Państwo wprawdzie przyznał się do kradzieży. Tyle, że to, co ukradło, nadal zamierza zatrzymać dla siebie. To "coś" to kilkadziesiąt hektarów sosnowego lasu na obrzeżach Puszczy Noteckiej, należących niegdyś do Józefa Grasia, rolnika z Wielenia, a teraz do jego syna Teofila.
Być wpisanym do księgi wieczystej właścicielem lasu, a mieć ten las - to w Polsce dwie różne rzeczy
Kiedy po wojnie zostały przejęty przez państwo zajmował 22,7 hektara, czyli nie podpadał pod dekret o przejęciu lasów, który wymagał co najmniej 25 ha, aby odbyło się to zgodnie z prawem. Został jednak zabrany razem z resztą gospodarstwa.
Kiedy Józef Graś, któremu zakazano nawet wstępu do lasu, próbował protestować, zajęło się nim UB. To skutecznie miało go wyleczyć z roszczenia sobie jakichkolwiek praw do "państwowej" własności. Tymczasem nadleśnictwo dobierało sobie pod las kolejne hektary z byłego gospodarstwa Grasiów - teraz las zajmuje już 48 hektarów.
Nikt nie starał się jednak zachować pozorów legalności - jako właściciel w księdze wieczystej wciąż widniał Józef Graś, który w testamencie przekazał gospodarstwo i las synowi. Prawa do spadku żaden sąd nie podważył. Tyle, że być wpisanym do księgi wieczystej właścicielem lasu, a mieć ten las - to w Polsce dwie różne rzeczy.
Nadleśnictwo nie zamierzało jednak rozstawać się z czymś, co przyzwyczaiło się traktować jako swoje, a reprezentująca je w sądzie Prokuratoria Generalna, na wszelkie sposoby próbowała i wciąż próbuje wykazać , że las wcale nie należy do Grasia, tylko do Skarbu Państwa.
Kiedy sąd odrzucił wniosek o wpisanie Skarbu Państwa do księgi wieczystej w miejsce Grasia, wniosła o uznanie przejęcia lasu na podstawie decyzji administracyjnej, choć nigdy żadnej decyzji nie było. Teraz złożyła wniosek o ...zasiedzenie. Sąd Rejonowy w Trzciance uznał jednak racje prawowitego właściciela: nie doszło do zasiedzenia lasu przez Skarb Państwa. Tyle, że Prokuratoria zaskarżyła wyrok.
- Naprawdę myślałem, że to już koniec - mówi Teofil Graś. - Że po 10 latach walki dadzą mi w końcu spokój i ...las. Moją winą było to, że wierzyłem, iż doczekam obiecywanej przez kolejne rządy i prezydentów ustawy reprywatyzacyjnej, że mając tak niezbite dowody, jak wpis w księdze wieczystej, państwo uszanuje moje, chronione zresztą Konstytucją prawo własności. Teraz czuję zażenowanie, że mogłem być aż tak naiwny.
Prokuratoria Generalna tłumaczy, że z obowiązku musi chronić interesy Skarbu Państwa, a jednym z nich jest las Grasia. Dlaczego nie odpuściła wiedząc, że domaga się gruntów bezprawnie kiedyś przejętych?
- Musimy wyczerpać tok instancji - mówi Małgorzata Torczyk, rzeczniczka Prokuratorii Generalnej.
Tą ostateczną instancją będzie Sąd Okręgowy w Poznaniu, do którego złożyła apelację.
- W całości bezzasadną - twierdzi adwokat Maciej Obrębski z kancelarii "Celichowski Spółka Partnerska", który reprezentuje Teofila Grasia.
Ostatnie zdanie będzie jednak należeć do sądu.