Mimo iż Niemcy, począwszy od 1 sierpnia 1944 przez najbliższe kilka tygodni blokowali w okupacyjnej prasie wszelkie informacje z Warszawy, wiedza o wybuchu powstania i toczących się o stolicę Polski, zażartych walkach była w Generalnym Gubernatorstwie powszechna.
Zakonspirowane aparaty radiowe odbierały audycje radiowe z Londynu, oparte o informacje docierające tam z powstańczych radiostacji w Warszawie. Wiadomości z nasłuchu kolportowała następnie szerzej podziemna prasa. Jednak drogą radiową nie można było, przynajmniej dysponując dostępną powstańcom techniką, przesyłać (używając dzisiejszego określenia) multimediów.
Jednak zdjęcia podczas Powstania Warszawskiego robili również fotografowie niemieccy. Bywali wśród nich również profesjonalni korespondenci wojenni, dopuszczeni przez wojskowe władze do strefy walk. Wśród ich fotografii, jakie ostatecznie opublikowała prasa III Rzeszy, nie było zdjęć drastycznych, przedstawiających niemieckie zbrodnie w Warszawie: brutalną pacyfikację zdobywanych dzielnic i eksterminację ludności cywilnej.
Takich materiałów goebbelsowscy propagandyści nie zamierzali ujawniać. Nazistowska cenzura dopuściła do obiegu m.in. zdjęcia korespondentów, którzy 30 sierpnia 1944 roku zrobili je na terenie Warszawy i jej przedmieść, kontrolowanym przez tłumiące powstanie siły niemieckie.
Niemieckie agencje fotograficzne udostępniły je także agencjom prasowym i fotograficznym z krajów neutralnych, np. ze Szwecji. Te z kolei współpracowały także z agencjami i tytułami prasowymi w krajach alianckich. Za ich pośrednictwem do Wielkiej Brytanii czy USA docierały nawet japońskie fotografie z odległego Pacyfiku (do Japonii zaś alianckie).
Oczywiście pochłaniało to sporo czasu (w najlepszym razie kilka dni). Nim zdjęcia z Warszawy stały się dostępne w Londynie, upłynęło parę tygodni. Na łamach emigracyjnej gazety Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza zaczęły się one ukazywać dopiero od 20 września, czyli gdy Powstanie Warszawskie już dogorywało. Być może tym bardziej do głębi poruszać musiały ówczesnych czytelników...
Musisz to wiedzieć
