Do sytuacji doszło w ubiegłym tygodniu, w poniedziałek, 25 października.
- Około godziny 10 żonie przeprowadzono zabieg pod narkozą na oddziale ginekologicznym słupskiego szpitala. Zaskoczeniem był dla nas brak przeprowadzenia badań przed i po zabiegu, tym bardziej, że żona po wybudzeniu źle się czuła i słaniała się na nogach – mówi pan Ireneusz.
Małżeństwo zwraca uwagę na fakt, że przy wcześniejszych zabiegach takie badania wykonywano. Co więcej oskarżają słupski szpital o wygonienie ich z placówki bez otrzymania zwolnienia lekarskiego, pomimo stanu pacjentki.
- Odebrałem żonę około południa, po tym jak nie otrzymała zwolnienia lekarskiego. Co więcej próbowano nam wmówić, że wcale go nie chciała i właściwie „wygoniono” nas ze szpitala, kiedy żona wciąż ledwo utrzymywała się na nogach – twierdzi mąż pani Joanny.
Do zarzutów odniósł się Marcin Prusak, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku.
- Chcemy podkreślić, że chora wymagała zabiegu diagnostycznego a jej stan nie wymuszał wykonania badań dodatkowych. Ponadto badań dodatkowych nie wymagał również lekarz wykonujący znieczulenie ogólne, które miało charakter chwilowy. Biorąc pod uwagę powyższe wskazania postępowanie w przypadku chorej prowadzone było zgodne z procedurą – tłumaczy w kwestii braku badań Marcin Prusak.
Rzecznik szpitala zaprzecza również „wygonieniu” pacjentki z oddziału około godziny 12.
- Obserwacje położnej w komputerowym systemie szpitalnym wykonane są o godzinie 13.05. Obserwacje lekarza o dobrym stanie ogólnym pacjentki wykonano o godzinie 13.25. Obydwie obserwacje zgodnie potwierdzają dobry stan chorej. Wypis wykonano o godzinie 13.25 i ze względu na dobry stan chorej mogła ona opuścić oddział – zaznacza rzecznik.
- Mąż odbierając mnie ze szpitala był bardzo zdenerwowany, więc możliwe jest, że szpital opuściłam później niż około godziny 12. Z drugiej strony, jeżeli obserwacja polega na tym, że pielęgniarka przyniesie nerkę medyczną do wymiotów i to po interwencji innej pacjentki, to tak, byłam pod obserwacją – mówi z przekąsem pani Joanna. - Po zabiegu nie widziałam się z żadnym lekarzem, więc w tym wypadku nie wiem, jak był w stanie zaobserwować mój dobry stan, kiedy było zupełnie odwrotnie – dodaje pacjentka.
W kwestii zwolnienia lekarskiego Marcin Prusak informuje z kolei, że o potrzebie jego wystawienia nie poinformowano nikogo z personelu szpitala.
- Niemniej, po telefonie od pacjentki, dnia 27 października, z prośbą o wystawienie zwolnienia, pacjentka otrzymała je do końca ubiegłego miesiąca – tłumaczy rzecznik.
Tę informację pani Joanna potwierdza, ale zaznacza jednocześnie, że starała się o otrzymanie zwolnienia w dzień zabiegu, ale go nie otrzymała.
