i podkreśla, że „nie oznacza to nic innego niż warunki panujące w Niemczech”. Niemiecki sędzia wskazuje, że nawet jeśli kontrola, także polityczna, występuje bardzo rzadko albo nigdy, to "wyprzedzające posłuszeństwo" może prowadzić do tego, że niemieccy prokuratorzy działają zgodnie z życzeniem politycznym.
Sędzia zastrzega tu, że nie jest to argument za sytuacją w Polsce, ale przeciwko sytuacji w Niemczech, która – w jego ocenie – wymaga pilnej korekty. Ta - jak podkreśla - powinna w końcu zagwarantować niemieckim prokuratorom niezawisłość.
Podobieństwa w systemach
W dalszej części swojej analizy von Reness wskazuje na polskie rozwiązanie wprowadzające procedurę losowego przyznawania spraw. Wyraża tu pogląd, że jest to „z pewnością krok właściwym kierunku”. Zarzuca jednak stronie polskiej zatrzymanie się w tej kwestii w połowie drogi, wskazując na sądownictwo konstytucyjne.
Autor tekstu z uznaniem wyraża się o zmianie sposobu wyboru członków Krajowej Rady Sądownictwa, gdyż – jak zauważa – w demokracji także władza sądownictwa powinna wywodzić się od narodu. Porównując ten aspekt do sytuacji swoim kraju podkreśla, że „w Niemczech nie ma ani jednego sędziego, który nie zostałby powołany albo awansowany w drodze postępowania w zasadniczej mierze kształtowanego przez legislatywę i egzekutywę”.
Wyrażając różnego rodzaju wątpliwości co do polskiej reformy sądownictwa, sędzia dochodzi do wniosku, że „orzecznictwo TSUE i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka dowodzi, że wyrażana ze strony niemieckiej krytyka polskiego stanowiska w tym miejscu musi być też samokrytyką, jeżeli ma pozostać wiarygodna”.
