Polacy zjedli 200 ton konserw z lat 80 - tych

Alicja Zboińska, Maciej Stańczyk
Robert Szwedowska/Polskapresse
Ponad 25 lat miały konserwy z mięsem, które krakowska firma sprowadziła do Polski. Służby sanitarne ze Szwecji uspokajają Polaków, że mięso ma termin ważności do 2010 roku.

Stara wieprzowina i wołowina trafiła do 12 firm produkujących gotowe dania. Pośrednik, który przez osiem lat przechowywał puszki, dopiero w 2007 r. znalazł na nie odbiorcę w Polsce.

Była to krakowska firma Inex, która sprowadziła 100 tys. puszek i rozprowadziła je wśród 12 firm produkujących żywność i wyroby garmażeryjne m.in. z Krakowa, Łodzi, Poznania i Mazowsza.
Zawartością szwedzkich puszek faszerowane były pierogi, kiełbasy, gołąbki, mortadela oraz popularna pieczeń rzymska. Gotowe dania trafiały do przedszkoli i domów starców. Od 2007 roku mogliśmy zjeść w sumie aż 200 ton starego mięsa. Kulinarna afera to rezultat śledztwa reporterów TVN "Uwaga" i szwedzkiego dziennika Svenska Dagbladet.

Wyprodukowane dla wojska na początku lat 80. ubiegłego wieku liofizowane (czyli pozbawione całkowicie wody w procesie produkcji) mięso, zgodnie z zaleceniem szwedzkiego ministerstwa rolnictwa, mogło być używane jedynie jako pokarm dla psów. Rząd szwedzki sprzedał w 1999 r. puszki pośrednikowi, zastrzegając, że nie nadają się one do żywienia ludzi w Unii Europejskiej. Pośrednik, który przez 8 lat przechowywał puszki, dopiero w 2007 r. znalazł na nie odbiorcę w Polsce. Była to krakowska firma, która sprowadziła 100 tys. 2,5-kilogramowych puszek.

- Trudno powiedzieć, że importem zajmowała się konkretna firma. Działalność osoby, która sprowadziła mięso do Polski była nielegalna - mówi Anna Armatys, rzeczniczka krakowskiego Sanepidu.

Udało nam się zobaczyć podejrzane konserwy. Po otwarciu puszki roznosi się fetor nie do wytrzymania. Mielonka z wyglądu przypomina trociny. Na polskiej etykiecie konserwy jest adres firmy Inex, która sprowadzała konserwy. Pod wskazanym adresem mieści się mieści się zwykłe mieszkanie. Dzwonimy do drzwi, ale nikt nie odpowiada. Próby telefonicznego kontaktu z właścicielami firmy Wojciechem i Jerzym K. nie przynoszą żadnych rezulatów. Do żadnego z inspektorów sanitarnych nie dotarła dotąd informacja na temat zatrucia pokarmowego spowodowanego spożyciem wyrobów garmażeryjnych, których producentami byli odbiorcy liofilizowanego mięsa.
Krakowski sanepid, który przebadał zawartość kilku cuchnących puszek nie zakwestionował ich jakości. - Analiza mikrobiologiczna i fizykochemiczna wykazała brak zarazków chorobotwórczych i metali ciężkich w produkcie, co mogłoby dyskwalifikować żywność do spożycia - mówi Armatys.
Wyniki badań sanepidu kwestionują jednak eksperci z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, którzy również przyjrzeli się konserwom.

- W tych które przebadaliśmy tłuszcz był kompletnie zepsuty. Jedząc mięso można było się zatruć. Przemiany chemiczne które zaszłyby w produkcie po przetworzeniu, wykorzystaniu go jako farszu np. do pierogów, zamrożeniu, a potem rozmrożeniu i spożyciu, mogłyby być szkodliwe dla ludzi - mówi nam Maria Walczycka zUniwersytetu Rolniczego w Krakowie.

Ciągle trwa ustalanie, do ilu placówek i sklepów trafiły dania garmażeryjne ze szwedzkim mięsem. Być może nigdy nie uda się tego stwierdzić, bo po sprzedanym w kraju mięsie nie został żaden ślad. Mięso zostało bowiem przetworzone w poprzednich kilkunastu miesiącach. - Sprawdzamy nie tylko jakość wyrobów gotowych, ale też surowca - mówi Barbara Warzywoda, zastępca wojewódzkiego inspektora inspekcji handlowej w Łodzi.

Współpraca K.Sakowski

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

J
JUSTUS
Z doktorem Zbigniewem Hałatem, lekarzem medycyny specjalistą epidemiologiem, rozmawia Jacek Sądej
- Jakie zagrożenie dla człowieka stanowi żywność zmodyfikowana genetycznie?
- Organizmy genetycznie zmodyfikowane zagrażają zdrowiu człowieka z trzech powodów od dawna znanych. GMO zagrażają pojawieniem się nowotworów złośliwych, reakcji alergicznych i oporności na antybiotyki. Głównie z przyczyn związanych z samą produkcją tych organizmów. Mianowicie do przełamania barier międzygatunkowych stosuje się agresywne – rakotwórcze wirusy i bakterie, które gdyby nie zostały zastosowane, to nie dochodziłoby do wprowadzenia np. genu człowieka do pomidora, karpia czy krowy. Nowy gen wstrzeliwany do genomu gospodarza może trafić w dowolne miejsce nici DNA. Nieprzewidziana sekwencja genów to matryca nowych białek, wcześniej ludzkości nieznanych, o właściwościach silnych alergenów albo toksyn. GMO wyposaża się w markery oporności na antybiotyki, aby za pomocą np. streptomycyny czy kanamycyny pozbyć się produktów, które nie spełniają oczekiwań inżynierów genetycznych. Fabrykę opuszczają tylko organizmy genetycznie modyfikowane oporne na antybiotyk. A ta oporność jest zaraźliwa! Wypicie jednej szklanki mleka sojowego powoduje zasiedlenie przewodu pokarmowego przez bakterie oporne na antybiotyk, a geny antybiotykooporności zawarte w odchodach ludzi czy zwierząt trafiających do wód podziemnych nie tylko są w tych wodach łatwo wykrywalne, to jeszcze - znajdując nowych gospodarzy - niektóre z nich mogą amplifikować się i w ten sposób niebezpiecznie zanieczyszczać wody podziemne w zasięgu większym niż będące ich źródłem bakterie. Są już liczne dowody na szkodliwość pyłku roślin genetycznie modyfikowanych. Ludzie, którzy mieszkają w pobliżu upraw transgenicznej kukurydzy cierpią na bardzo silne reakcje alergiczne, które ustępują po wyjeździe i powracają po powrocie do środowiska skażonego pyłkiem gmo. Kiedy pobierze się im krew okazuje się, że mają przeciwciała na antygeny tego pyłku. Ludzie zatrudnieni przy trangenicznej bawełnie reagowali na jej alergeny masowymi zachorowaniami o dramatycznym przebiegu.
Konsumenci gmo są narażeni na spożywanie białek zawierających pestycydy wbudowane w rośliny (ang. plant-incorporated pesticides), a więc toksyny białkowe Bacillus thuringiensis (toksyna Bt) i materiał genetyczny niezbędny do ich wytworzenia. Jednak nie warto się poświęcać i na darmo zjadać pestycydy wbudowane w rośliny, skoro pestycydy te przestają pełnić swoją rolę w ochronie roślin przed szkodnikami. Właśnie naukowcy amerykańscy po raz pierwszy ujawnili udowodnione w latach 2003 - 2006 niszczenie upraw gmo na polach przez superowady, które w drodze ewolucji uodporniły się na toksynę Bt. Pierwszym ujawnionym - w warunkach polowych, mie laboratoryjnych - superowadem jest słonecznica amerykańska, znana także jako ćma kukurydziana i ćma bawełniana. Najchętniej żeruje na kukurydzy słodkiej i przeznaczonej na popcorn, poza tym atakuje bawełnę, groch, pomidor, bakłażany, paprykę, kapustę, sałatę, truskawki, słonecznik, rośliny motylkowe, rośliny dyniowate, drzewa owocowe, rośliny ozdobne, rośliny szklarniowe. Łącznie zagraża ponad 100 gatunkom. Dziurawi liście, wygryza jamy i otwory w owocach. Inne owady, i to te nam najbliższe i dla nas najbardziej pożyteczne, czyli pszczoły, giną w kontakcie z gmo. Pojawia się u nich upośledzenie odporności, porównywalne z AIDS u ludzi.
Problem jest zasadniczy. Temu problemowi notabene stawiają czoła Niemcy. 1 lutego bieżącego roku Bundestag uchwalił możliwość znakowania żywności pochodzenia zwierzęcego tj.: jaj, mleka, mięsa i przetworów informacją, że do ich wytworzenia nie stosowano pasz z roślin genetycznie modyfikowanych - OHNE GENTECHNIK. 15 lutego prawo to zatwierdził Bundesrat. W związku z tym niemiecki odbiorca naszych płodów rolnych, najbardziej spośród wszystkich importerów szanujący polską żywność, będzie miał prawo żądać na produktach żywnościowych pochodzenia zwierzęcego informacji, że powstały one bez użycia pasz genetycznie modyfikowanych. Biada temu, kto skłamie!
- Panie doktorze w jaki sposób przysłowiowy Jan Kowalski może się obronić przez taką żywnością?
- Kowalski nie będzie zakładał laboratorium w swojej kuchni ani łazience. Nie będzie też wiedział, kiedy na sklepowej półce pojawi się ryż genetycznie modyfikowany. Jesienią 2006 roku nie sanepid a Greenpeace wykrył w supermarketach ryż transgeniczny. Nie wiedzieli co mają mówić. Pokazano panią rzecznik Głównego Inspektora Sanitarnego, która powiedziała, że się nie boi i ona to zje. To jest bicie podatników polskich po twarzy. Jeżeli ktoś uważa, że pada deszcz a nie, że plują mu w twarz to niech się z tym pogodzi. Ja uważam, że trzeba z bezprawiem walczyć. Jeżeli mamy przepis, który nakazuje znakować żywność genetycznie modyfikowaną to musimy go egzekwować. To nie jest sprawa bagatelna. Jedynym wyjściem jest zmuszenie władz do egzekwowania obowiązującego prawa. To samo dotyczy konieczności natychmiastowej likwidacji 350 hektarów kukurydzy gmo, uprawianej bez zachowania wymogów bezpieczeństwa środowiska i żywności, prezentowanej jako tryumf nad polskim prawem. W istocie jest to arogancja kolonizatorów chełpiących się skutecznością wobec słabości władz podbijanego kraju.
- Uprawa roślin transgenicznych postępuje. Zwolennicy przymykają oczy na zagrożenia. Skąd bierze się przyzwolenie na to ze strony różnych naukowców i ekspertów?
No cóż, medycyna, a zwłaszcza epidemiologia, posługuje się dowodami naukowymi. Marketing, lobbing i reklama oczywiście też, ale cel i kodeks etyki jest tu skrajnie odmienny. To są dwa różne podejścia. Jeżeli narasta przekonanie że modyfikowane genetycznie środki spożywcze i pasze są związane przyczynowo z narastają pandemią otyłości, cukrzycy i innych chorób metabolicznych, powietrze skażone transgenicznym pyłkiem grozi zaduszeniem, a woda podziemna skażona plazmidami - opornością na antybiotyki to epidemiolog alarmuje, a lobbista uspokaja. W moim przekonaniu, którym podzieliłem się z uczestnikami zeszłorocznego briefingu dla Parlamentu Europejskiego pod nazwą „Członkowie Parlamentu Europejskiego i naukowcy na rzecz Europy wolnej od gmo” SCIENTISTS AND MEPS FOR A GM FREE EUROPE mamy do czynienia z bronią masowego rażenia. Zapraszam na stronę internetową www.halat.pl i zachęcam do samodzielnej krytycznej oceny naukowych faktów i lobbingowych mitów.
- Dziękuję za rozmowę.
V
VEGAN
że jestem Veganem od kilkunastu lat :) zero stresow...co najwyzej trafi mi sie zgnily pomidor. Wiekszosc produktow kupuje w sklepiku ekologicznym wiec tym bardziej moge jest na luzie... ale coz. Miesozer podobno odzywia sie "zdrowiej" bo taka tradycja...
ż
życzliwy
:-)
j
ja
Skandal!!
Wróć na i.pl Portal i.pl