Dr inż. Leszek Gardyński, opiekun Studenckiego Koła Naukowego Inżynierii Materiałowej PL i wiceprezes Lubelskiego Towarzystwa Historii Przemysłu, jest zagorzałym miłośnikiem klasyków polskiej motoryzacji, ich rzadkich wariantów i przeróbek.
- W 1988 roku, w ramach praktyki studenckiej, przez miesiąc budowałem żuki - wspomina dr Gardyński. - Nie tylko z tego powodu mam do nich sentyment. Jeździ ich już coraz mniej, ale wciąż jeżdżą i stąd nasz apel, by o nie dbać, restaurować je, nawet przerabiać, byle tylko zachować tę cząstkę historii polskiej motoryzacji - apeluje doktor, wiceprezes.
Po wojnie rozpoczęto opracowywanie nowoczesnego samochodu dostawczego, o ładowności 1,5 tony.
Odbudowujący się kraj potrzebował furgonetek dla zaopatrzenia, poczty, przewozu pracowników, karetek pogotowia, czy milicji.
Tak narodził się żuk. Pierwsza prezentacja odbyła się na Międzynarodowych Targach Poznańskich w roku 1958. W 1959 r. samochód trafił do produkcji seryjnej.
Do napędu żuka użyto dolnozaworowego silnika rzędowego M-20 z samochodu Warszawa. Miał 2120 cm3 i 50 KM mocy.
- Dla naszych żuków najlepsze byłoby muzeum przy Mełgiewskiej 7/9 - snuje marzenia dr Gardyński. - Tam nadal chodzi się po płytach chodnikowych z napisami: “Kochaj swoją FSC”, “Życzymy najwyższych zarobków”, czy “Życzymy miłego spędzenia reszty dnia”. Nasze samochody stoją w muzeum w Chlewiskach, ale to trochę daleko - dodaje pasjonat.
Na parkingu, obok swoich “braci w mechanice i historii”, dumnie prezentował się niebieski furgon z “paką”, o niestandardowej liczbie osi.
- Koło Naukowe jest w posiadaniu tego żuka od początku stycznia. Wypatrzyłem go w ogłoszeniach. To dość szczególny egzemplarz, trzyosiowy, ale z napędem na dwie - opisuje dr Gardyński. Mamy zamiar przerobić go na napęd trzyosiowy, na prawie “zmilitaryzowany” pojazd - planuje opiekun Koła Naukowego.
Samochód dostawczy żuk jest wizytówką Lublina. 21 lat temu taśmę montażową lubelskiej fabryki opuścił ostatni egzemplarz. Ogółem wykonano ich ponad 580 tys.
- Zachęcam moich studentów, aby zaangażowali się w ratowanie tych kultowych samochodów. Odkup nie jest barierą. To kwoty jeszcze czterocyfrowe - namawia doktor. - Gorąco namawiam, by o nie dbać, restaurować, nawet przerabiać. A najlepiej skontaktować się z nami: Kołem Naukowym, lub Lubelskim Towarzystwem Historii Przemysłu. - apeluje dr Gardyński.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Zobacz też: Formuła 1: Renault zaprezentowało nowy bolid. Do zespołu dołączył Daniel Ricciardo /x-news/