Główny Lekarz Weterynarii przygotował nawet specjalną ulotkę informacyjną w tej sprawie. Znalezienie padłego dzika – czytamy w niej należy „zgłosić do właściwego miejscowo powiatowego lekarza weterynarii lub najbliższej lecznicy weterynaryjnej lub straży miejskiej lub miejscowego koła łowieckiego lub starosty, burmistrza, wójta gminy”.
O padłym dziku na Królewieckiej powiedziała nam w niedzielę Czytelniczka. To ona w czwartek zauważyła zwierzę podczas spaceru z psem. Natychmiast zgłosiła się do Centrum Zarządzania Kryzysowego. W niedzielę wróciła w tamto miejsce i zobaczyła, że dzik leży, w dodatku już nadgryziony przez inne zwierzęta.
Anna Worsztynowicz z biura prasowego Urzędu Miasta tłumaczy nam, że prawo precyzuje kto ma obowiązek usuwania padłych dzikich zwierząt. Jest to właściciel terenu. Czyli w tym wypadku parafia. A ta została powiadomiona. Gmina usuwa zwierzęta tylko z własnego terenu. - To jest teren, na którym miał być cmentarz – mówi nam proboszcz parafii św. Agnieszki na wrocławskich Maślicach. - Rzeczywiście w piątek dzwonili do mnie ze Straży Miejskiej. Ale nie mówili, że padły dzik jest na Królewieckiej tylko koło kościoła na Maślickiej. A tu żadnego dzika nie było. Sprawdzałem - twierdzi.
- Proboszcz dostał pismo i maila z Centrum Zarządzania Kryzysowego. Wskazano mu na której dokładnie działce leży dzik - odpowiadają w magistracie. Ale problem z padłym dzikiem dotyczy nie tyle tego kto ma go usunąć. Tylko zbadania czy nie był chory na ASF czyli afrykański pomór świń. A jeśli był, to co należy w związku z tym zrobić?
Wrocław nie jest terenem zagrożonym epidemią ASF - tłumaczą nam urzędnicy. Więc Centrum Zarządzania Kryzysowego nie ma obowiązku informowania inspekcji weterynaryjnej. Choć firma wyspecjalizowana w utylizowaniu padłych dzikich zwierząt powinna pobrać próbki i przebadać je na obecność wirusa ASF. Miejmy nadzieję, że dadzą wynik ujemny.
ZOBACZ TAKŻE: TYGRYS Z KIELC BADANY WE WROCŁAWIU