To wielki dzień dla polskich ził zbrojnych, w szczególności dla naszego lotnictwa. W Dęblinie podpisana zostanie w piątek umowa o zakupie 32 samolotów piątej generacji (5G) F-35. Wartość umowy opiewa na 4,6 miliarda dolarów.
Nie oznacza to jednak, że następnego dnia te super nowoczesne samoloty pojawią się w polskich bazach. Pierwsze myśliwce mają zostać nam dostarczone w 2024 roku. Początkowo pozostałyby w USA, tam szkoliliby się na nich polscy piloci oraz personel naziemny.
F-35 weszłyby do służby w roku 2026, wtedy definitywnie pożegnalibyśmy się z myśliwcami MiG-29.
Kontrakt przewiduje, że w USA zostanie przeszkolonych 24 pilotów i 90 osób personelu naziemnego. Poza tym umowa otrzymamy zapas części zamiennych i eksploatacyjnych, informatyczny system zarządzania eksploatacją i sprzęt potrzebny personelowi naziemnemu obsłudze samolotów.
Nie wiadomo jeszcze, do których baz trafią F-35. Zakupowi maszyn nie towarzyszył offset. Nie dołączymy więc do grona państw, które uczestniczą w produkcji F-35. Wersja A maszyny, którą jest zainteresowana Polska kosztuje ok. 80 mln dol.
Nasze F-35 mają otrzymać najnowszy wariant oprogramowania, Block 4. W przeciwieństwie do tych używanych przez lotnictwo USA, polskie F-35 zostaną wyposażone w spadochrony hamujące, zwiększające bezpieczeństwo podczas lądowania w trudnych warunkach atmosferycznych.
Naszą najkosztowniejszą umową zbrojeniową pozostaje umowa z roku 2018 na zakup amerykańskiego systemu Patriot w programie obrony powietrznej, w tym przeciwrakietowej, średniego zasięgu, o kryptonimie "Wisła". Jej koszt to 4,75 miliarda dolarów.
